— Wspomnienia? — rzucił Samuel, chociaż nawet nie wiedział jak bardzo trafnie. Uśmiechnęłam się do niego słabo, na nic więcej nie byłam w stanie się zmusić. Mimo tego, że szłam, przebierałam nogami, to nie czułam tego. Mój mózg nie odbierał wielu czynników. Działał w okrojonej wersji. — Każdy je miewa — dodał obojętnie mężczyzna, nie spoglądając na mnie. Sam także rozejrzał się po ruinach, ale szybko oderwał wzrok.
— Potrzebujemy się rozdzielić — zażądała Jessica, zatrzymując się. — Musimy rozejrzeć się po okolicy. Upewnić się, że nie ma nigdzie potworów — ciągnęła dalej, obdarowując każdego krótkim spojrzeniem. Kiedy nie zauważyła sprzeciwu, kontynuowała. — Ja pójdę ze Samem. — Wskazała na mężczyznę, przez co poczułam się nieco dziwnie. Zagryzłam jednak wnętrze policzka, żeby nie wypowiedzieć żadnych niepożądanych słów. Przełknęłam to, jak wiele innych zbędnych myśli. Chwile słabości to coś, co potrafiło zniszczyć człowieka, a ja nie mogłam sobie na to pozwolić.
Samuel skinął do mnie głową i poszedł za kobietą. Widział ich oddalające się sylwetki, ale nie zareagowałam.
— Chodź, Milo — zwróciłam się do chłopaka, który nie miał zamiaru się ruszyć. Stał, wpatrując się w sterty ścian i okablowań. Wszystko wyglądało jak w niezłym filmie zagłady – jednak to było życie, nasza rzeczywistość. Westchnęłam przeciągle, bo wiedziałam, że nie mogłam odpuścić. Musiałam zmierzyć się ze swoimi demonami przeszłości i stawić im czoła.
Przeszliśmy kilka kroków, trwając w milczeniu. Jego ręce nie zwisały wzdłuż ciała jak moje. Jego były sztywno zaplątane przy piersi. Badawczym wzrokiem patrzył na wszystko dookoła, nie chcąc czegoś przegapić. Był ostrożny i uważny.
Stanęliśmy przed moim rodzinny domem i przyglądałam mu się w ciszy. Demony powracały, a moja blokada umysłowa przestawała wracać.
— Chcesz wejść? — Poczułam ruch obok siebie, przez co odwróciłam się w stronę Milo. Uśmiechał się do mnie sympatycznie, dodając otuchy. — Idź — ponaglił, widząc moje wahanie. Spojrzałam w niebo, szukając pozwolenia od Boga – a przynajmniej tak to wyglądało. Słońce mnie całkiem oślepiło, przez co nie mogłam złapać ostrości. Nie było gorąco, upały tego dnia nie nawiedzały nas, ale mimo wszystko było ciepło. Letni, spokojny wiatr owiewał nasze ciała, ostudzając skórę oraz emocje.
— Pójdę — zdecydowałam w końcu, chcąc wejść do środka budynku. Z zewnątrz wyglądał na cały – nie ucierpiał jakoś strasznie. Okna były całkowicie wybite, a drzwi wyrwane z zawiasów. Obstawiałam na potężną siłę wybuchu, to ona doprowadziła do tego.
— Poczekam tutaj — powiedział Milo i odszedł kawałek od domu, aby usiąść na krawężniku plecami do mnie.
Powolnymi krokami wchodziłam do budynku, uważając na odłamki tynku i poprzewracanych mebli. Pragnęłam przypomnieć sobie rodziców, siostrę... nie mogłam przejść obojętnie od tylu wspomnień, które kryły się wewnątrz tego domu.
Weszłam do salonu, który był dla nas czymś ważnym. W progu podniosłam wysoko nogę, aby nie potknąć się o odłamki regału, który kiedyś podtrzymywał wiele książek. Kucnęłam przed stertą literatury i chwyciłam jedną z nich.
— „Złe miejsce" — przeczytałam na głos tytuł opowieści Minki Kent i uśmiechnęłam się na myśl o ulubionej książce. Gdybym tylko wtedy wiedziała, że to „złe miejsce" powstanie na ziemi...
Przełknęłam zdegustowana ślinę, po czym pokręciłam głową w dezaprobacie. Odłożyłam ją z powrotem na podłogę i rozejrzałam się po pokoju. Kanapa została „przestawiona" i wywrócona, przez co leżała na boku. Użyłam siły, aby ją doprowadzić do ładu i usiadłam na niej. Wszystko przypominało mi o straconej rodzinie. Meble, w których nieraz musiałam robić porządki. Zabrudzone ściany, o które wiecznie potykałam się z siostrą, robiąc wyścigi „kto pierwszy". Stojący zegar z kukułką, wybijający równe godziny – i chociaż już wtedy się psuł i nie zawsze wydawał dźwięki jak powinien, to brakowało mi tego odgłosu. Uśmiechnęłam się smutno, a w oczach zaczęły masowo pojawiać się łzy.
CZYTASZ
Ludzkie zmysły
General FictionŚwiat nie jest już taki jak wcześniej. Niczym nie przypomina początku lat dwutysięcznych... ludzkość całkowicie wymiera za sprawą śmiertelnej choroby. Niszczy ona człowieczeństwo, zamieniając każdego w bestialskie zwierzę, pragnące wyłącznie pożywie...