chapter thirty-two

3.3K 141 77
                                    

— Ale on się stara... Zazdroszczę. — skomentował Kuba, gdy opowiedziałam mu o mojej ostatniej randce. — Przespaliście się już?

Otworzyłam lekko usta i uderzyłam go w ramię.

— Nie możesz mnie pytać o takie rzeczy, gdy jesteśmy w tym samym pomieszczeniu, co mój były. — wywróciłam oczami i odwróciłam się, udając, że jestem obrażona. Jestem słabą aktorką i zaczęłam się śmiać, już po chwili. — Tak.

Powiedziałam przyciszonym głosem, a blondyn się ożywił i zaczął zadawać milion pytań.

— Ej, plotkary, ja też chcę wiedzieć, o czym gadacie. — wtrącił się Krzysiek, a Dąbrowski się zaśmiał.

— Bo Ada... — zaczął mój przyjaciel, a ja walnęłam go w tył głowy.

— Zamknij się. — warknęłam i spojrzałam na Szczepańskiego. — A ty się nie interesuj.

Brunet uniósł ręce w geście obronnym i się odwrócił, a ja spojrzałam na Kubę i zacisnęłam usta w wąską linię. Podniosłam się z fotela i szepnęłam do niego, że było zajebiście, a on znów się ożywił.
Wywróciłam oczami ze śmiechem i ruszyłam do kuchni, żeby wyjąć piwo z lodówki.

— W sumie, wypiłabym coś jeszcze. — skomentowałam, gdy moja butelka była już pusta. Franek spojrzał na mnie znacząco. — Nie będę pić czystej. Mogę smakową.

— Wódka to wódka. Kto idzie do sklepu?

Padło na mnie i Matczaka, więc już po chwili wyszliśmy razem na zewnątrz.

— Stresujesz się? — zapytał, a ja spojrzałam na niego z niezrozumieniem. — No, od poniedziałku studia.

— A ty się stresujesz, że wypuszczasz nowe kawałki i wydajesz płytę?

— W chuj. Ale chyba bardziej jestem podekscytowany.

— No właśnie. — wzruszyłam ramionami i weszliśmy do sklepu. Już czuję, że się napierdolimy.

Stwierdziliśmy, że na razie kupimy tylko dwie butelki wódki, z czego jedną niosłam ja, a drugą brunet.

— Podobno byłaś na randce. — wypalił w końcu i się uśmiechnął.

— Przestań, to niezręczne. — jęknęłam.

— Czemu? No weź, opowiadaj. — zaczął nalegać i udawać ekscytację, a ja wywróciłam oczami i lekko go popchnęłam.

Problem był taki, że nie zauważyłam, że obok niego jest rów, do którego wpadł, po tym jak się potknal. Przyłożyłam dłoń do twarzy, a następnie zatkałam lekko nos, żeby powstrzymać śmiech. Nie udało się, bo widok bruneta, leżącego z alkoholem, był po prostu zbyt śmieszny.

— Cicho. — skomentował, na co wybuchłam jeszcze większym śmiechem i zaczęłam ocierać lecące mi łzy. Chłopak wstał i zmroził mnie wzrokiem. — Masz trzy sekundy na ucieczkę.

— Michał, błagam cię. — powiedziałam przez śmiech, ale widząc, że nie żartuje, natychmiast spoważniałam. Było już za późno na jakikolwiek ratunek, bo po dosłownie sekundzie, Matczak złapał mnie za nogi i przerzucił sobie przez ramię. — Zrzygam się. Daj chociaż tą wódkę, bo jak zgubisz to będzie bieda. Możesz mnie już odstawić, nie robi to wrażenia na mnie...

Nie odpowiedział, tylko zaczął się kręcić, a później udawał, że mnie puszcza.

— Naprawdę się zrzygam. Ja pierdole, Michał. — zaczął się śmiać, a w końcu, gdy byliśmy na klatce, odstawił mnie na ziemię, mówiąc, że się nade mną lituje. Uniosłam brwi. — Przyznaj, po prostu nie masz siły wnieść mnie po schodach.

Widząc jego minę, zaczęłam wbiegać szybciej po stopniach, a następnie z impetem otworzyłam drzwi i wpadłam do mieszkania. Szybko zdjęłam buty i usiadłam na kanapie, podając chłopakom alkohol.
Wszyscy spojrzeli na mnie, jak na debilkę, a następnie przenieśli wzrok na Matczaka, który stał zziajany w wejściu do salonu. Dopiero zauważyłam, że rękaw jego bluzy jest cały w piachu i trawie, więc prychnęłam pod nosem, znów zwracając na siebie uwagę reszty.

— Ostrzeżcie ludzi, że Mata to psychol. — skomentowałam i wstałam, a następnie chwyciłam za jego ubrudzoną rękę i pociągnęłam w stronę łazienki. — Chodź, trzeba to zaprać. Możecie mi polać.

Zwróciłam się do naszych znajomych, którzy nadal nie wiedzieli o co chodzi.

I się nie dowiedzą. Trzeba było iść po wódkę.

umrzemy wolni | MATA Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz