Pov. Asha
-Musisz przykucnąć w krzewach i nasłuchiwać - instruował mnue Mohatu. Właśnie z przywódcą Gwiezdnego Stada byłam na polowaniu. Pokazywał mi jak upolować kapucynkę. Kiedy wychodziliśmy z polanki było mi trochę głupio. Widziałam jak młodszym ode mnie lewkom idzie lepiej polowanie niż mnie. Nawet mała Lunna ćwiczyła pozycje do polowania. Bora śmiał się, że powinnam wrócić na Lwią Ziemię, bo z moimi dwiema lewymi łapami zdążę przepłoszyć wszystkie zwierzęta za nim nauczę się polować. Naszczęście Maua i Anastahili stanęli w mojej obronie. To mnie zmotywowało do pokazania, że umiem tak samo dobrze polować jak lwy z Gwiezdnego Stada.
-O tak? - spytałam Mohatu, pokazując mu pozycję do polowania na małpki kapucynki.
-Dobrze, a teraz spróbuj jakąś upolować - zaproponował. Gdy wystawiłam nos do góry niemal odrazu zwęszyłam małpkę. Delikatnie przycupnęłam i czekałam. Gdy kapucynka była tak blisko, że mogłabym ją dotknąć łapą skoczyłam na nią. Zwierzątko nie zdążyło się nawet zorientować, gdyż szybko je zabiłam. Byłam z siebie taka dumna. Moja pierwsza ofiara.
-Świetnie! Widzisz? Ćwiczenia czynią mistrza - pochwalił mnie przywódca Gwiezdnego Stada. Powąchałam raz jeszcze powietrze w nadziei, że w poblisku jest gdzieś jeszcze jedna. Jednak zamiast zapachu kapucynki poczułam jakiś kwaśny odór. Wykrzywiłam się cała i popatrzyłam na Mohatu.
-Czujesz ten ohydny smród? - spytałam dalej zniesmaczona. Lew powąchał powietrze po czym szeroko otworzył oczy.
-Musimy czym prędzej wracać do Gwiezdnego Stada - powiedział zdenerwowany przywódca.
-Ale dla....- chciałam zapytać dlaczego, ale Mohatu już biegł w stronę polanki. Podniosłam małpkę i ruszyłam pędem za przywódcą. O co chodzi? Co to za zapach? Czy to oznacza coś złego? Tyle pytań i żadnej odpowiedzi. Głowa zaczęła mi wirować pod ilością
tych wszystkich pytań. Byłam zdenerwowana, podekscytowana i niepewna. Czułam jakbyśmy biegli kilka godzin. Może było to spowodowane narzuconym szybkim tempem przez Mohatu. Gdy w końcu dobiegliśmy wszystko było tak jak zostawiliśmy. Wszędzie był spokój.
Popatrzyłam na przywódcę Gwiezdnego Stada. Mohatu głośno odetchnął z ulgą. Po chwili podszedł do nas Haraka.
-Gdzie jest Leoa? - spytał przywódca.
-Poszedł na polowanie - odpowiedział lew.
-Nie dobrze - powiedział Mohatu.
-Ma odłożyć kapucynkę? - zapytałam nie wiedząc co o tym wszystkim myśleć.
-Tak- odpowiedział szybko Mahatu.
-Gdy wróci Leoa powiedz, by przyszedł do mnie - zwrócił się jeszcze do Haraki po czym odszedł do jaskini. Odwróciłam się do sterty ze zwierzyną. Gdy zostawiłam kapucynkę przycupnęłam obok próbując połączyć fakty. Nawet nie zauważyłam gdy podszedł do mnie Toren z Lunną.
-Cześć Asha- przywitała mnie radośnie Lunna.
-Cześć mała- odpowiedziałam uśmichając się.
-Słyszałem, że dobrze Ci poszło podczas polowania. Może jutro wybierzemy się w dwójkę, co ty na to? - zapytał mnie przyjaciel. Zaczerwieniłam się z powodu pochwały.
-Pewnie pokażę Ci jak polują zawodowcy - odpowiedziałam z nutką pewności w głosie. Toren roześmiał się.
-Chętnie poznam twoje tajne sekrety polowania - powiedział.
-Ja też chce iść na polowanie - krzyknęła Lunna.
-Przykro mi, ale jesteś jeszcze zamała - odpowiedził jej jakiś głos. Wszyscy troje obróciliśmy głowy i zobaczyliśmy Tofauti, czyli matkę Lunny. Toren zmrużył oczy.
-Lunna pójdzie z nami - odpowiedział zdenerwowany.
-Nie będę obcemu lwu powierzała mojej księżniczki- odpowiedziała lwica. Toren skoczył i wylądował tuż przed Tofauti. Niemal stykali się czołami.
-Jestem jej przyrodnim bratem i umiem się nią zaopiekować - odpowiedział zły.
-Jesteś tak samo nieodpowiedzialny jak twoja matka - powiedziała ostro lwica. - Chodź Lunna z dala od tego wybryku natury - dodała szybko.
Lunna niechętnie ruszyła za matką. Ta cała sytuacja była spowodowana incydentem, który pojawił się jeszcze przed narodzinami Torena i Lunny. Otóż matka Torena nie chciała go wychowywać i oddała go Kifale, czyli prawdziwemy ojcu Torena. Sama odeszła z Gwiezdnego Stada. Nie znam jej imienia, gdyż głupio mi było zapytać o to. Później Kifale związał się z Tofauti, która urodziła Lunnę. Jednak Tofauti nigdy nie lubiła matki Torena, a że Toren jest do niej podobny i z wyglądu i charakteru to Torena wręcz nienawidzi. To wszystko mi powiedział Nasir, chociaż nie wspomniał o imieniu lwicy. Podeszłam do Torena.
-Nie martw się może uda się nam ją przekonać, aby Lunna z nami poszła - powiedziałam próbując go pocieszyć.
-Nie chodzi tylko o tą sytuację tak jest za każdym razem. Zawsze chciałem mieć rodzeństwo, a gdy w końcu dostałem siostrę przyrodnią to nie wolno mi się do niej zbliżać- powiedział zły.
-Porozmawiaj z ojcem. Kifale na pewno coś na to poradzi - zaproponowałam. Toren mruknął coś jeszcze pod nosem i odszedł. Szkoda mi było przyjaciela. Przypadkiem zauważyłam wchodzącego do jaskini Leoa. Ten smród na pewno musi oznaczać coś. Inaczej Mohatu, by tak nie zareagował. A jeśli to zwiastuje kłopoty? To pytanie mąciło mi w głowie.Noi regularność została zachowana. Bardzo mi się ten rozdział podoba. A wy co o nim myślicie? 🙃🙂😀😉
CZYTASZ
Król Lew 4 Przeznaczenie dwóch sióstr (zakończone)
Fantasía,, Dwie siostry jedno przeznaczenie''. Na świat przychodzą dzieci Kiary i Kovu, czyli Leah, Asha i Koda. Leah jest urodzoną przywódczynią i obejmie tron po swoich rodzicach. Koda będzie pomagał siostrze jako przywódca lwiej straży. Natomiast Asha sz...