chapter twenty-six

3.8K 149 28
                                    

Wyrzuciłam butelkę po piwie bezalkoholowym i wróciłam do reszty. Nie miałam ochoty pić.

— Mogę odwieźć kogoś. — zwróciłam się do reszty, przez co spotkałam się z narzekaniem moich znajomych, że czemu już wracamy. — Przecież zaczyna padać.

Skrzywiłam się i spojrzałam na Wisłę, na której tafli pojawiały się pojedyncze krople.

— To możemy jechać gdzieś indziej. — wzruszył ramionami Szczepan, a ja uniosłam brwi.

— Do mieszkania Ady, nie da się wejść. — zaśmiał się Kuba, więc zmroziłam go wzrokiem.

— Możemy jechać do mnie, ale muszę ogarnąć trochę. I mam cztery wolne miejsca w aucie, a was jest piątka.

— To my z Michałem i Frankiem pojedziemy po alko, a wy jedźcie do ciebie. — Krzysiek wskazał na mnie, Zuzę i Dąbrowskiego, a ja skinęłam głową i ruszyłam w stronę samochodu, bo zaczynało padać coraz bardziej.

— Mogę ci pomóc posprzątać. — odezwał się Matczak, a Wyguś walnął go w plecy.

— Nie komplikuj.

Zaśmiałam się pod nosem i wsiadłam do auta.

— Co chcecie ze sklepu, bo każą mi napisać. — odezwała się dziewczyna.

— Wódkę. — krzyknął z entuzjazmem mój przyjaciel, a ja prychnęłam.

— Mogą mi kupić z dwa albo trzy redsy. — powiedziałam, włączając wycieraczkę. Naprawdę się rozpadało.

Weszliśmy do mojego mieszkania, Kuba od razu rozsiadł się na kanapie, a ja zabrałam się za zbieranie rzeczy.

— Coś ci pomóc? — spytała Zuza, ale nie dane było mi odpowiedzieć.

— Chodź, siadaj i niczego nie dotykaj, bo dostaniesz tylko ochrzan. — zaśmiał się chłopak i wziął do ręki pilota, którym włączył telewizor, a następnie muzykę.

— Dokładnie. — westchnęłam i zaczęłam przenosić płótna do swojego pokoju. Po paru minutach stanęłam na środku salonu i rozejrzałam się dookoła. — Chyba jest okej, co?

— Tak, siadaj. — skomentował Kuba, po czym rozległ się dzwonek do drzwi. — Jednak nie siadaj.

Przekręciłam zamek i wpuściłam chłopaków do środka. Byli cali przemoknięci.

— Masz ręcznik? — zapytał Wyguś, a ja ze śmiechem pokiwałam głową, a po chwili mu go przyniosłam.

— Dałabym wam ubrania Michała, ale niestety musiałam wszystkie mu oddać. — uśmiechnęłam się.

— Nie musiałaś... — zaczął, więc na niego spojrzałam.

— Musiałam. A właśnie, ostatnio znalazłam jeszcze twoją koszulkę, zaraz ci dam.

Krzysiek podszedł do stołu i zaczął wypakowywać kupiony alkohol, a ja otworzyłam szerzej oczy. No, trochę sporo.

— Kupiłem ci czteropak, bo wychodziło taniej. — zwrócił się do mnie, a ja podziękowałam i
wyjęłam jedno piwo.

Spojrzałam na Michała i wskazałam ruchem głowy, żeby poszedł za mną.

— Ale ładne. — powiedział, wskazując na obrazy, oparte o ścianę, a ja posłałam mu uśmiech.

Odstawiłam puszkę na biurko i otworzyłam szafę, a następnie podałam mu koszulkę, mówiąc, że może się tu przebrać.

— Czekaj. — zatrzymał mnie, gdy chciałam już wychodzić, więc spojrzałam na niego i zaczęłam bawić się zawleczką od piwa, którą w końcu urwałam. — Nie musisz mnie olewać.

— Chyba źle to widzisz. — zmarszczyłam brwi i położyłam kawałek metalu na blacie. — Ja po prostu za tobą nie biegam, Michał. I, póki co, nie zamierzam.

— No, to nie bądź do mnie wrogo nastawiona, Ada. — powiedział, skanując moją twarz.

— Trochę mnie zawiodłeś i jeśli myślisz, że to odbudujesz w parę dni, to jesteś w błędzie. Ciesz się, że w ogóle masz możliwość, żeby to zrobić.

Wyszłam z pokoju i usiadłam na kanapie między Kubą a Krzyśkiem, którzy zaczęli namawiać mnie na wódkę.

— To chociaż pij to piwo szybciej. — poprosił Dąbrowski. — Podpita Ada jest najśmieszniejsza.

— Zawsze jestem najśmieszniejsza. — zmrużyłam oczy i wypiłam dużego łyka, a do salonu wszedł przebrany Michał. Chłopcy się ożywili i wstali, a następnie zaczęli polewać wódkę do kieliszków.

— Zagrajmy w coś. — zaproponowała Zuza, a wszyscy na nią spojrzeliśmy. — Na przykład w nigdy przenigdy. Dawajcie.

W końcu każdy się zgodził, więc usiedliśmy przy stole, ale nie przekonywały ich moje prośby o tym, że będę pić piwo. Kto coś zrobił, ten miał wypić kieliszek.

— Nigdy przenigdy, nie byłem na takiej prawdziwej, wielkiej scenie. — zaczął Kuba, a ja zmroziłam go wzrokiem. Każdy z nas, oprócz niego i dziewczyny, wypił.

No, to faktycznie mi się udało nie pić wódki.

— Nigdy przenigdy, nie podobał mi się nikt z tego pomieszczenia. U ciebie nie liczy się Michał. — spojrzał na mnie Franek, a następnie na Matczaka. — A u ciebie Ada.

Westchnęłam ciężko i ponownie opróżniłam kieliszek, podobnie jak Zuza i Dąbrowski. Spojrzeliśmy na siebie ze śmiechem.
Krzysiek nam polał i nadeszła kolej dziewczyny.

— Nigdy przenigdy, nikogo nie zdradziłam. — uśmiechnęła się z satysfakcją, a każdy z nas spojrzał na Michała.
Zacisnęłam lekko usta, a on zerknął na mnie i nie przerywając kontaktu wzrokowego, napił się alkoholu.

Fajnie.

Następny miał być Matczak, a napięcie pomiędzy nim a moją przyjaciółką, było niemal namacalne. Spojrzał na nią, a jego oko aż zabłyszczało.

— Nigdy przenigdy... — zaczął, a następnie przeniósł swój wzrok na mnie i przerwał, widząc moją konsternację. Patrzyłam raz na niego, a raz na dziewczynę. Jego mina złagodniała, a on odkaszlnął i poprawił się lekko na krześle. — Nigdy przenigdy, nie dostałem szóstki z matematyki.

Wywróciłam oczami i opróżniłam swój kieliszek, po czym wstałam od stołu.

— Idę do łazienki, mam dość tego chlania. Grajcie beze mnie, na razie.

— Beze mnie też, idę zapalić. — odezwał się Michał i widziałam, że był zirytowany.
Minęłam go, zamknęłam się w pomieszczeniu i oparłam dłońmi o zlew.

Ja pierdole.

umrzemy wolni | MATA Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz