Rozdział 27

44 19 0
                                    

Damien od samego rana próbował upolować jakąkolwiek zwierzynę, jednak kompletnie mu to nie wychodziło. Zwierzęta były płochliwe i już z dużej odległości wiedziały o zamiarach mężczyzny, dlatego omijały ten teren dużymi łukami.

Ciemnowłosy był podenerwowany swoimi słabymi relacjami z chodzącym jedzeniem, dlatego kolejny raz przeklął głośno i siarczyście. Nie hamował się przed wyrażaniem uczuć, nie miał do tego powodu, gdyż wiedział, że to i tak nie wyjdzie.

Słońce raziło go prosto w oczy, a głowa stawała się coraz bardziej nagrzana. Obawiał się, że dostanie udaru lub innego schorzenia, lecz to było gdzieś wewnątrz jego głowy, na pewno nie na pierwszym planie. Najważniejsze było przetrwanie, a co za tym idzie, znalezienie jedzenia.

Rozejrzał się dookoła, szukając czegokolwiek, co nadałoby się jako śniadanie. Świat był pełen różnorodnych, owocowych drzew oraz krzewów, dlatego nie było to nadzwyczajnym zadaniem. Wystarczyło dobrze poszukać...

W tym samym czasie do żywych powróciła Agnes, która nie do końca wiedziała, co takiego miało miejsce. Była mocno zdezorientowana i powolnie docierała do niej rzeczywistość. Wstała przy pomocy ściany i rozejrzała się po otoczeniu, zdając sobie sprawę, gdzie przebywała. Kończyny miała całkiem zdrętwiałe, a całe ciało dziwnie zimne. Złapała się za głowę, kiedy nieznośny ból nawiedził ją i nie dawał spokoju.

— Jak się czujesz? — Dotarł do niej zatroskany głos Blaise, dlatego spojrzała w jego kierunku.

— Lepiej — rzuciła słowami, lecz na jej ustach pojawił się przyjazny uśmiech.

— Damien całą noc przy tobie siedział — wyznał nieśmiało chłopiec, po czym podrapał się skrępowany po karku. Zachowanie mężczyzny bardzo zaskoczyło Agnes i mimowolnie zaczęła rozglądać się za jego osobą. Zmarszczyła brwi, kiedy nigdzie go nie dostrzegła. Mimo wszystko postanawia zająć się tym później.

— Co mi się stało? — spytała zdezorientowana.

— Zjadłaś zatrute jabłko — powiedział cicho Blaise, bojąc się reakcji kobiety. Poruszył lewą nogą, ocierając czubek buta o nawierzchnię skalną.

— Wy mi je daliście — parsknęła z wyrzutem Agnes i ponownie złapała się za głową, ponieważ ból się nasilił.

— Nie wiedzieliśmy... — zaczął zaalarmowany chłopiec, lecz nie był w stanie dokończyć myśli. Kobieta celowała w niego przeszywającym spojrzeniem, a jedna z brwi została uniesiona ku górze. — No, zapomnieliśmy — przyznał się zakłopotany, po czym westchnął głośno. — To drzewo było zatrute, ale sądziliśmy, że owoce nie.

— Dlatego tylko ja je zjadłam — podsumowała z grymasem. — Byłam waszym królikiem doświadczalnym — zarzuciła zdenerwowana. W jednej chwili nawet ostry ból głowy nie przeszkadzał jej, żeby wyładowywać swoje emocje.

— Agnes, to nie tak... — zaczął tłumaczenia Blaise, lecz kobieta nie dała mu możliwość dojścia do słowa. Machnęła lekceważąco ręką i wyszła z jaskini. Potrzebowała świeżego powietrza, bo przez narastające emocje, czuła wyłącznie duszność.

Stanęła wśród krzaków i patrzyła na umięśnionego Damiena, zachowując znaczną odległość. Obserwowała każdy jego ruch, skupiając się na detalach jego ciała. Z łatwością mogła stwierdzić, że to dość przystojny osobnik.

Mężczyzna dorwał się do owocowej roślinności i napełniał nią plecak po brzegi. Z daleka mogła dostrzec, że zbiera jeżyny oraz mirabelki, przez co poczuła narastający głód.

Kiedy ich spojrzenia złączyły się, Damien nie wyglądał na zadowolonego. Jednym, zwinnym ruchem zasunął zamek w plecaku i skierował się do kobiety. Celował w nią przeszywającym wzorkiem, nie dając chwili spokoju. Jego rysy twarzy były ostre, mocno widoczne.

Ludzkie zmysłyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz