chapter twenty-one

4.4K 151 44
                                    

Z całą ekipą, wynajęliśmy spory dom z basenem i przysięgam, że to była najlepsza decyzja na świecie.

Leżałam z Zuzą na leżakach i opalałyśmy się, paląc po skręcie. Słońce przyjemnie przygrzewało, a gdy zaczynało się robić za gorąco, chłodziłyśmy się w wodzie. Było idealnie.
Chłopcy zabalowali z okazji rozpoczęcia wyjazdu, a my byłyśmy zmęczone po podróży i poszłyśmy spać, więc dziś wstałyśmy pierwsze.

Zaciągnęłam się ziołem, a drugą dłonią osłaniałam oczy od rażącego słońca. Wpatrywałam się w przepiękny widok dookoła i wsłuchiwałam w muzykę, którą puszczała dziewczyna obok mnie.

— Mam dość opalania. — jęknęłam, dopalając skręta. — Chyba zrobię chłopakom śniadanie. Michał powinien niedługo wstać.

— Brzmisz jak jego matka. — parsknęła i również wstała z leżaka. — Pomogę ci. No, może bardziej potowarzyszę.

Uśmiechnęłam się i wzięłam z oparcia białą, zwiewną sukienkę, po czym zarzuciłam ją na siebie. Zdjęłam okulary i położyłam je na stole, a następnie ruszyłam do kuchni.
Zuza usiadła na blacie i zmieniła muzykę z chilloutowej, na bardziej klubową i zdecydowanie podgłośniła.

— Chyba gastro mi wchodzi. — zaczęła się śmiać, a ja jej zawtórowałam.
Rozstawiałyśmy jedzenie na wielkim stole, tańcząc, śmiejąc się i podjadając cały czas.

I chyba byłyśmy trochę zbyt głośno.

— Melanż? — usłyszałyśmy głos Kuby i śmiech Krzyśka, którzy schodzili właśnie na dół.

— Śniadanie, idźcie obudzić resztę. — poprosiłam, a oni spojrzeli na siebie i ich oczy aż się zaświeciły.
Już po chwili, miałyśmy okazję słyszeć darcie się chłopaków. W normie.

— Cześć. — usłyszałam zaspanego Matczaka, który poszedł do mnie od tylu, gdy stałam przy blacie. Położył ręce na mojej talii i dał mi buziaka. Skrzywiłam się i roztrzepałam jego mokre włosy. — Miałem pobudkę wodą przez tych zjebów. Jarałaś już beze mnie?

Uniósł brwi, a ja uśmiechnęłam się, szczerząc lekko zęby, ale zostawiłam to bez komentarza.

— Idź jeść. — wygoniłam go i wróciłam do robienia sobie kawy mrożonej. Uwielbiam kawę mrożoną.

Upiłam łyka napoju ze szklanki i ruszyłam do reszty, która siedziała przy stole. Zabrałam swoje okulary i założyłam na głowę.

— Ja nie sprzątam. — zadeklarowałam od razu. — Co dziś robimy? Możemy w sumie się przejść do sklepu.

— Szefowa przemówiła. — skomentował się Franek, a ja westchnęłam, po czym się uśmiechnęłam i zwróciłam do reszty.

— Kto jest za tym, żeby to Wyguś posprzątał po śniadaniu, ręka do góry.

Każdy podniósł. No, oprócz niego.

Leżałam przy basenie i wpatrywałam się w widok przed sobą, oświetlany przez słońce, które powoli zbliżało się do zachodu. Parę osób pojechało po obiad, właściwie obiadokolację, a Michał spał wtulony we mnie.
Poprawiłam czarne oprawki okularów i upiłam łyka drinka, którego kupiliśmy parę godzin wcześniej, po czym oparłam dłoń z butelką o plecy chłopaka.
Przymknęłam lekko oczy i wsłuchałam w muzykę, lecąca na moich słuchawkach, gdy usłyszałam trzask drzwi samochodu.

— Piękni, jedzenie. — poinformował mnie Kuba i podał reklamówkę, w której były dwa pudełka z daniami.

— Dzięki, przelałam ci już hajs. — skinął głową na moje słowa, a ja zaczęłam budzić Matczaka. — Michaś... Michał wstawaj, bo zjem twoją porcję też.

Podniósł się, a ja ze śmiechem podałam mu opakowanie.

— Nie dałabyś rady tyle zjeść. — skomentował, a ja uniosłam brwi, po czym usiadłam prosto i zabrałam się za posiłek.

— Przynieść ci coś do picia? — zapytałam, wstając. Oczywiście, że chciał piwo.

Po chwili wróciłam z alkoholem i znów zajęłam swoje miejsce.

— Daj spróbować. — wyciągnął rękę w moją stronę i zabrał mi butelkę. — Dobre, co to?

Sex on the beach. — powiedziałam, biorąc gryza, a brunet spojrzał na mnie znacząco, więc wywróciłam oczami. — Chodź do reszty.

Zajęłam miejsce na kanapie koło Kuby i kontynuowałam jedzenie, wsłuchując się w opowieść chłopaków, o ich wyprawie do restauracji.

— Siesta. — powiedział Franek, odkładając pudełko na stolik, po czym rozwalił się na sofie, trzymając się za brzuch.

— Super, drzemka. — skomentowałam, patrząc na zegarek. Było po dziewiętnastej.

Udałam się do pokoju, wzięłam prysznic i się przebrałam, po czym ułożyłam się wygodnie i przysnęłam. Kiedy się obudziłam, zbliżała się dwudziesta pierwsza, a po odgłosach z dołu wiedziałam, że trwa tam już porządny melanż.

Zrobiłam lekki makijaż, po czym przebrałam się w szare dresy i czarny top z długim rękawem. Zbiegłam na dół i zostałam przywitana z niemałym entuzjazmem. Miło.

Ruszyłam do kuchni, gdzie zrobiłam sobie drinka i nie ukrywam, wyszedł dosyć mocny. Wyszłam na taras, gdzie siedziała reszta, a następnie zajęłam miejsce koło Michała.

— Ominął cię tak zajebisty freestyle. — powiedział od razu z ogromnym entuzjazmem. — Serio, życiówka.

Jego oczy aż się zaświeciły, a ja uśmiechnęłam się szeroko.

Boże, jak on kocha to, co robi.





// jakaś drama może..... thinking

umrzemy wolni | MATA Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz