Rozdział 11

91 44 4
                                    

Odgarnęłam włosy z czoła, bo zaczynały wpadać mi do oczu. Zagryzłam również wargę, kiedy przejechałam po głębszym zadrapaniu w skórze i skrzywiłam się znacząco. Przeniosłam spojrzenie na szlochającą Jessicę, która nawet przez sen potrafiła wykazywać oznaki płaczu. To cud, że w ogóle zasnęła – jej rozpacz była nadzwyczaj ogromna. Była najbliżej z Larissą... żyła dzięki niej i dla niej.

Milo zasnął szybko. Był bardzo przestraszony, dlatego wolał odciąć się od rzeczywistości i wpaść w objęcia Morfeusza. Tam przynajmniej nie ma cierpienia ani strachu.

Jedynym osobami, które nie spały, byłam ja oraz Samuel. Nie wiedziałam co robił mężczyzna, bo siedziałam plecami do reszty pomieszczenia, ale słyszałam jego przyspieszone oddechy. Nadal był podenerwowany... mocno przeżywał. Jak my wszyscy, ale każde z nas robiło to na inny sposób.

Westchnęłam głośno i poczułam jego wzrok na sobie. Chwilę później krzesło, na którym siedział, zaskrzypiało charakterystycznie, a ja wstrzymałam oddech. Szedł do mnie, a ja nie byłam przygotowana na rozmowę z nim.

— Cześć — powiedział to tak, jakbyśmy pierwszy raz się widzieli od dawna, a przecież nie spuszczaliśmy się z oczu. W odpowiedzi uśmiechnęłam się do niego sympatycznie i to w zupełności wystarczyło. Przysiadł się do mnie i także podkulił nogi pod brodę, zaplatając na nich ręce. Przez dłuższy czas trwaliśmy w ciszy, ale w końcu przerwał to milczenie. — Czuję się winny — wyznał na jednym tchu. Zaskoczył mnie, dlatego wpatrywałam się w niego ciekawskim wzorkiem. Jego głos był załamany, przepełniony niewiarygodnym smutkiem. — Staram się trzymać twardo, ale czasami ciężko powstrzymać łzy. — Serce mi się krajało, słysząc jego cichy ton. Cierpiał – obwiniał się, a to najgorsza kara dla niego, jak i dla każdego.

— Czasami trzeba dać im upust. Wypłakać się za wszystkie czasy. — Wpatrywałam się w jego załzawione oczy, które przemawiały do mnie bólem i strachem.

— Radzę sobie inaczej. — Zacisnął mocno szczękę, przez co wydawała się ona sztuczna.

— Dusisz w sobie emocje — stwierdziłam nieśmiało, ponieważ czułam się zdominowana przez jego odważne spojrzenie. — To jest gorsze — dodałam nieco pewniej. Mężczyzna wpatrywał się w moje oczy, jakby szukał czegoś, co go powstrzyma przed kolejnym ruchem. Nie wykazywałam żadnej odmowy, ale także go nie prowokowałam. Byłam obojętna na jego zachowanie. Niczym zależna lalka, czekająca na ruch osoby.

I stało się. Nasze usta zostały złączone, a serca rozpoczęły bicie w tym samym rytmie. Języki walczyły o dominacje, choć nie opierałam się. Poddałam się jego gestom, dając mu całkowitą swobodę. Kontrolował mnie, miał nade mną władzę.

W jednej chwili oderwał się ode mnie i odskoczył jak oparzony. Patrzył na mnie zaskoczony, jakby dopiero dotarło do niego, co takiego się stało. Wyglądał na zdruzgotanego, a zakłopotanie wywyższało inne odczucia.

— Przepraszam — powiedział nagle, choć nie było to zamierzone. Wypowiadał słowa bez większego zastanowienia. — To przez emocje — dodał kłopotliwie.

— Jasne, rozumiem — odparłam, odsuwając się od niego. Jasne... tylko emocje... Czułam się jakby urażona, a to było dla mnie jeszcze bardziej dziwne.

Zamrugałam kilkukrotnie, po czym wstałam ze swojego miejsca i podeszłam do jednej z kątów domku. Okryłam się znalezionym kocem i ponownie podkuliłam nogi. Oplotłam je rękoma i położyłam na nich głowę. Przymrużyłam również oczy, mając nadzieję, że sen nadejdzie niebawem. Jednak nie było tak łatwo, czego od początku się spodziewałam. Uchyliłam delikatnie powieki i spojrzałam na Samuela, który nadal siedział na łóżku i patrzył pustym wzorkiem na zasłonięte okna. Mimo wszystko nie mogłam pozwolić, aby emocje znowu mną zawładnęły.

Ludzkie zmysłyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz