Z góry przepraszam, jeśli ten rozdział będzie trochę cringowy, ale czułam wewnętrzną potrzebę napisania tego xd Jeszcze raz przepraszam. Oprócz tego...Hmm...trochę czasy akcji mi się pokićkały xd Nie bijcie proszę.
-----------------------------------
Nastał ten dzień...
Potworny, ale jednocześnie długo wyczekiwany...
Obudziłam się wyjątkowo wcześnie. Mogłam poczuć na skórze ciepłe powietrze, które przedostawało się przez lekko uchylone okno, przepiękny śpiew ptaków, który uspakajał moje myśli i uczucie wypoczęcia oraz chęci do spędzenia tego dnia produktywnie.
Postanowiłam jeszcze chwilę spędzić pod, ogrzaną moim ciepłem ciała, kołdrą. Po kilku mentalnych próbach postawienia stóp na drewnianych panelach, wzięłam się do kupy i wstałam. Nie spodziewałam się jednak, że dzisiaj odwiedzi mnie ON...
- Nie...proszę...nie...
Szybko wbiegłam do łazienki, od razu zakluczając drzwi. Oparłam plecy o ścianę, aby po niej zjechać. Czułam zbierające się łzy, które zaczęły spływać po moich policzkach. Musiałam do niego zadzwonić...Tylko on mógł mi pomóc...Włączyłam telefon, po czym zauważyłam, że zostało mu tylko 5% baterii. Muszę spróbować...Szybko wybrałam kontakt, aby po kilku sygnałach usłyszeć jego głos:
- Co?
- Proszę...
- T/I CO SIĘ DZIEJE! - nagle krzyknął.
- Proszę...pomóż mi...K- połączenie zostało przerwane. Ze złości i bezradności, rzuciłam nim lekko o dywan przy wannie. - Dlaczego teraz?!...
JOTARO POV:
Na początku byłem zły, gdy zadzwoniła. Obudziła mnie. Ale gdy ją usłyszałem...coś musiało się stać. Coś poważnego. Kiedyś skarżyła się na jakiegoś stalkera, ale średnio słuchałem. Szczerze mówiąc...teraz się o nią boję.
Wybiegłem z domu, ignorując krzyki mojej irytującej matki. Miałem kilka kilometrów do jej domu, a wszystkie autobusy były dopiero za godzinę, więc jedyną opcją był bieg. Zajęło mi to jakieś osiem minut, ale najważniejsze, że już stałem przed jej drzwiami. Wolałem zadzwonić i poczekać aż otworzy. Może nic się nie stało, a może...może otworzy mi ten pojeb. Zadzwoniłem pierwszy raz. Nic. Drugi. Znów nic. Trzeci jebany raz. Nic...
- Kurwa - wyrwało mi się. Nie mogłem dłużej czekać. Ona mogła być teraz gwałcona, bita, mordowana! - STAR PLA - byłem gotowy aby wyjebać te drzwi w kosmos, ale wtedy zostały otworzone. Chwila...co? - T/I? - zapytałem wchodząc. Odnalazłem jej pełne łez spojrzenie. - Co tu się do kurwy stało?!
- Nie...nie patrz na mnie - odwróciła wzrok. Gdy zauważyła, że wciąż się jej przyglądam, kontynuowała. - Ja...dostałam okres...
- He? - wmurowało mnie.
- Miesiączkę...
- Kurwa wiem co to jest, ale po chuja zawracasz mi dupę takim gównem! - krzyknąłem.
- Przepraszam...- opadła na podłogę? - Po prostu...moich rodziców nie ma przez cały tydzień a...podpaski mi się skończyły...- zobaczyłem w jej czach nowe łzy.
- Nie mogłaś iść do sklepu?
- Jak miałam iść do sklepu z brudną, od jebanej krwi, dupą Jotaro?! No jak?!- krzyknęła na mnie? Przecież jeszcze przed chwilą była bliska płaczu. - A poza tym...strasznie boli mnie brzuch...- chwyciła się za podbrzusze. - Zabij mnie...proszę...
- Co?
- Ja nie chcę być kobietą Jotaro...- westchnąłem i uklęknąłem przy niej.
- Potrzebujesz czegoś jeszcze ze sklepu? - ugh...niech jej będzie. Dzisiaj będę dla niej trochę milszy...
- Naprawdę możesz iść? - spojrzała na mnie wzrokiem, pełnym nadziei.
- Tak...
-------------------------
No i tak o to jestem na dziale damskim i za chuja nie wiem, które podpaski wybrać. Co prawda, napisała mi ich markę, ale...to są jeszcze takie na noc?! Kurwa, dlaczego kawałek papieru jest taki drogi?! Yyy...dobra. Jotaro, opanuj się. Pokonałeś Dio, więc to powinna być dla ciebie pestka.
- Przepraszam, może w czymś pomóc? - jakaś kobieta mnie zaczepiła.
- Zamknij się! - wciąż wpatrywałem się w opakowania.
Okej...always...są! Kurwa są! Boże...nie. SĄ TEŻ INNE ROZMIARY?!
--------------------------
- Wróci...łem - wypuściłem powietrzę z płuc i rzuciłem reklamówkę na blat.
- Dziękuję ci Jotaro - przytuliła się do mojej ręki. - Uratowałeś mi życie, mój bohaterze. - Jeszcze bardziej się wtuliła.
- Kupiłem też to - wskazałem na kilka paczek jakichś słodyczy, na co od razu się poderwała, patrząc prosto w moje oczy.
- Jotaro! Ty chyba naprawdę mnie kochasz...- znów zobaczyłem u niej te gwiazdki, które tak uwielbiam.
- Mam z tobą zostać?
- A czy pani Holy nie będzie zła? Wyrwałam cię z domu. Pewnie się martwi...- opuściła głowę.
- Yare yare...już do niej dzwonię...- wyjąłem telefon i kliknąłem odpowiedni przycisk, aby od razu usłyszeć krzyk mojej matki:
- Jotaro! Gdzie jesteś? Wybiegłeś tak nagle...
- U T/I. Potrzebuje mnie. Wrócę później.
- Przepraszam panią. Nie chciałam, aby pani się martwiła...- odezwała się T/I.
- Nic się nie stało, naprawdę.
- Kończę, pa - rozłączyłem się. Nie lubię z nią długo rozmawiać. Zaczęłaby dodawać jakieś niepotrzebne szczegóły.
--------------------------
Po chwili żałowałem, że zaproponowałem moje towarzystwo. Puściła jakieś żałosne bajki i byłem jej potrzebny tylko jako coś, do czego mogłaby się przytulać. Ale...mimo tego, było całkiem miło. Pierwszy raz widziałem ją z aż tak delikatnej strony i była nawet...urocza...
- T/I, będę się zbierał - cisza. - T/I? - przyjrzałem się jej dokładniej. - Yare yare...- wziąłem ją na ręce i zaniosłem do łóżka. Co prawda, miałem wracać do domu, ale...nie zostawię jej tak bez opieki. No...przynajmniej nie dzisiaj. Trochę posprzątałem w salonie i zakluczyłem drzwi. Nie potrzebuję tu tego pojeba. Okno też będę musiał porządnie zabarykadować. Wziąłem szybki prysznic i położyłem się obok niej. Instynktownie odwróciła się w moją stronę i ułożyła swoją głowę na mojej klatce piersiowej...Yare yare. Za miesiąc znów to samo...
CZYTASZ
One shoty z Jojo
FanfictionOne shoty z ,,Jojo's blizzard adventure". Ostrzegam, że nie są to wyżyny literatury, a raczej pisanie hobbystyczne. Jeśli chcesz w jakiś sposób zagospodarować swój wolny czas, to serdecznie zapraszam :) Życzę miłego dnia <3