Rozdział 2

214 74 62
                                    

Z braku świadomości obudził mnie dźwięk otwierania wielkich, metalowych drzwi. Zmarszczyłam niepokojąco brwi, po czym podniosłam się do pozycji siedzącej. Moje powieki były mocno sklejone, więc musiałam wysilić wzrok, aby rozejrzeć się po budynku. Na zapadniętych łóżkach spała reszta z nas, moje przeszywające spojrzenie nie dostrzegło tylko jednego z towarzyszy. Pospiesznie wyszłam spod koca i podbiegłam do drzwi. W tym świecie nie ma czasu na teatralne ziewnięcia i półgodzinne przeciąganie się. Trzeba było działać i stale być czujnym.

— Milo, co ty robisz? — pytałam zaalarmowana widokiem najmłodszego przy wyjściu z budynku. Patrzyłam na niego intensywnym wzorkiem, szukając odpowiedzi. Siedemnastolatek widocznie zesztywniał. Stanął w bezruchu, powolnie odwracając głowę w moją stronę. Zamknęłam pospiesznie wrota, bojąc się zobaczyć Bestię. Moje dłonie pozostawiłam na tworzywie, kiedy ponownie na niego spojrzałam wyczekująco.

— Chciałem napełnić nim się obudzicie. — Wskazał na puste butelki, które trzymał w rękach. Dopiero wtedy je dostrzegłam. Westchnęłam ociężale i przewróciłam oczyma. Niby chciał dobrze, ale jego zachowanie potrafiło czasami być bardzo lekkomyślne. Nie wolno nam było w pojedynkę opuszczać kryjówkę. Spojrzałam na śpiących Pozostałych.

— Poczekaj. Zaraz pójdziemy... muszę się umyć — zapewniłam niedbale, po czym podeszłam do innych i zaczęłam ich budzić. Nie było to ciężkie do wykonania. Żadne z nas nie miało głębokiego snu, nie mogliśmy sobie na niego pozwolić. — Pobudka! — krzyczałam, będąc przy ciele Jessici. Patrzyłam jak podskoczyła przestraszona, a kiedy dostrzegła moją postać nad sobą, celowała we mnie złowrogim spojrzeniem. Nie mogłam powstrzymać się od złośliwego uśmiechu.

— Stało się coś? — słyszę cieniutki głos Larissy, która usiadła w śpiworze i patrzyła na mnie zaspanym wzorkiem.

— Księżna Agnes ma tylko wewnętrzne pragnienia — chrząknęła podenerwowana Jessica i wyszła spod koca. Musiała przejść się kawałek po pomieszczeniu, żeby opanować emocje. Nie była osobą spokojną, a wręcz przeciwnie. Chodzący wulkan ogromnej energii, który w każdej chwili mógł eksplodować. Spojrzałam na nią przelotnie. Nie skomentowałam jej niekulturalnego zachowania, albowiem moje wcale nie było lepsze. Przeniosłam spojrzenie na resztę towarzystwa, które nadal wpatrywali się we mnie wyczekującym wzorkiem.

— Idziemy nad rzekę, idzie ktoś z nami? — zadałam pytanie i czekałam. Stałam na środku wielkiej hali, która od dawna służyła nam jako dom, schron przed Bestiami. Na samą myśl o śliniących się potworach, którzy zostali poddani genetycznym zabiegom, dostałam gęsiej skórki. Mutanci zostali całkowicie pozbawieni ludzkich zmysłów i zaczęli działać wyłącznie pochopnie, pragnąc tylko człowieczego mięsa. Wzdrygnęłam się niebezpiecznie i otworzyłam oczy, które musiałam przymknąć podczas rozmyśleń.

— Ja pójdę — mówił Samuel i wstał ze swojego łóżka. Po budynku rozniosło się głośne skrzypienie, a cichy łoskot butów mężczyzny, odbijał się echem w mojej głowie. Podszedł bliżej, ale nie stał długo. Wyminął moją osobę i stanął przy drzwiach wejściowych, gdzie nadal czekał Milo. Tym razem to oni patrzyli na mnie wyczekująco. Ich oczy pospieszały mnie z każdym zerknięciem. Przełknęłam dyskretnie ślinę i odwróciłam się pięcie.

— Więc chodźmy — odezwałam się, nie patrząc na nich. Czułam się brudna, koniecznie potrzebowałam kąpieli. Moje włosy przeciekały tłuszczem, a ich zapach był zwyczajnie odrzucający.

Wyszliśmy z budynku, rozglądając się uważnie. Rzadko kiedy Bestie paradowały w dzień, ale ostatnim czasem zaczęły się znacznie uodparniać na promienie słoneczne. To było dla nas ogromnie męczące i nadzwyczaj ryzykowne. Każde opuszczenie kryjówki stawało się niebezpieczne.

Ludzkie zmysłyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz