chapter eighteen

4.2K 178 104
                                    

— Idziemy dalej w melanż czy koniec na dziś? — zapytał Janusz, gdy wychodziliśmy z domu, w którym dalej trwała impreza. Chłopcy niemalże chórem odpowiedzieli, że zamierzają pić dalej.

— Ja jestem zmęczona, będę zawijać. — odezwałam się, ale nie spotkało się to z aprobatą moich towarzyszy. — Serio, nie dam rady.

Wytrzeźwiałam i mój humor zdecydowanie uległ pogorszeniu przez dziewczyny.

— To pojadę z tobą. — wzruszył ramionami Michał, a reszta stwierdziła, że jest pantoflem. Pokręciłam głową.

— I tak będziecie w centrum, więc luz. Masz klucze, więc po prostu przyjdź jak się wybawicie.

Weszłam do mieszkania i pierwsze co zrobiłam, to wzięłam prysznic.
Nie było jeszcze nawet pierwszej, a mój zegar biologiczny trochę się w ostatnim czasie rozregulował, więc wiedziałam, że przez najbliższe dwie lub trzy godziny, raczej nie zasnę.

Jestem głodna, leniwa i mam zły humor, więc czy cokolwiek powstrzyma mnie przed zamówieniem teraz jedzenia? Wątpię.

Dostawca z ogromną pizzą był u mnie już po jakiejś godzinie, w ciągu której ogarnęłam trochę dom, a następnie umyłam twarz i przebrałam się w dresy i koszulkę Michała.

Usiadłam na kanapie i rozstawiłam przed sobą karton z jedzeniem, po czym włączyłam jeden z filmów, który wyświetlił mi się na głównej, po włączeniu Netflixa.

— Ada... — obudził mnie głos Matczaka, który delikatnie głaskał mnie po głowie. Przetarłam oczy i podniosłam się do pozycji siedzącej. — Wróciłem, idę się myć, a ty może idź spać do łóżka.

— Śmierdzisz alkoholem. — skomentowałam tylko i leniwie ruszyłam do sypialni, ale zatrzymałam się w progu. — Aha, zostało trochę pizzy, jedz jak chcesz.

W południe, obudził mnie dźwięk telefonu, więc jęknęłam lekko. Mam wrażenie, że ludzie nie mogą przeżyć bez przerywania mojego snu.
Wzięłam urządzenie z szafki i wyswobodziłam się z objęcia bruneta. Widząc numer Kuby na ekranie, ruszyłam do kuchni, żeby nie budzić śpiącego jeszcze chłopaka.

— Halo? — odebrałam, włączając wodę na kawę. Raczej już nie zasnę.

— Chcesz odkupić swoje winy? — uslyszałam zmarnowany głos mojego przyjaciela.

— Moje winy? — prychnęłam.

— Nieważne, jesteś dalej najebana? — zapytał, a ja zaprzeczyłam. — Przyjedziesz po mnie? Błagam, mam takiego kaca, że zaraz zejdę.

— Obrzygasz mi samochód. — skrzywiłam się. — Wyślij adres.

— Tam gdzie wczoraj była impreza.

— Dobra, zaraz wychodzę.

Czyli nie wypiję kawy.

Przebrałam się i poinformowałam Michała, że niedługo wrócę, po czym wsiadłam w samochód.
Zaparkowałam i ruszyłam w stronę drzwi wejściowych w międzyczasie, wybierając numer Dąbrowskiego, który w tym samym momencie wyszedł na zewnątrz.

Wyglądał jak śmierć.

— O, kurwa. Chodź, powoli. — wzięłam go pod rękę i cudem wsadziłam do samochodu. — Masz. Jak będziesz chciał rzygać, to krzycz.

Podałam mu butelkę wody i reklamówkę, po czym powoli wyjechałam z podjazdu.

Ta misja okazała się dużo trudniejsza, niż przypuszczałam. Po jakiejś godzinie i trzech postojach, w końcu udało mi się odstawić blondyna do łóżka.

— To chyba nie był tylko alkohol. — uniosłam brwi, widząc leżącego chłopaka, który prawie zemdlał po drodze.

— Nie mam siły rozmawiać.

— Wiem, że ciężko, ale postaraj się nie brać tabletek jak najdłużej. — podeszłam do szafy, z której wyjęłam mu czystą koszulkę i bokserki. — Spróbuj się chociaż przebrać, zaraz wrócę.

Kiedy ponownie weszłam do jego sypialni, był już w nowych ubraniach.

— Zrobiłam ci okład. — powiedziałam, kładąc mokry ręcznik na jego czole. — Masz miskę i wodę. Postaraj się iść spać, jak nie będzie ci się poprawiać to dzwoń. Telefon ładuje się na szafce. Życzę powodzenia, lecę, pa.

— Dziękuję, Ada.

— Nigdy nie znajdziesz lepszej przyjaciółki, Kuba. — zaśmiałam się i wyszłam na zewnątrz.

Byłam naprawdę głodna i potrzebowałam kawy, więc stwierdziłam, że zajadę do maka.
Wow, świetnie się odżywiam ostatnio.

Gdy znalazłam się w swoim mieszkaniu i weszłam do pokoju, Michał już nie spał, tylko robił coś na telefonie.

— Mam nadzieję, że jesteś głodny. — powiedziałam z uśmiechem i podałam mu torbę z jedzeniem.

— Podobno mnie zdradzasz. — wypalił, przez co zatrzymałam się w miejscu, a moja twarz spoważniała. Wpatrywałam się w niego, a on we mnie przez chwilę, po czym wzruszyłam ramionami.

— Ty mnie też.

Absurdalna rozmowa.

Usiadłam na łóżku, po czym zaczęłam odpakowywać jedzenie, a brunet wpatrywał się we mnie pytającym wzrokiem.

— Co? — zapytałam, wsadzając frytkę do buzi.

— Ja żartowałem, to jakaś fanka napisała.

— No, przecież wiem, że cię nie zdradzam. — prychnęłam lekko śmiechem, ale on nadal patrzył na mnie, czekając aż wytłumaczę. Westchnęłam ciężko. — Ola wczoraj powiedziała, że dobrze całujesz.

— Czemu nie mówiłaś...

— A lizałeś się z nią? — przerwałam mu, a on pokręcił natychmiast głową. — No właśnie. Michał, przez te miesiące zasłużyłeś na moje zaufanie, więc nie mam powodów, żeby wierzyć jakimś randomowym laskom. Kocham cię, więc nie ma sensu robić dram bezsensownych...

Matczak uśmiechnął się szeroko.

— Pierwszy raz powiedziałaś, że mnie kochasz.

— Zapisz sobie w kalendarzu. — prychnęłam i wywróciłam oczami, a chłopak złączył nasze usta.

— Ja też cię kocham.

umrzemy wolni | MATA Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz