Rozdział 32

18 2 0
                                    

Agnes zassała powietrze, wpatrując się w ogień, który wydawał się oazą spokoju.

— Jestem waszą przepustką — powiedziała w końcu, nie mogąc powstrzymać słów. Jej głos był pełen niedowierzania, lecz z drugiej strony była pewna, że nie robili tego bezinteresownie – zawsze gdzieś musiał być haczyk.

— Też będziesz miała z tego korzyść — zaapelował Damien, przybliżając się do niej. Patrzył prosto w jej oczy, które jednak były zamglone. — Zamieszkasz z nami w mieście Ocalałych, a tam będziemy wszyscy bezpieczni — powtarzał te słowa jak mantę, próbując przekonać kobietę do swoich racji i swojej decyzji. Zależało mu, aby plan się powiódł.

— Bezpieczni. — Agnes zamrugała kilka razy, lecz nie odrywała wzroku od płomienia. Prawda była taka, że nie wierzyła, że gdziekolwiek będzie w pełni bezpieczna. Było to dla niej zwyczajnie osiągalne, dlatego słowa Damiena wydawały się jej bardzo szalone. Czasem, w jej oczach, mówił jak głupiec. — Da się być bezpiecznym w tym świecie? — Nie dowierzała, ale w jej głosie było słychać nutkę nadziei, które była ukryta głęboko w jej sercu.

— Zapewniam — odparł natychmiastowo, nie przestając patrzeć na nią. — Ale musisz mi zaufać — dodał, dotykając wierzchu jej dłoni. Kobieta spojrzała w to miejsce, gdzie ich skóry zostały na siebie nałożone. Ten gest sprawił, że poczuła się nieśmiało, a to bardzo odległe jej uczucie.

— Zaufanie to poważna sprawa — zauważyła Agnes, spoglądając ponownie na kominek. — Ledwie się znamy... skąd mam mieć pewność, że mówisz prawdę?

— Po co miałbym cię oszukiwać? — upierał się mężczyzna, wyglądając na urażonego. — Nie potrzebuję przygód i kolejnej osoby do wyżywienia — dodał, aby rozluźnić atmosferę, ale jego słowa były szczere.

— Potrafię zadbać o siebie — prychnęła delikatnie urażona, przez co między nimi zapadła chwilowa cisza. W tym czasie kobieta pogrążyła się we własnych myślach. Przyłapała się także na podgryzaniu dolnej wargi i od razu wypuściła ją ze swoich zębów. — Zgoda — powiedziała po dłuższym czasie. Przeniosła na niego wzrok, lecz jej oczy nie wyrażały zbyt wielu emocji. Były one puste, pozbawione uczuć, które mogły być kluczowe. Damien patrzył w nie, szukając – nawet on nic nie dostrzegł. — Pójdę z wami do miasta Ocalałych — poinformowała pewniej i bardziej stanowczo.

Mężczyzna przyglądał się jej z delikatnym lękiem w oczach. Obawiał się czegoś, ale uszy Agnes nie miały tego usłyszeć, a umysł wiedzieć.

— Świetnie — skomentował cicho i spojrzał na swojego brata. Blaise siedział nadal w szerokim fotelu, lecz jego świadomość odpłynęła do raju sennego. Uśmiechnął się na jego widok.

Damien wstał ze swojego miejsca, sięgając po koc i przykrył nim chłopca. Dorzucił jeszcze drewno do kominka, po czym ponownie zajął miejsce w najbardziej ciepłym kącie domku.

— Prześpij się. Ja popilnuję porządku — zaproponował mężczyzna z czystej grzeczności. Rozsiadł się wygodniej w fotelu i oparł głowę o krawędź oparcia.

— Nie trzeba — odparła niechętnie Agnes. — Nie jestem zmęczona — dodała bardziej władczo. Poprawiła włosy, które zdążyły już całkiem wyschnąć i rozejrzała się ponownie po wnętrzu domku. Było w nim coś, co przyciągało kobietę.

— Przed nami jeszcze trochę drogi... musisz mieć energię — nalegał, sądząc że powinna się zdrzemnąć.

— I bez snu mam jej wiele. — Uśmiechnęła się do niego sympatycznie, lecz spojrzenie nie trwało długo. Zaraz wróciła do wpatrywania się w nawierzchnię kominka, która ogromnie ją interesowała. — Posiedzę z tobą — dodała, nie patrząc na niego. — Jeśli chcesz, możesz się przespać. — Agnes wstała ze swojego miejsca i podeszła do nurtującego ją napisu na kominku. Przedstawiał on same literki, inicjały. Dotknęła ich koniuszkami palców, jakby badała głębokość rys.

— Nie trzeba — odparł po chwili mężczyzna, nie patrząc na nią. Kobieta zaś zerknęła w jego kierunku, odrywając się od diagnozowania zapisków.

— Jak znaleźliście to miejsce? — nie mogła powstrzymać się przed wypowiedzeniem tego pytania. Podeszła do stojącej półki, która znajdowała się przy ścianie i przeleciała wzrokiem po jej zawartości. Jej wzrok przykuła własnoręcznie rzeźbiona figurka żołnierza.

— To długa historia... — zaczął Damien, wzdychając głośno. Wyprostował się i spojrzał na kobietę. — Błądziliśmy i się natrafiło. Stwierdziłem, że tu stworzymy naszą osadę... wtedy jeszcze nie wiedziałem nawet o Bestiach — zaśmiał się smutno. Miał nadzieję na „normalne" życie, a okazało się, że znalazł się w samym centrum końca świata.

Agnes wzięła do rąk figurkę i przyjrzała się jej uważnie. Spodobała się jej, stąd to zainteresowanie. Odwróciła na drugą stronę, zerkając na podstawkę. To właśnie wtedy jej oczy przybrały nienaturalny rozmiar.

— Cage — przeczytała na głos nazwisko, marszcząc brwi oraz czoło.

— Hm? — podchwycił starszy Frost i podszedł do kobiety, sądząc że znalazła coś ciekawego.

— Nazwisko Samuela — powiedziała takim głosem, jakby właśnie dowiedziała się o czymś tragicznym.

— Mieszkał tu?

— Nie wydaje mi się. — Pokręciła głową, będąc w ogromnym zaskoczeniu. Stała nieruchomo, wpatrując się w literki, nie mogąc zrozumieć. — Zawsze mówił, że nie wywodzi się stąd — dodała cichym głosem.

— Może to zbieg okoliczności — podsunął myśl, nie chcąc główkować nad nieznanym. — Pokaż. — Przejął od niej żołnierzyka i sam się mu przyjrzał. — M. Cage — przeczytał poprawny podpis, jak sądzili, twórcy drewnianej zabawki. — To nie Samuel — zauważył i zadowolony oddał przedmiot prosto w jej dłonie. — Nie masz czym się głowić. — Odszedł kilka kroków i spojrzał na ogień. Miał coś w sobie, co przyciągało każdego. — Powinnaś odpocząć.

— Może i masz rację... — zmieniła zdanie, odkładając niepewnie figurkę na swoje miejsce. Wzięła głęboki wdech, będąc w stanie wątpliwości. Czuła się nieswojo, a jej umysł próbował skojarzyć fakty i wysnuć logiczne wytłumaczenie tego, co zobaczyła. Jednak bezskutecznie.

Obdarowała mężczyznę krótkim spojrzeniem, po czym oznajmiła, że położy się u góry. Damien przytaknął sympatycznie i odprowadził kobietę do momentu, w którym zniknęła z zasięgu jego wzroku. Wrócił do opierania głowy o fotel i przymknął oczy. Ciepło z kominka przyjemnie koiło jego zranione ciało, a umysł napajał zadowalającym spokojem.

Agnes poruszała się powoli po piętrze domku. Przestała czuć się swojo i uważała na każdy krok. Weszła do sypialni, którą wcześniej pokazał jej Damien, i ponownie rozejrzała się po jej wnętrzu. W nozdrzach od razu poczuła zmieszany zapach kilku świec, który w połączeniu dawał intensywny rezultat. Spojrzała na łóżko, które od początku wołała do niej, aby się położyła i dała odpocząć swojego zmęczonemu ciału. Nie brała tego tak do siebie. Wiedziała, że nie będzie w stanie całkowicie oddać się relaksowi, o którym marzyła. Instynkt przetrwania obowiązywał przez cały czas, nie mogła, a nawet nie umiała pozwolić sobie na chwilę wyłączenia się od świata rzeczywistego i zadbania tylko o siebie – wydawało się jej to zbyt normalne, czyli niedorzeczne w tym świecie.

Zdjęła buty – a to samo w sobie było zbyt ryzykowne – i usiadła na dużym łóżku. Pochyliła się, aby łokciami dotknąć kolan i schyliła głowę, patrząc na podłogę. Włosy momentalnie opadły jej na twarz, tworząc zasłonę. Wypuściła powolni powietrze i pokręciła głową. Była rozchwiana emocjonalnie, a to rzadkość u niej. Zazwyczaj była osobą pewną siebie o stałych uczuciach i małej spontaniczności. Nie pozwalała sobie na odchylenia, jednak tym razem znajomość z Damienem zmieniała ją. Stawała się nieco inna, lecz sama nie widziała tego tak wyraźnie.

Przeczesała włosy, odgarniając je do tyłu i wypuściła powietrze z głośnym świstem. Wyprostowała się, po czym opadła bezwładnie na pierzynę. Jej ręce były wyciągnięte, nogi dotykały podłogi, a głowa mogła wreszcie odpocząć.

Przymknęła oczy tylko na chwilę, a jej mózg potrafił oddalić się na tyle daleko, że nie miał chęci do powrotu do rzeczywistości. Mimo niewygodnej pozycji, oddała się w ramiona nicości, która zawładnęła jej ciałem oraz duszą. 

Ludzkie zmysłyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz