Rozdział 35

19 1 0
                                    

Do domku wszedł Damien, niczego nie przypuszczając. Kroczył pewnym korkiem, aby zatrzymać się przed roztrzęsioną kobietą. Zmarszczył brwi, widząc Agnes, która aż buzowała z gniewu. Jej twarz była czerwona, a ciało trzęsło się niespokojnie. Mężczyzna miał ochotę się odezwać, ale obawiał się tego, co spowodowało tak skrajne emocje u zawsze pewnej siebie ciemnowłosej.

— Jak mogłeś? — spytała, będąc na skraju wytrzymałości. Nie była w stanie zahamować nad łzami, które pojedynczo opuszczały jej oczy. — Zaufałam ci! — krzyknęła.

— Agnes, to nie tak... — zaczął się tłumaczyć, doskonale wiedząc, co było powodem jej gniewu. Patrzył na nią swoimi ciemnymi oczami, szukając wybaczenia. Niestety, jego próby okazały się zbyteczne.

— Nie tak?! Jak możesz?! — Rzuciła się na niego z pięściami. Nie mogła już dłużej się panować. Okładała go rękoma, nie czując żadnych wyrzutów. Uderzała go w klatkę piersiową, ramiona, a nawet starała się zadać cios w krocze, ale mężczyzna skutecznie się zasłonił. — Jak mogłeś mnie tak potraktować! — krzyczała w ogromnym gniewie. Z jej oczy gromadziło się coraz więcej łez, z którymi nie starała się nawet walczyć. Spływały one prosto na jej bluzę, mocząc ubranie. Jej knykcie stawały się coraz bardziej czerwone, gdyż używała do tego całej swojej siły. Chciała, żeby to poczuć, żeby dotknęło go jej czyny.

— Agnes — zaczął spokojniej, ale kobieta wymierzyła mu cios prosto w szczękę, przez co szybko umilkł. Otarł strużkę krwi ze swojej dolnej wargi, która została rozcięta.

— Nawet do mnie nie mów — fuknęła w jego stronę, kiedy emocje nieco ustępowały. — Nigdy ci tego nie wybaczę — dodała z ogromnym bólem w głosie. Sapała głośno, robiąc krok wstecz i spuszczając wzrok na podłogę. Złość, którą do tej pory odczuwała, zamieniła się w potężny smutek. Ukucnęła, nie martwiąc się tym, że Damien nadal stoi naprzeciwko niej i przygląda się jej działaniom. Kompletnie go olała i pozwoliła sobie na chwilę słabości. Łzy wylewały się ciurkiem, mocząc wszystko dookoła, szczególnie drewno, z którego było zrobione podłoże. — Dlaczego? — wyjąkała, szlochając głośno. Mężczyzna skrzywił się na jej piskliwy głos, który wcale nie przypominał tego zarozumiałego, którym zazwyczaj posługiwała się Evans. — Jestem aż tak nieporadna, że można mnie wykorzystywać?

— Nie umiem odpowiedzieć ci na to pytanie... — odezwał się Dam, oblizując wargi i raz jeszcze wycierając rękawem krew. — Każdy chce zapewnić sobie dobro. Ja mam młodszego brata, to jeszcze dziecko... nie chcę, żeby pożarły go Bestie — tłumaczył nieco egoistycznie, ale kobieta tego nie dostrzegła. Polubiła Blaisea, ale to, co zrobił jego starszy brat, było dla niej ciosem prosto w serce. Już dawno nie czuła takiego bólu psychicznego.

— Więc stwierdziłeś, że sobie mnie wykorzystasz... — podsumowała smętnie kobieta. Nabrała głębokie wdechu, lecz nawet to nie pozwoliło jej całkiem się uspokoić. Napad gniewu nadal tkwił gdzieś w jej głowie.

— Zrobiłabyś to samo — prychnął niemiło Damien, po czym odszedł kawałek od niej.

— Nie wiesz co bym zrobiła — głos Agnes przesiąkał złością oraz smutkiem, ale mimo wszystko odgarnęła włosy z czoła, które przykleiły się do skóry, i wstała z podłogi. Wyprostował się, przybierając pozory spokoju. W jej sercu coś pękło, ale próbowała to ukryć. Chwile słabości minęły i miała nadzieję, że więcej nie wrócą – przynajmniej nie w obecności kogoś jeszcze.

Wzięła kolejny raz głęboki wdech i od razu poczuła się nieco pewniej. Podeszła do mężczyzny, ale nie stanęła obok niego. Usiadła na fotelu, chcąc unormować oddech. Rozejrzała się dookoła, ale nic nie uległo zmianie. Wszystko stało dokładnie w tym samym miejscu, co jakiś czas temu.

Ludzkie zmysłyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz