Josuke Higashikata x Reader

395 21 5
                                    

I/P- imię pielęgniarki
U/D - ulubione danie

Odkąd pamiętam, moje zdrowie było kruche. Często miewałam gorączki, bóle stawów, przeziębienia. Gdy miałam 5 lat miałam silne zapalenie płuc, przez co leżałam w szpitalu pół roku.

Nie byłam lubiana w szkole. Tak naprawdę nie bywałam tam często. Ciągle jakieś badania, prześwietlenia, pobierania krwi. Nie miałam nawet czasu dobrze zapoznać się z moją klasą.

Nie byłam jednak samotna. Dość często odwiedzał mnie mój nowy przyjaciel, Josuke.

Poznaliśmy się podczas, gdy odwiedzał swojego przyjaciela z sali obok. Byłam wtedy w szpitalu, przez pogorszenie się stanu mojego zdrowia. Musiałam pilnie iść się czegoś napić, a po wodzie obok łóżka została pusta butelka. Wstając, założyłam moje kapcie i ruszyłam w stronę drzwi. Trzęsłam się i nie mogłam utrzymać równowagi. Gdyby nie barierka przy ścianie, już dawno całowałabym zimną podłogę.

Stawiałam małe kroczki, a z każdym kolejnym oddychało mi się coraz gorzej. W połowie drogi zrobiło mi się słabo. Kolana się ugięły, a kaszel sam wydostawał się z mojego gardła. Czułam, że upadam, ale  jakimś cudem nie zdołałam dotknąć podłoża.

- Hej, wszystko w porządku? - nie przestawałam kaszleć.

---------------------------------------

Pielęgniarka zaprowadziła mnie do pokoju, a po odwiedzinach lekarza, dostałam jakieś leki. Chciałam chwilkę się zdrzemnąć, ale usłyszałam ciche pukanie. Spojrzałam w tamtym kierunku i zobaczyłam wysokiego chłopaka.

- Cześć... jak się czujesz?

- Przepraszam, ale czy my się znamy? - zapytałam.

- Yyy... wtedy na korytarzu... - potarł swój kark.

- To ty mi pomogłeś? Dziękuję. - uśmiechnęłam się lekko.

- Chorujesz na coś? - podszedł i usiadł obok mnie.

- Tak... tak naprawdę to jestem tu dość często... Wiesz... jakieś badania, leki..

- Masz tak od urodzenia?

- Tak jakoś wyszło. - uśmiechnęłam się ponownie. - A czy ty masz taką dziwną fryzurę też od urodzenia? - zaśmiałam się.

- Nie - zaczął się śmiać. - Gdy byłem mały, dostałem strasznie wysokiej gorączki, a samochód, którym kierowała moja mama, utknął w śniegu. Jakiś mężczyzna, choć nie wiem skąd znalazł się na takim uboczu,  pomógł nam, a ja zauważyłem tylko jego fryzurę. Od tego czasu właśnie taką noszę - wskazał na swoją głowę.

- Przepraszam, że się zaśmiałam. To było nie na miejscu.

- Nic się nie stało. Naprawdę. - uśmiechnął się.

------------------------------------------

Rozmowa się rozwinęła. Josuke jest bardzo miły. Polubiłam go. Nie patrzy na mnie jak na jakąś porcelanową lalkę, którą łatwo można zepsuć, a jak na normalną, zdrową dziewczynę.

Po tygodniu wypisano jego przyjaciela. Wiedziałam, że Josuke przestanie do mnie przychodzić. Nie nastawiałam się na żadną przyjaźń, ale naprawdę go polubiłam. Mogę nawet powiedzieć, że zaczynał mi się podobać.

Kolejny poniedziałek, kolejne nudne godziny w szpitalnym łóżku, kolejne dawki leków. Powoli wracałam do zdrowia. No... powiedzmy. Czasem zaczynałam mieć dość tego życia. Dlaczego nie mogę wychodzić codziennie ze znajomymi? Dlaczego nie mogę chociaż raz w tygodniu nie pójść do szpitala na kontrolę? Dlaczego nie mogę być jak inni... Leżę tu sama 24/7. Obejrzałam już chyba wszystkie seriale, które istnieją, a napewno potrzymają mnie tu dobre kilka miesięcy...

Usłyszałam pukanie, a po chwili drzwi się otworzyły:
- Hej T/I, Co tam?
- Josuke? Przecież twojego przyjaciela wypisali prawie tydzień temu, po co tu jeszcze przychodzisz?
- Dla ciebie. - Poliki mnie zapiekły.
- Naprawdę? - zapytałam, odwracając głowę.
- Tak. Bo widzisz T/I... naprawdę cię polubiłem. Jeśli ci to nie przeszkadza, mogę przychodzić częściej. Chcę wiedzieć, jak się czujesz, czy dobrze się odżywiasz...
- Byłoby mi naprawdę miło - uśmiechnęłam się.

———————————————-
- T/I! - wbiegł Josuke. - Pozwolili nam wyjść na spacer!
- Naprawdę? Jak wspaniale. Ale jak udało ci się ją namówić? Pani I/P jeszcze nigdy nie zezwoliła, żebym mogła wyjść.
- Każdy ma swoje sposoby- puścił mi oczko. - No już. Zbieraj się.
- Mógłbyś wyjść? Muszę się przebrać.
- A! Tak, już wychodzę.

Siedziałam na wózku, który prowadził Josuke. Wcześniej jeszcze przykrył mnie kocem, żebym nie zmarzła. Nie wiem czy mi się wydawało, ale od momentu wyjścia na plac obok szpitala, chłopak wydaje się poddenerwowany.
- Josuke, czy coś się stało? - zapytałam ze zmartwieniem.
- Tak... znaczy nie. Znaczy tak...chyba?
- Co?
- Bo... T/I, ja muszę ci coś powiedzieć...- zablokował koła wózka i uklęknął przy mnie, dotykając moich kolan. - Kocham cię T/I. Zakochałem się w tobie, od razu gdy zobaczyłem twój uśmiech. Kocham go i to na niego chcę patrzeć każdego dnia. Ale nie tylko to kocham. Uwielbiam twój śmiech, choć czasem jest trochę dziwny, twoje poczucie humoru, to jak dobra jesteś dla ludzi i to, że mimo ciągłego pobytu w szpitalu nie poddajesz się. Kocham cię i gdyby nie to, że jesteśmy w liceum, oświadczyłbym ci się tu i teraz.
- Josuke...- rozpłakałam się.
- Co się stało? Powiedziałem coś źle? Jeśli nie czujesz tego samego to nic nie szkodzi. Naprawdę. T/I...
- Też cię kocham...bardzo...

Nie musiałam dłużej czekać na jego reakcje. Przytulił mnie delikatnie, a ja oparłam głowę o jego ramię.
- Jestem trochę zmęczona. Możemy już wracać?
- Oczywiście. Nie jest ci za zimno? Może dać ci kurtkę? A może jesteś głodna? Wiem, że lubisz U/D, a dawno go nie jadłaś. Może zrobię je dla ciebie i przyniosę? Albo może wolałabyś coś poczytać? Ostatnio dostałem...
- Josuke... - zaśmiałam się. - Jestem po prostu trochę zmęczona. Nic mi nie będzie, spokojnie. - posłałam mu pełen miłości uśmiech.

One shoty z JojoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz