Rohan Kishibe x Reader

248 14 13
                                    

- Tylko nie otwieraj oczu, dopóki ci nie pozwolę.

- Tak, tak, wiem. Mam tylko nadzieje, że mnie nie zabijesz i nie sprzedasz moich organów - zaśmiała się cicho dziewczyna. Nie usłyszała jednak odpowiedzi. - Rohan? - zapytała niepewnie, ale usłyszała tylko jego ciepły i kojący głos.

- Kochanie, przecież żartowałem - zaśmiał się.

- No ja mam nadzieje...- zamilkła.

Jej chłopak poinformował ją o kilkuminutowej drodze, zakończonej, ponoć, niezwykłą niespodzianką. Tymczasem ta ,,kilkuminutowa droga" trwa już dobrą godzinę.
- Kochanie...ja naprawdę już nie dam rady iść...

- Już jesteśmy...- puścił jej dłoń i odsunął się o kilka kroków. - Już. Możesz zdjąć opaskę - odrzekł.
Kobieta ściągnęła nakrycie i zaniemówiła.

- Rohan...

- Ta da! - zaśmiał się. - Przygotowywałem się od tygodnia. Mam nadzieje, że ci się podoba.

- Podoba? Rohan, przecież to jest przepiękne! - Jeszcze raz spojrzała na pięknie ozdobiony fragment łąki. Lampki, w kształcie żarówek, które były zawieszone na pobliskim drzewie, dodawały wspaniałego klimatu. Na trawie, swoje miejsce znalazł duży czerwony koc, a wysoka trawa wokół niego, stwarzała trochę ,,prywatności". Zerknęła jeszcze na koszyk, który leżał na materiale. - Kochanie...? - zaczęła, zerkając na wiklinowy przedmiot.

- Zrobiłem coś bardzo dobrego.

- A co?

- Chodź - wyciągnął do niej dłoń. Przyjęła ją i usiedli na kocu. Mężczyzna zaczął otwierać koszyk i wyjmować po kolei dwa kieliszki do wina, szklaną butelkę z rocznikiem na swojej etykiecie, dwa białe, porcelanowe talerze i styropianowy pojemnik do przetrzymywania i, zachowywania odpowiedniej temperatury, żywności.

- Naprawdę sam to zrobiłeś?

- Tak - odrzekł od razu, po czym otworzył i nalał trunek do obu naczyń. Otworzył też pojemnik, z którego wydobywał się przyjemny dla nozdrzy zapach makaronu.

- A...z jakiej to okazji? - zapytała niepewnie kobieta, przerywając tym samym chwilę ciszy.

- Z pewnej bardzo ważnej okazji.

- Czyli?

- Dowiesz się za chwilkę, poczekaj kilka minut.

- Ale Rohan... proszę, wiesz, że nie lubię czekać...- złapała jego przedramię.

- Nie

- Proszę...

- Nie

- Tak bardzo proszę...- pocałowała jego policzek.

- Ygh...dobra! - zdołał się przekonać. Mężczyzna wstał.

- He? Znowu gdzieś idziemy? - zapytała.

Mężczyzna nie odpowiadał. Stanął na nogach pewniej i wziął kilka wdechów. Spojrzał w oczy swojej dziewczyny jeszcze raz i uśmiechnął się na widok jej zdziwionej twarzy. Odchylił swoją głowę, ku świecącemu księżycowi z obstawą w postaci gwiazd. Wiedział, że to ten moment. Włożył swoją dłoń do kieszeni i uklęknął.

- T/I T/N...

- Co ty tak formalnie - zaśmiała się.

- Nie przerywaj, bo psujesz chwilę- odrzekł. - Kiedy cię poznałem, od razu wiedziałem o tobie wszystko. Mogłem czytać z ciebie jak z otwartej księgi...I właśnie to w tobie kocham. Kochałem od początku. Dziękuję, że byłaś ze mną w każdym złym, smutnym i dobrym momencie mego życia. Dziękuję, że pomagałaś mi w mojej pracy, choć wiem jak bardzo tego nienawidzisz. Przepraszam, że sprawiałem ci przykrości i problemy...wiesz jaki jestem...- odwrócił na chwilę wzrok. - Nigdy nie spotkałem wspanialszej kobiety. Jesteś piękna, mądra, wyrozumiała, miła...Nadal się zastanawiam co robisz z takim idiotą - zaśmiał się smutno. - Chciałbym spędzić z tobą resztę mojej egzystencji. Chcę razem brnąć w to gówno, zwane inaczej życiem. Wierzę jednak, że z tobą wszystko będzie prostsze, piękniejsze...- Spojrzał w jej oczy, po raz kolejny. - T/I T/N...czy zechcesz popełnić największy błąd w swoim życiu i zostać moją żoną? - otworzył przed nią czerwone pudełko w kształcie serca, tym samym eksponując jej przedmiot znajdujący się w środku.

- Rohan...

- Proszę powiedz coś. Cokolwiek.

- Nie...

- Rozumiem... - spuścił swój smutny wzrok. - Niepotrzebnie się pospieszyłem...przepraszam...

- Nie o to mi chodziło! - odpowiedziała emocjonalnie. Mężczyzna nawet nie spostrzegł, a trzymał ją w swoich objęciach i dotykając jej usta swoimi. - Wyjdę za ciebie Rohanie Kishibe...

- Chwila...

- Chciałam cię pocałować i powiedzieć ,,tak", jak w filmach. Chciałam zrobić klimacik - uśmiechnęła się.

- I DLATEGO SKAZAŁAŚ MNIE NA PRZEDWCZESNY ZAWAŁ?!- podniósł głos.

- Oh...stary Rohan wrócił- odsunęła się od niego i jak gdyby nigdy nic zaczęła nakładać sobie na talerz jedzenie.

- Wyszło mało romantycznie - odrzekł po chwili mężczyzna.

- Nie było aż tak źle. Twoja przemowa wyszła super - uśmiechnęła się.

- Dziękuję, pisałem ją przez pięć dni, a i tak połowy zapomniałem - zaśmiał się.

- He? - zatrzymała swój widelec przed talerzem. - Oj, tak tego nie zostawimy. Zaczynaj od nowa. Chcę ją usłyszeć w wersji premium - powiedziała z pełną buzią makaronu.

- Bardzo zabawne...- prychnął pod nosem.

- Ale ja nie żartuję. Chciałabym ją usłyszeć w pełnej okazałości, no, dalej - machnęła zachęcająco dłonią.

- Nie ma mowy - spojrzał na nią. - Drugi raz się tak nie skompromituję.

- Szkoda... Założyłam dziś nowo kupioną bieliznę i chciałam...

- T/I T/N... - pojawił się przed nią nagle, klęcząc na prawym kolanie. T/I nie dała mu dokończyć. Tak bardzo ukochany przez niego dźwięk rozbrzmiał w jego uszach.

- Przepraszam...- otarła łezkę rozbawienia. - Czułam potrzebę...

- Śmiania się ze mnie? - Dokończył Rohan.

- Tak, przepraszam kochanie...- wzięła do swojej zimnej już dłoni jego cieplejszą odpowiedniczkę. - Wciąż jestem zła za ten zbity talerz.

- Przecież przepraszałem cię ponad godzinę... I specjalnie poleciałem do Włoch, żeby zdobyć dokładnie taki sam, doceń to.

- Dobrze, dobrze. Dziękuję...- zadrżała lekko.

- Chodź, wracajmy - odrzekł ciepło z troską.

- Ale jeszcze nie zjedliśmy - wskazała na styropian.

- Nie chcę, żebyś była chora. Wracamy.

- Dobrze...- wstała i zaczęła sprzątać. Nie trwało to jednak długo. - Przecież ci pomogę.

- Stój tu i poczekaj - okrył ją innym kocem i zaczął zbierać naczynia.

- Przepraszam - powiedziała nagle.

- Za co? - odpowiedział, w między czasie sprzątając.

- Tyle się natrudziłeś z przygotowaniem niespodzianki, a przeze mnie znowu coś nie wyszło...- uśmiechnęła się smutno.

- Nie mów tak, niespodzianka się udała. A poza tym...- stanął przed nią i chwycił jej dłonie. - Mam nadzieję, że nie do końca żartowałaś z tą bielizną...- ucałował punkt na jej czole.

One shoty z JojoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz