Caesar Zeppeli x reader

39 2 7
                                    

Uwaga! Mogą pojawić się lekkie spojlery z drugiego partu.
_____________________________

- Przepraszam, mogłaby się pani przesunąć? - usłyszałam cichy szept, który trochę mnie zaskoczył, gdyż w budynku znajdowałam się tylko ja i wolnych miejsc było conajmniej czterdzieści.
- Tak...oczywiście - posłusznie przeniosłam swoje ciało o niecałe pół metra. Wtedy spojrzałam na mężczyznę, który postanowił przerwać panującą w kościele ciszę. Był postawnej budowy i gdy zauważyłam jak ,,wielki" jest, trochę się spięłam. Wtedy zobaczyłam jego oczy. Zielone ślepia, które wyglądały jakby od dawna nie miały powodu do radości. Ich pustka i wysuszenie wskazywało na to, że nie był to najlepszy okres jego życia.

Blondwłosy mężczyzna, a może raczej chłopak pochylił się opierając łokcie o swoje kolana. Nie dał rady jednak ukryć kilku łez, które spadły na drewniany, kościelny podnóżek. Niezwłocznie podałam mu chusteczkę, którą wcześniej wyjęłam z małej torebki leżącej tuż obok mnie. Delikatnie dotknęłam nieznajomego, aby się nie wystraszył. Chłopak spojrzał mi prosto w oczy, a potem skierował wzrok na trzymany przeze mnie kawałek materiału.
- Dziękuję...- wyszeptał i z delikatnym uśmiechem przyjął chusteczkę.

Z jednej strony chciałam mu pomóc, ale z drugiej bałam się zareagować w jakikolwiek sposób. Nie znałam go i nie wiedziałam co zrobi jeśli mu ją zaoferuję. Nigdy nie należałam do osób pewnych siebie i każda rozmowa z człowiekiem, szczególnie obcym, była dla mnie wyczynem na miarę wspinaczki na najwyższy szczyt kuli ziemskiej.
Serce chciało działać i czułam to przez jego szybkie bicie. Uderzało gwałtownie o moją klatkę piersiową, wydając przy tym charakterystyczny dźwięk, który słyszałam tylko ja. Jednak umysł kazał mi siedzieć cicho, nie wychylać się i nie zwracać na siebie uwagi..., ale może nieznajomy obok mnie potrzebuje pomocy? Może nasze spotkanie nie jest przypadkowe?

Pieprzyć to

- Przepraszam...- zaczęłam nieśmiało, lekko dotykając jego umięśnionego ramienia. Chłopak odwrócił się w moją stronę i w tym momencie zaczęłam odczuwać niebywały stres. - Nie chcę być nachalna i wścibska, ale...czy chciałbyś z kimś porozmawiać? - spuściłam wzrok na swoje nerwowo poruszające się dłonie. - Zauważyłam, że jesteś przybity i może będę w stanie ci pomóc lub chociaż wysłuchać...- powiedziałam na jednym wdechu. Serce jeszcze bardziej przyspieszyło, o ile to jeszcze możliwe, gdy chłopak spojrzał mi prosto w oczy.

- Nie wiem czy ktokolwiek jest w stanie mi pomóc - uśmiechnął się smutno i przycisnął dłoń do swojego czoła, zasłaniając tym połowę twarzy. Drugą dłoń umieścił na ławce, tuż obok mojej...- Zabiłem mojego ojca...

Otępiałam. Nie sądziłam, że usłyszę aż tak ,,brutalne" wyznanie od nieznajomego. Szybko usłyszałam w sobie głos, który kazał mi zostać i być przy nim, wysłuchać jego historii. Dotknęłam niepewnie jego dłoni, po czym złączyłam nasze palce. Chciałam zachęcić go do dalszego mówienia, żeby wyrzucił z siebie wszystko co tylko miał na sercu.

- Ojciec odszedł od nas gdy byłem mały...Zostałem sam z rodzeństwem. Bez rodziców i bez pieniędzy...bez żadnego wsparcia. Znienawidziłem go...- pojedyncza łza spłynęła mu po poliku, lecz szybko ją starł. - Wpadłem przez to w niezłe gówno. Kradłem, krzywdziłem ludzi...- ścisnął moją dłoń, jakby była jego ostatnia deską ratunku. - Gdy go spotkałem...mojego ojca...chciałem go zabić. Czułem potrzebę zemsty za te wszystkie lata w cierpieniu i samotności, ale gdy za nim poszedłem zobaczyłem coś, czego nigdy nie widziałem. Coś dzięki czemu zrozumiałem, dlaczego ojciec nas opuścił. Nawet nie wiem jak to opisać, żebyś nie wzięła mnie za dziwaka, ale wyglądało to jak ludzie zamknięci w skale...- zdziwiłam się, to fakt, ale nie potrafiłabym nazwać go ,,dziwakiem". Nie wtedy gdy siedzi obok mnie i jest bliski płaczu. W totalnej rozsypce. - Rzucił mi się wtedy w oczy kamień. Piękny, lśniący klejnot, który przyciągał mnie do siebie niczym magnes. Chciałem go dosięgnąć, ale mój ojciec za wszelką cenę chciał mi w tym przeszkodzić...Ale było za późno...- kilka słonych łez dotknęło drewnianej podłogi. - ochronił mnie, a nawet nie wiedział, że jestem jego synem...to moja wina. To przeze mnie ten pieprzony kamień go zabił! - rozpłakał się całkowicie. Wył, a ja nie mogłam zrobić nic innego niż go słuchać i tam być. - To przeze mnie umarł i nawet nie wiedział, że to ja... nie pożegnałem się z nim...- gwałtownie usiadł na wprost mnie. - Czy jestem złym człowiekiem?! - zapytał płacząc.

Kompletnie nie wiedziałam co począć. Przede mną siedział dorosły chłopak, który podzielił się, prawdopodobnie, największą tajemnicą w swoim życiu z nieznajomą dziewczyną...

Objęłam go, najczulej jak tylko byłam w stanie. Poczułam jak on sam zaciska swoje ramiona na moim ciele jakby bał się, że zaraz go zostawię. Nie mogłabym tego zrobić. Chciałam z nim być i wspierać. Wiedziałam, że nie powinien być teraz sam.
- Nie jesteś złym człowiekiem...- szepnęłam.
- Nie wiesz ile złego zrobiłem - pociągnął nosem.
- To prawda, ale czuję, że mam rację. - Pocierałam dłońmi jego plecy, aby go uspokoić. - Nikt o złym sercu nie rozmawiałby z nieznajomą osobą o czymś takim...Mogę tylko domyślać się jak ciężko ci jest, ale wiedz, że nie jest to twoja wina. Zamiast zadręczać się przeszłością pomyśl o przyszłości. Pomyśl jak wiele dobrego możesz jeszcze zrobić. Wiem, że będzie dobrze...

——————————————————————

Gdy blondwłosy chłopak trochę się uspokoił, siedzieliśmy kilka minut w ciszy. Ten jednak nadal trzymał moją dłoń. Co wcale mi nie przeszkadzało. Na dworze robiło się już trochę chłodno, a duża męska dłoń delikatnie mnie ogrzewała, dzięki czemu było mi ciepło chociaż w tamtym miejscu. Chwilę póżniej poczułam ciężki materiał na swoich barkach, który należał do mojego ,,kompana".
- Dziękuję...- tylko to byłam w stanie wypowiedzieć.

Zarumieniłam się na ten gest i trochę speszyłam. Chłopak to zauważył i uśmiechnął. Nagle zabrzmiał dzwon kościoła. Wybiła godzina dwudziesta.
- Muszę już wracać...- wyznał.
- Miło było cię poznać. Mam nadzieję, że wszystko się ułoży - uśmiechnęłam się szczerze. Chłopak wyglądał jakby nad czymś myślał. Jednak po chwili znów do mnie ,,wrócił".
- Jestem Caesar. Caesar Zeppeli...- wyciągnął dłoń w moim kierunku.
- T/I...T/I T/N...

Po tym zrobił coś, czego się nie spodziewałam. Gdy chwyciłam jego rękę, pociągnął mnie ku sobie i złączył nasze usta. Na początku byłam zdziwiona i przerażona jednocześnie. Obcy facet właśnie mnie całuje, a najgorsze jest to, że niesamowicie mi się to podobało...Oddawałam pocałunek. Caesar dołączył do niego język, przez co był bardziej namiętny, a zarazem subtelny. Chwycił mnie w talii, aby mieć do mnie lepszy dostęp. Odsunął się na mniej niż centymetr i ostatni raz, krótko ucałował moje lekko zaczerwienione usta. Byłam zdezorientowana.
Co się właśnie stało...

- Muszę już iść - odsunął się, wstał i skierował do wyjścia. Czułam jakby miał zniknąć...na zawsze. Mimo tego, że poznałam go trochę ponad godzinę temu, nie chciałam żeby odszedł.
- Caesar! - zatrzymał się tuż przed wyjściem z kościoła. Spojrzał na mnie ciepłym wzrokiem. - Zobaczymy się jeszcze tutaj? - chłopak pokręcił przecząco głową.
- Znajdę cię gdzieś indziej... obiecuję - uśmiechnął się i spojrzał na wystrój budynku. - Nigdy nie lubiłem krzyży...

———————————————————————
Witam. Dzisiaj zaczęły się dla niektórych wakacje. W sumie to wczoraj. Życzę wam, żebyście przeżyli je jak najlepiej i jak najbezpieczniej. Pamiętajcie aby o siebie zadbać. O swój umysł i ciało. Nakładajcie kremy z filtrem, zakładajcie czapki i uważajcie na kleszcze, bo to są małe skurwysyny...

Życzę Wam wszystkim miłego weekendu lub tygodnia i mam nadzieję, że jesteście zdrowi i szczęśliwi ❤️

One shoty z JojoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz