Jechałam taksówką do kawiarni, w której się umówiłam z Ethanem. Specjalnie wybrałam tą kawiarnie. Jest na drugim końcu Bostonu, wiec jest małe prawdopodobieństwo,że ktoś nas razem zobaczy.
Miałam duży problem w co powinnam się ubrać na spotkanie z nim. Skromnie ? Mogłabym okazać słabość. Wyzywająco ? Może pomyśleć, że takie akcje w klubie są dla mnie normą. Chyba za bardzo wszystko analizuje i roztrząsam. Wiedziałam, że będzie ubrany w garnitur, wiec jakbym założyła jeansy i bluzę wyglądałbym przy nim jak młodsza siostra a nie daj Boże córka. Ubrałam białe eleganckie spodnie z wyższym stanem i beżowy sweter włożony w spodnie. Do tego kawowe szpilki i czarny płaszcz. Elegancko ale nie nad wyraz.
Gdy weszłam do kawiarni rozejrzałam się po niej. Siedział przy stoliku na końcu przytulnego wnętrza. Siedział tyłem do wejścia, wiec nie widziałam jego twarzy. Mój stukot szpilek rozbrzmiał w całym lokalu z każdym kolejnym krokiem. Napięcie i przerażenie we mnie rosło gdy zbliżałam się do stolika. Z chwilą kiedy usiadłam na przeciwko niego zaczęłam tracić pewność siebie. Spojrzał na mnie poważnym wzrokiem i odłożył telefon.
- Harper to co się wydarzyło... - powiedział powoli. A ja nie czekając dłużej mu przerwałam, zanim zdążył skończyć zdanie.
- więcej się nie powtórzy i było ogromny błędem- powiedziałam mając wzrok sklepiony w stolik. Nie miałam odwagi mu spojrzeć w oczy. Zwłaszcza, że to co powiedziałam chyba nie do końca było prawda.
-nie będę cie przepraszał, bo ja także byłem pijany i straciłem kontrole nad sytuacją. Ale nie mogę zapomnieć o twoim zdyszanym głosie proszącym o więcej - powiedział stanowczo po czym kpiąco się uśmiechnął.
Co za dupek jak on śmie? - pomyślałam
Nie patrząc nadal mu w oczy czułam na sobie jego wzrok. Złość i zawstydzenie jednocześnie uderzyły we mnie. Nie mogłam okazać słabości, nie teraz. Nie dam mu kolejnej satysfakcji. Już raz mnie pokonał... Teraz muszę być silna.- chyba byłeś dosyć słaby bo średnio utkwił mi w głowie seks z tobą. -powiedziałam z szydząc z niego.
W tym monecie odważyłam się spojrzeć mu w oczy. Było warto spojrzeć w jego ciemne przenikliwe oczy. Jego mina szybko zrzedła ale po chwili zapanował nad tym i zmienił ją w pełną powagi. Wiadomo, że kłamałam bo seks z nim był niezniesiony ale nie dam mu triumfować.
- nawet kłamać nie umiesz, chyba jedyne co umiesz to dupy dawać - powiedział szyderczo.
Wiedziałam, że tak nie myśli tylko stara mi się dopiec tak jak ja jemu. Ale teraz to nie miało znaczenia, wkurwił mnie tymi słowami niemiłosiernie. Nie czekając dłużej wzięłam duży zamach i wycelowałam mu w policzek mocne uderzenie. Czując jak piecze mnie rękę ogarnęła mnie duża satysfakcja. Chciał udawać , że go to nie ruszyło ale na jego czerwony lekko zarośniętym policzku było wymalowane coś innego. Zauważyłam jak napiął szczękę i jeden kącik ust drgnął ku górze.
Nie czekając dłużej, wstałam z krzesła rzucając mu ostatnie spojrzenie. Zmierzałam w stronę wyjścia, gdy za swoimi plecami usłyszałam :
- Harper mam coś twojego - oznajmił chłodno bez uczuć.
Stałam w miejscu, zastanawiając się czy dłużej tracić czas na niego. Próbując przypomnieć sobie co mogłam zostawiać w hotelowym pokoju. Nic nie przychodziło mi na myśl, wiec postawiłam nie ryzykować i wrócić do stolika.
- co niby masz mojego ? - powiedziałam stanowczo, nie chcąc przedłużać zbędnie tej rozmowy.
Zaczął szukać czegoś po kieszeniach i zamurowało mnie gdy zauważyłam,że wyciągnął moje czarne koronkowe stringi.
- No nie wierze, jak można być takim palantem ? - pomyślałam.- To nie to ale tego akurat nie oddam- powiedział śmiejąc się pod nosem. Zgniótł w dłoni moje stringi i schował do kieszeni płaszcza. Grzebiąc druga ręka nadal w kieszeni.
- myśle, że twój dowód osobisty przyda ci się- powiedział łagodnie wyciągając go z kieszeni.
Boże nawet nie pomyślałam o tym.. Całe szczęście,że on miał mój dowód. Mógł zostać w klubie a wtedy pewnie nigdy więcej bym go z powrotem nie odzyskała.
- dzięki, a teraz muszę iść się pakować. Żegnam- rzuciłam oschle i wstałam z krzesła kierując się do wyjścia.
On jest pojebany, kiedy zabrał moje stringi ? Niestety na to pytanie jak i na wiele innych nie znałam odpowiedzi.
—————————————————————
Po powrocie szybko spakowałam walizkę i pożegnałam się z Madison, która nadal się uczyła na egzaminy. Pojechałam taksówka na lotnisko w Bostonie. Moje rodzinne miasto to Nowy Jork, jest oddalony około 4h jazdy samochodem. Ale mając pieniądze nie będę tracić na to czasu kiedy lotem samolotem trwa 1,5h. Lotnisko było zatłoczone jak zawsze. Większość ludzi spieszymy krokiem wraz z walizka zmierzała lotnisko. Zadziwiająco szybko zajęłam miejsce w samolocie przy oknie. Nie bałam się latać samolotem, może dlatego,że tak często musiałam nim się przemieszczać ?
Lot minął szybko i bez opóźnień, żółtka nowojorską taksówkę złapałam bez problemu. Pełno ich się ustawia pod wejściem lotniska. Zmierzając zatłoczone ulice odrazu poczułam aurę tego miasta. Może wynika to z sentymentu do tego ile lat tu mieszkałam. Sama nie wiem ale wyjątkowość tego miasta odrazu mnie uderzyłam. Teraz sobie uświadomiłam jak uśmiecham się do szyby spoglądając na miasto. To była dobra decyzja by tu przyjechać.
W chwili kiedy stanęłam przed swoim rodzinnym domem, który był na obrzeżach miasta poczułam narastająca frustracje. Na myśl o tym jak rodzice będą mnie dręczyć pytaniami i kazaniami dostałam gęsiej skórki na ciele. Może to od chłodnego powietrza ?
Kiedy przekroczyłam próg drzwi odrazu poczułam uderzający do moich nozdrzy zapach obiadu. Oczywiście wiedziałam, że to nie mama go zrobiła. Moi rodzice nie tracili czasu na gotowanie, wyręczała ich w tym gospodyni domowa. Szkoda im było marnować czas w kuchni. Łatwiej było zapłacić komuś za to. Mnie niestety nie było stać na taki standard życia, bo po awanturze z rodzicami odcięli mnie całkowicie od swoich pomiędzy, dlatego musiałam się utrzymywać sama. Ich zdaniem nie szanuje i nie zasługuje na ich pieniądze. A ja po prostu nienawidzę wyręczenia się pieniędzmi, miłości nie da się kupić za pieniądze. Teraz chociaż nie boje się im sprzeciwić i wyrazić własnego zdania. Z salonu wyszła mama patrząc na mnie z ledwo dostrzegalnym uśmiechem
- o jesteś już, obiad czeka na ciebie- powiedziała i odwróciła się zmierzając do salonu.
Nigdy nie byli wylewni w swojej miłości do mnie. A o jakiejkolwiek czułości mogłam jedynie pomarzyć. Ale liczyłam na milsze powitanie.
Oczywiście nie mogłam zjeść obiadu w spokoju bo obydwoje zasypywali mnie pytaniami. Nie chciałam kolejnej awantury na początku przyjazdu. Na rodzinna awanturę przyjdzie jeszcze czas.
Przegryzłam mocno wargi i starałam się ich nie słuchać. Czekałam jedynie na spotkanie z moja siostrą ale ma jutro dopiero przyjechać. Ona uratuje mnie od rodziców i przy okazji dobrze wesprze.
CZYTASZ
ZALICZENIE ( ZAWIESZONE)
RomanceHarper jest studentka prawa na uniwersytecie Harvardu. Z trudnością się dostała do prywatnej uczelni a presja rodziców jej nie pomaga. Niewielu stać aby zapłacić czesne na tak prestiżowej uczelni , w tym Harper. Po mimo trudności dobrze odnajduje s...