Rozdział 42

15 1 0
                                    

Blaise rozsiadł się wygodnie na fotelu, który zajął. Z jego ust wreszcie zszedł uśmiech rozbawienia, a zastąpiła go bezwzględna powaga, którą preferował. Rozejrzał się dookoła, a jego wzrok zatrzymał się na wygaszonym kominku.

— Trzeba rozpalić w kominku — stwierdził, nabierając powietrza. — Niedługo się ściemni, a u was będzie zimno — dodał, zauważając.

— Blaise, nie uważasz, że to ja powinienem martwić się o losy swoich bliskich? Opiekować się tobą i tak dalej? — Damien spojrzał na niego spod oka, unosząc jedną brew.

— Skoro nie potrafisz, to ja się tym zajmę — skwitował niemiło chłopiec i wstał ze swojego miejsca. Młodszy Frost zyskał na pewności siebie, kiedy zamieszkali w osadzie. Coś na niego mocno wpływało.

— Nie potrafię? — Dam wydawał się zaskoczony jego opryskliwym komentarzem, dlatego zrobił wielkie oczy i patrzył na niego zaciekawiony.

— Ej, spokojnie — wtrąciła się Agnes, czując narastające napięcie. Spojrzała to na jednego, to na drugiego, po czym finalnie jej wzrok pozostał na młodszym z nich. — Blaise, możesz rozpalić, jeśli chcesz, ale uwierz mi, że dalibyśmy sobie radę i w domku byłoby cieplutko jeszcze przed zmrokiem. — Uśmiechnęła się sympatycznie, nie był w tym ani odrobiny ironii.

— Więc to zrobię — stwierdził, podchodząc do kominka.

— Świetnie — mruknęła pod nosem i spojrzała wymownie na Damiena, któremu najwidoczniej nie podobało się zachowanie brata.

Ciszę między nimi przerwało niegłośne burczenie brzucha Agnes, która starała się ukryć ten fakt. Zaplotła ręce na jego wysokości, siedząc, i rozglądała się na poszczególne punkty wnętrza.

— Mam pomysł — powiedział wreszcie mężczyzna, wpatrując się w znajomą. Jego twarz rozpromieniała, chociaż tego powód był nadal każdemu nieznany. — Przygotujemy prawdziwy obiad — wyznał podekscytowany.

— Jak chcesz to zrobić? Macie tu jakiś ogród? — dopytywała zaskoczona Agnes, którą zaciekawił temat jedzenia.

— Żeby to jeden! — wtrącił się entuzjastycznie Blaise. Kobieta spojrzała na niego zdezorientowana, ponieważ miała okazję spacerować po mieście i nie dostrzegła żadnego z nich.

— W takim razie czekam na warzywa i może faktycznie coś upichcimy — zaśmiała się Agnes, lecz mówiła całkiem poważnie. Potarła dłonie w geście ekscytacji i przeniosła wzrok na twarz Damiena.

— Umiesz gotować? — zaciekawił się mężczyzna, unosząc brew i marszcząc czoło.

— Nie, ale liczę, że ty umiesz — ponownie zachichotała, ukazując swoje równiutkie zęby. Nigdy nie miała z nimi problemów, nie przyprawiały jej kłopotów.

Oboje śmiali się głośno, a nawet Blaise był rozbawiony sytuacją. Na myśl o swoim bracie w roli kucharza, wybuchał niekontrolowanym rechotem.

Chłopiec ułożył kilka kawałków drewna w odpowiednim miejscu i kucnął przy kominku.

— Chodź, zabiorę cię do ogrodu — zaproponował chętnie Damien i zbliżył się do kobiety, patrząc na jej pełne usta, które prosiły się o pocałunek. Agnes przytaknęła nieśmiało, gdyż jego przeszywający wzrok skutecznie pozbawił ją pewności siebie. Mimowolnie przełknęła ślinę i spuściła głowę na moment. Musiała pozbierać myśli, aby ponownie zacząć racjonalnie myśleć i móc normalnie odpowiedzieć.

Jednak nie odezwała się ani słowem. Przytaknęła ledwie widocznie i ruszyła z nim do wyjścia z domku. W chodzie rzucili chłopcu porozumiewawcze spojrzenie, które ten przyjął pozytywnie. Nie miał im tego za złe, sam nie lubił spacerować po ogrodach, uważając to za nudne.

Ludzkie zmysłyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz