Jessica od dłuższego czasu krążyła wokół pomieszczenia, jakby obawiała się kłamstwa. Szukała wyjaśnień, lecz nie była w stanie ich tam dostać.
— Nie... to dla mnie nielogiczne — powiedziała, wzdychając przeciągle. Zatrzymała się na moment, aby raz jeszcze spojrzeć na ścianę rysunków. — Co miałby robić człowiek w starym bunkrze? — zarzuca, nie dowierzając.
— To samo co my — odpysknęłam ze słyszalną ironią oraz uśmiechem kpiny. Kobieta obdarowywała mnie złośliwym spojrzeniem, po czym sama położyła się na metalowym łóżku i wpatrywała w sufit. Błądziła wzorkiem po każdej plamie, aby znaleźć punkt zaczepienia. Odwróciłam się, zasysając powietrze. Zrobiłam kilka kroków w głąb pomieszczenia, chcąc znaleźć coś, co mogłoby być interesujące. Nieoczekiwanie poczułam ruch obok siebie. Obejrzałam się mimowolnie i natrafiłam na zaciekawione oczy Samuela. Mężczyzna był typowym blondynem o równie jasnych tęczówkach. Jego sylwetka nie była kościska, posiadał mięśnie, które od zawsze wywierały na mnie wrażenie. Stanął za mną, dominując swoim wzrostem. Czułam jego oddech, który opadał i odbijał się od mojej odsłoniętej szyi.
— Myślisz, że tu mieszkali? — zapytałam wreszcie, gdyż bardzo mnie to intrygowało. Nie mogłam znieść myśli, że zajęliśmy komuś schron. Zassałam powietrze i przełknęłam ślinę kolejny już raz tamtego wieczoru. Czekałam na odpowiedź, jakby było to coś najważniejszego. Moje serce spowolniło swoją pracę, kiedy patrzyłam na poważną twarz Sama.
— Możliwe — odparł w końcu, a ja poczułam ogromny ciężar, który spadł na mnie z chwilą wypowiedzenia przez niego słowa. Mężczyzna rozejrzał się po pomieszczeniu. — Sądząc po wyposażeniu, nawet bardzo. — Wskazał na przedmioty, które mieściły się w bunkrze. Myśl, że ktoś jeszcze żył oprócz nas, była motywująca, nakręcała do działania, ale fakt, że zajęliśmy im jedyny schron... to było dla mnie okrucieństwo. Nie mieliśmy pewności, że znają okolicę i potrafią schować się w innym miejscu. — Dlatego musimy się bardziej rozejrzeć. Może czegoś się dowiemy — zaproponował stanowczo i ruszył na „poszukiwania". Patrzyłam na niego, stojąc i nie ruszając się ani na krok. Musiałam przyswoić informacje, tego było zbyt wiele. Mimowolnie spojrzałam na Jessicę, która nadal odpoczywała na niewygodnym łóżku, rozmyślając. Poprawiłam swoje włosy, spinając je w wysokiego koka i westchnęłam przeciągle. Nie mogłam się ociągać – ruszyłam więc do pracy. Rozglądałam się po stołach, zaglądałam do wnętrza szafek. Szukałam.
— Masz coś? — spytałam, zerkając na mężczyznę, który przystał na moment i wpatrywał się w jakiś przedmiot. — Starożytny kot nam raczej nie pomoże — skomentowałam jego znalezisko z uśmiechem na twarzy.
— Nie wiem — rzucił zaciekawiony tym, co trzymał w dłoniach. — Być może to jakaś pamiątka rodzinna — dodał, przyglądając się przedmiotowi.
Odwróciłam głowę i wróciłam do własnych „poszukiwań". Metalowe meble wyglądały, jakby od lat nie były używane, dlatego wątpiłam w znalezienie czegokolwiek przydatnego. Westchnęłam przeciągle i przetarłam czoło mimo tego, że wcale nie miałam na nim potu. W nocy temperatura bywała niska – nawet w bunkrze albo raczej „szczególnie" w bunkrze. Zajrzałam do jednej szafki, gdzie jeszcze nie miałam okazji szperać. Włożyłam rękę do środka i wyjęłam coś w rodzaju notesu.
— Znalazłam coś — rzekłam, nie patrząc na mężczyznę, lecz przyjrzał mi się uważnie. Chwilę później stanął blisko mnie i czekał – czekał aż otworzę zeszyt. Nabrałam głębokiego wdechu i przełknęłam nerwowo ślinę. Martwiłam się, że w środku znajduje się podobny tekst do tego, który miałam okazję czytać w centrali. Mimo wszystko musiałam to zrobić. Niechętnie i bardzo powolnie otworzyłam notatnik i przeleciałam wzorkiem pierwszą stronę. Zapisków wcale nie było dużo, co mnie nieco zaskoczyło.
— Czytasz? — dopytywał zniecierpliwiony Samuel, przyglądając się mojej osobie. Zerknęłam na niego spod oka, po czym z powrotem przeniosłam wzrok na tekst.
— Rok dwa tysiące siedemdziesiąty dziewiąty – To dziś miały zostać zakończone badania nad prototypem, który pozwalał ludziom stać się kimś więcej. Dodatkowa siła miała być obroną... Nadludzka szybkość miała sprawić, że będą świetnymi myśliwymi. Popyt na zabijanie miał powodować wyłącznie motywację... Nic nie jest tak, jak było planowane. Wszystko wyszło spod kontroli, a rząd nie potrafi sobie z tym poradzić — zatrzymałam się na moment, aby kolejny raz przełknąć ślinę. Przewróciłam zdegustowana oczami, gdyż ponownie musiałam czytać coś, co prawdopodobnie zmieni moje poglądy na rzeczywistość. — Nasz wzorowy minister oraz jeszcze wspanialszy prezydent nie spodziewali się, że tak to się potoczy. Nie byli nawet przygotowani na takie okoliczności. Nawet przeszkoleni żołnierze nie byli w stanie zadziałać, kiedy stanęła przed nimi odraza tego świata. — Skrzywiłam się mimowolnie na ostatnią linijkę tekstu. Moje ręce delikatnie się trzęsły, dostrzegłam nawet wzrok Samuela na swoim ciele. Patrzył na mnie troskliwym spojrzeniem, próbując dodać otuchy. Koniuszkami palców podważyłam kartkę, aby przejść na kolejną stronę. — Bestie, bo tak zostały nazwane odrażające mutanty, stały się niezniszczalne. Żadna broń nie była w stanie ich zabić. Rząd nie przemyślał tego do końca, kiedy tworzył wirusa. Rozpylił go w powietrzu jak zwykły pył, a przecież był tak niebezpieczny...— Zamknęłam pamiętnik i odetchnęłam ociężale. Nie byłam w stanie dłużej tego czytać. Stałam osłupiała, patrząc na przedmiot, trzymany w ręku. Byłam zaskoczona – podobnie jak Sam. Mężczyzna za to czuł ogromny ból, zwątpienie oraz wściekłość. Chodził zezłoszczony po bunkrze, nie mogąc opanować emocji. W końcu usiadł na wolnym łóżku, które znajdowało się w ciemnej części bunkra. Zagryzłam wargę zdenerwowana.
— To wszystko wina rządu — powtórzył zaskoczony Sam, nie mogąc zrozumieć „dlaczego". Swój wzrok wlepiał w ścianę, próbując cokolwiek pojąć. Oboje musieliśmy poukładać sobie w głowie przeczytane słowa. Wszystko stało się mniej jasne, niż było – a raczej niedowierzające.
Wiedziałam, że wewnątrz pamiętnika znalazłabym wiele wspomnień, innych zapisków, które mogłyby jeszcze bardziej nakreślić nam sytuację... jednak nie odważyłam się więcej go otworzyć. Mimo wszystko schowałam go do plecaka, który był moim bagażem podręcznym, zawsze miałam go przy sobie.
Mimowolnie zerknęłam na śpiącą Jessicę. Była taka bezbronna i niewinna podczas przebywania w nieświadomości.
— My też musimy odpocząć — rzuciłam bez zastanowienia. Usłyszałam jednak ciche prychnięcie mężczyzny. — Przed nami długa droga — dodałam, próbując przekonać go, że sen każdemu z nas był niezmiernie potrzebny.
Samuel zdecydował się na odpoczęcie, dlatego przyjął pozycję leżącą i wpatrywał się we mnie intensywnym wzorkiem. Wywoływał presję we mnie, przez co ponownie zagryzłam wargę. Okropny nawyk.
Odłożyłam plecak na podłogę obok łóżka i odgarnęłam włosy do tyłu. Usiadłam pod ścianą, gdyż nie chciałam narzucać się mu zbyt bardzo. Sypiał z Jessicą i to było dla mnie zaskakujące. Nie czułam zazdrości, ale wolałam zwyczajnie odpuścić. Oparłam się plecami o chłodną nawierzchnię, a następnie odchyliłam głowę. Przymknęłam oczy zmęczona.
— Chodź do mnie — zaproponował pewnie Samuel, przez co uchyliłam powieki i spojrzałam na niego zaciekawiona. Przez chwilę myślałam nad jego słowami, ale zdecydowałam się skorzystać z zaproszenia.
Podniosłam się z zimnej podłogi i wskoczyłam mu do łóżka. Dostrzegłam jego miły uśmiech, który bardziej mnie zmotywował, abym wtuliła się w jego klatkę piersiową. Wsłuchiwałam się w jego rytm serca, który był szybki. Jego ciało było ciepłe, ogrzewało mnie i dawało mi upojenie. Czułam pozorne bezpieczeństwo.
Samuel położył dłoń na moich plecach i zataczał na nich koła. Było to niezmiernie przyjemne uczucie – a rzadko kiedy miałam okazję czuć coś miłego. Uśmiechnęłam się pod nosem i zamruczałam mimowolnie, kiedy ciepło atakowało moje bezduszne serce. Czułam, że odpływam. Jego ciało stawało się mnie wyczuwalne, a ruchy słabły. Ogarnęła mnie ciemność, pochłaniając doszczętnie świadomość i zabierając mnie w otchłań świata fikcyjnego, w którym wszystko było takie łatwe...
CZYTASZ
Ludzkie zmysły
General FictionŚwiat nie jest już taki jak wcześniej. Niczym nie przypomina początku lat dwutysięcznych... ludzkość całkowicie wymiera za sprawą śmiertelnej choroby. Niszczy ona człowieczeństwo, zamieniając każdego w bestialskie zwierzę, pragnące wyłącznie pożywie...