Rozdział 30

278 6 4
                                    

Pov. Nasir
- O synu jesteś! - przywitał mnie ojciej.
-Tak- odpowiedziałem niepewnie. Po rozmowie z Lunną nie czułem się za dobrze. Trzaskają mną różne emocje.
-Synu nie przejmuj się! Wszystko już załatwiłem. O zachodzie słońca odbędzie się ważna kolacja. Po niej oficjalnie odbędą się zaręczyny- powiedział uśmiechając się. Popatrzyłem się na ojca niespokojnie.
-Aleee tatao ja musze ci coś powied- nie dokończyłem jeszcze zadania.
-Czy to może zaczekać? Muszę Ci koniecznie przedstawić gości honorowych- zaczął ojciec. Podeszły do nas dwa lwy. Była to kremowa lwica i ciemnobrązowy lew. Oboje szli dostojnie uśmiechając się ukradkiem. Skąd ja znałem te słodki uśmiech, który zauważyłem u lwicy? Jakbym już go kiedyś widział.
-Są to władcy lwiej ziemi król Kovu i królowa Kiara - przedstawił mi lwy ojciec. Zrobiło mi się gorąco we własnym futrze. To są rodzice Ashy! Zdenerwowany zrozumiałem skąd znam ten uroczy  uśmiech. Asha odziedziczyła go po swojej matce.
-Witaj Mohatu. Dziękujemy za zaproszenie - przywitała mojego ojca królowa Kiara.
-A to jest pewnie twój syn- dodał król Kovu uważnie mi się przyglądając. Przez ten wzrok poczułem jeszcze większe zażenowanie. Czy on wie co mnie łączyło z jego córką?
-Leoa! - zawołał mój ojciec. Potężny lew szybko przeskoczył do swojego władcy. Skłonił głowę przed Mohatu.
-W czym mogę pomóc? - zapytał lew.
-Jak idą przygotowania? - zapytał się stanowczo ojciec.
-Już prawie kończymy- odpowiedział spokojnie Leoa. Szybko rozejrzałem się w około. Wszystko było już przygotowane. Anastahili i Maua kończyli już rozwieszać pędy jakieś rośliny, które były całkiem dobrą dekoracją. Kifale i Haraka już znosili oatatnie zwierzęta (ofiary) na ucztę. Bora pilnował wejścia wyczekując gości. Tak byłem zajęty myślami o śnie, że nawet nie zauważyłem, ile się w tym czasie zadziało. Patrzyłem dalej niepewny. Gdy odwróciłem się z powrotem w stronę ojca, zobaczyłem że Leoa odchodzi razem z władcami lwiej ziemi. Pewnie Mohatu poprosił go, aby oprowadził króla Kovu i królową Kiarę. Nagle znowu mnie wzięły niesamowite wyrzuty sumienia i nerwowo przystąpiłem z łapy na łapę.
-Tato bo jest sprawa, o której powi- zacząłem znowu. Mohatu popatrzył na mnie z chęcią wysłuchania.
-Wasza wysokość! - krzyknął nagle jakiś głos. No naprawdę? Nawet nie mogę powiedzieć o czymś ważnym mojemu ojcu. Odwróciłem się i zobaczyłem Borę.
-Przepraszam synu. Później mi o tym powiesz- szybko powiedział Mahatu.
-Co się stało? - spytał Mohatu.
-Wasza wyskość! Lwy z Leśnych Łąk właśnie- nie dokończył, ponieważ na polanę wszedł dumnie Dioner ze swoją córką Miką. Za nimi pojawiły się inne lwy. Chyba przyszło całe stado.
-JAK TUTAJ DAWNO NIE BYŁEM! - wykrzyczał dumny głos przywódcy Lwów z Leśnych Łąk. Nie wiem czemu, ale się zjeżyłem. Czuję, że dzisiejszy wieczór przyniesie spore kłopoty.

I oto kolejny rozdział. Ostatnio wrzucam dość regularnie, ale zauważyłam, że nie ma takiej oglądalności jak wcześniej. Chcecie, abym zrobiła przerwę w pisaniu???

Król Lew 4 Przeznaczenie dwóch sióstr (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz