Kars x Reader część pierwsza 🤫

360 23 4
                                    

Nasza relacja jest naprawdę specyficzna. Poznaliśmy się w klubie, który znajdował się w centrum naszego miasta. Rozmawialiśmy, piliśmy, tańczyliśmy, piliśmy coraz więcej i... jakoś tak wyszło...

Obudziłam się, widząc jak jego wielkie ramiona obejmują moją talię. Szczerze mówiąc, wystraszyłam się, ale gdy przypomniałam sobie wydarzenia z nocy... mogę powiedzieć tylko jedno: To był najlepszy seks w moim życiu. O Boże! Jak można być jednocześnie władczym i opiekuńczym w łóżku?! Gdy seksi pan otworzył swoje piękne ślepia, nie wstał i nie wyszedł, tylko zaczął całować moją szyję. Z racji, że moje ,,pragnienie" zostało zaspokojone, nie chciałam kontynuować dalszych wydarzeń. Odsunęłam się lekko, co mu się ewidentnie nie spodobało. Zaczęłam się ubierać, a on zapytał:
- Dlaczego tak szybko uciekasz, księżniczko?
- Muszę iść do pracy. - od razu odpowiedziałam.
- Odebrać cię później?
- Nie.
- Ej...co ty taka spięta?
- Może dlatego, że przespałam się z typem, którego nie znam?!
- Kars. Miło mi - uśmiechnął się i wyciągnął do mnie dłoń.
- Co?- trochę mnie to zdziwiło. - T/I... - dotknęłam jego rękę, a on wykorzystując to, przyciągnął mnie do siebie i przytulił. - Co ty robisz?! Jakbyś jeszcze nie zauważył, śpieszę się.
- Zawiozę cię do pracy. Zostań tak przez chwilę okej? - przybliżył sobie mnie jeszcze bardziej i zaczął wąchać moje włosy.
- Kars... możemy już iść?
————————————
- Dzięki za podwózkę...- powiedziałam, otwierając drzwi samochodu.
- Naprawdę nie ma za co. O której kończysz?
- Po co ci ta informacja...?
- Piękna kobieta nie powinna wracać sama, gdy jest ciemno- puścił mi oczko.
- Zboczeniec - burknęłam pod nosem. Mężczyzna ciagle patrzył w moje oczy, a ja nie mogłam dłużej tego wytrzymać- Jezu dobra! Kończę o 20.
- Dobra dziewczynka - uśmiechnął się ciepło. - Będę chwilę przed. Do zobaczenia, T/I.
———————————
Wychodząc z budynku, miałam wielką nadzieje, że Kars zapomniał o tym co powiedział albo nie miał czasu czy coś...ale. Czekał, opierając się o swoje auto i trzymał jebany bukiet kwiatów w dłoniach.
- I jak minęła praca? - zapytał z tym samym, ciepłym uśmiechem.
- Po co te kwiaty? Idziesz na cmentarz?
- Dobrze wiesz, że są dla ciebie- przewróciłam oczami.
- Możemy już jechać, proszę?
- Tak, pewnie.

Przez całą drogę chłopak próbował nawiązać ze mną jakąkolwiek rozmowę, ale niekoniecznie miałam na to ochotę. Próbowałam nie zwracać na niego uwagi, ale zmieniło się to, gdy poczułam jego silną dłoń na moim udzie.
- Dlaczego mnie unikasz? - zapytał spokojnym i głębokim głosem.
- Nie unikam...
- Nie? Napewno? - zerknął na mnie, po czym wrócił wzrokiem na drogę.- Próbuję z tobą rozmawiać. Chcę cię poznać, ale nie odpowiadasz nawet na moje pytania...
- Bo... Po prostu czuję się jak jakaś...łatwa laska na jedną noc. - Oczy zaszły mi łzami. - Kurwa co ja mówię. Przecież właśnie na taką wyszłam - zaśmiałam się smutno. Kars zjechał na pobocze.
- Nieprawda T/I. Nie jesteś łatwa. - zaczął mnie pocieszać. - Wiesz ile musiałem się starać, żebyś zwróciła na mnie swoją uwagę? A żebyś poszła ze mną...
- Nie kończ.
- Przepraszam...- podrapał się po karku- po prostu chcę ci powiedzieć, że dla mnie wcale nie jesteś dziewczyną na ,,jedną noc" - zrobił znak w powietrzu. - Chcę cię lepiej poznać. Chcę spędzać z tobą czas T/I...- zerknęłam na niego.
- A nie przeszkadza ci to, że na pierwszym spotkaniu już się... no wiesz...
- W ogóle mi to nie przeszkadza. - Uśmiechnął się. - Chciałbym mieć z tobą więcej takich ,,pierwszych spotkań"...
- Przestań, bo się zarumienię- zaśmiałam się. A Kars znowu wjechał na drogę.
- T/I... bo ten...yyy...czy chciałabyś może pójść ze mną na randkę?
- Kiedy?
- Czyli chcesz? - kiwnęłam głową- Może jutro o 18? Jest niedziela więc chyba nie pracujesz, prawda?
- Zgadza się. - potwierdziłam. - A gdzie pójdziemy? Nie chce się ubrać niestosownie...
- Tajemnica, ale nie ubieraj żadnej sukienki czy czegoś. Wybierz coś, żeby było ci wygodnie.
- Dobrze...
—————————————
17:50. Zaraz powinien być. Strasznie się stresuję...

Moje rozmyślenia przerwał dzwonek. Podejrzewałam kto to, dlatego od razu je otworzyłam.
- Cześć T/I, gotowa?
- Tak, tylko jeszcze skoczę do toalety. Wejdź - wpuściłam mężczyznę do mieszkania i skierowałam się do łazienki. Wracając zauważyłam jak ogląda zdjęcia, które stoją na komodzie.
- Kto to? Ten obok ciebie? - wskazał palcem chłopaka, który obejmuje mnie w pasie.
- To jest...
- Masz chłopaka? Nic nie mówiłaś- odwrócił się w moją stronę. - Dlaczego płaczes...
- To nie mój chłopak. - starłam pojedynczą łzę, która uwolniła się, spadając na mój polik- To mój młodszy brat...umarł rok temu...miał nowotwór. Został wykryty za późno, przez co nie zdążył nawet zacząć chemioterapii.
- Gdzie się zaczął? - zapytał chłopak.
- W jelicie. Potem miał przerzuty...całe jego wnętrze było praktycznie zepsute...
- Przepraszam...ja...
- Nic się nie stało. Naprawdę. Najwyraźniej tak musiało być- uśmiechnęłam się lekko, patrząc w jego oczy. - To co? Możemy już iść?
- Napewno chcesz? Wiesz...może wolisz zostać w domu i ochłonąć, czy coś...
- Kars...nie współczuj mi teraz ani nic w tym stylu. - zaśmiałam się. - Chodźmy...

One shoty z JojoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz