chapter three

6.9K 244 214
                                    

Nadeszła przerwa świąteczna, a ja w końcu mogłam trochę odetchnąć od nauki.
Wigilię spędzaliśmy zawsze w niewielkim gronie, tylko ja, moi rodzice i babcia, ale odpowiadało mi to.
Przed dwudziestą było już po świętach, a ja mogłam w spokoju położyć się w swoim łożku i w dresach oglądać serial.

— Jedziemy na działkę. — w progu stanęła moja mama, a ja zmarszczyłam brwi.

— Kiedy? Nie jedziemy jutro do cioci na obiad, jak co roku?

— Zaraz, żeby się normalnie wyspać, już na miejscu. Tym razem odpuszczamy rodzinne spotkanie. — powiedziała ze spokojem, a ja patrzyłam na nią ze zdziwieniem. — Możesz jechać z nami, jak chcesz, wracamy w niedziele...

Zaproponowała, ale pokręciłam głową. Nie lubiłam tam jeździć, zawsze się nudziłam.

— Tak myślałam. — zaśmiała się. — No nic, lecimy. Chodź zamkniesz drzwi na klucz.

Wstałam leniwie i odprowadziłam rodziców do wyjścia, a kiedy już zostałam sama, uśmiechnęłam się szeroko i ruszyłam do salonu, gdzie włączyłam muzykę na telewizorze i zadzwoniłam do Kuby i Zuzi.

— Co robicie? — zapytałam, włączając kamerkę, a po chwili na ekranie pojawiły się też twarze moich przyjaciół.

— Mam ochotę się zajebać z tymi dzieciakami. — wywróciła oczami brunetka.

— To samo. — zawtórował chłopak, na co prychnęłam śmiechem.

— Pasterka u mnie w chacie? Rodzice wyjechali właśnie.

Ich radość była nie do opisania. Umówiliśmy się, że przyjadą tak szybko, jak tylko mogą, więc zaczęłam ogarniać dom i wzięłam szybki prysznic.

Zmieniłam starą, za dużą koszulkę, na krótką bluzkę z długim rękawem i kwadratowym dekoltem, ale zostałam w szarych dresach.
Miałam na sobie swoją złotą biżuterię, tak jak zawsze. Dobrze, że nie zmyłam makijażu. Swoje brązowe włosy, które pofalowałam na kolację wigilijną, przeczesałam lekko palcami i byłam gotowa.

Walnęłam się na kanapie i chwyciłam pilot do telewizora, ale zadzwonił dzwonek, więc jęknęłam i znów wstałam.
W progu przywitała mnie dziewczyna, po czym podała mi wino.

— Mama kazała dać w prezencie. — zaśmiała się, a ja szczerze podziękowałam.

— Zaraz wypijemy. — zapewniłam ją i wzięłam telefon z blatu, po czym zadzwoniłam do Kuby.

— No, już, otwieraj. — odezwał się, zanim jeszcze zdążyłam cokolwiek powiedzieć. I faktycznie, był już pod moim domem. I też miał wino.

Z szafki wyjęłam kieliszki i postawiłam je na stoliku kawowym w salonie, razem z alkoholem.

— Jak ślicznie. — skomentowała Zuza, wskazując na choinkę w rogu i zawieszone lampki, świecące ciepłym światłem. Posłałam jej uśmiech.

Kończyliśmy już pierwszą butelkę alkoholu, gdy zadzwonił mój telefon. Brunetka chwyciła go i mi podała, zerkając na wyświetlacz. Uniosła brwi w zdziwieniu i spojrzała na mnie znacząco.

— Cicho. Halo? — odebrałam.

— Masz ochotę na pasterkę nad Wisłą ze mną, Wygusiem i Szczepanem? — zapytał Michał, a ja wyciszyłam mikrofon i poinformowałam moich przyjaciół o jego pytaniu. Włączyłam głośnomówiący.

— Ja siedzę z Zuzą i Kubą, możecie przyjechać, ale bez Krzyśka.

— Ej! — usłyszałam w tle krzyk Szczepańskiego, na co się zaśmiałam.

umrzemy wolni | MATA Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz