Agnes zassała powietrze, wpatrując się w ogień, który wydawał się oazą spokoju.
— Jestem waszą przepustką — powiedziała w końcu, nie mogąc powstrzymać słów. Jej głos był pełen niedowierzania, lecz z drugiej strony była pewna, że nie robili tego bezinteresownie – zawsze gdzieś musiał być haczyk.
— Też będziesz miała z tego korzyść — zaapelował Damien, przybliżając się do niej. Patrzył prosto w jej oczy, które jednak były zamglone. — Zamieszkasz z nami w mieście Ocalałych, a tam będziemy wszyscy bezpieczni — powtarzał te słowa jak mantę, próbując przekonać kobietę do swoich racji i swojej decyzji. Zależało mu, aby plan się powiódł.
— Bezpieczni. — Agnes zamrugała kilka razy, lecz nie odrywała wzroku od płomienia. Prawda była taka, że nie wierzyła, że gdziekolwiek będzie w pełni bezpieczna. Było to dla niej zwyczajnie osiągalne, dlatego słowa Damiena wydawały się jej bardzo szalone. Czasem, w jej oczach, mówił jak głupiec. — Da się być bezpiecznym w tym świecie? — Nie dowierzała, ale w jej głosie było słychać nutkę nadziei, które była ukryta głęboko w jej sercu.
— Zapewniam — odparł natychmiastowo, nie przestając patrzeć na nią. — Ale musisz mi zaufać — dodał, dotykając wierzchu jej dłoni. Kobieta spojrzała w to miejsce, gdzie ich skóry zostały na siebie nałożone. Ten gest sprawił, że poczuła się nieśmiało, a to bardzo odległe jej uczucie.
— Zaufanie to poważna sprawa — zauważyła Agnes, spoglądając ponownie na kominek. — Ledwie się znamy... skąd mam mieć pewność, że mówisz prawdę?
— Po co miałbym cię oszukiwać? — upierał się mężczyzna, wyglądając na urażonego. — Nie potrzebuję przygód i kolejnej osoby do wyżywienia — dodał, aby rozluźnić atmosferę, ale jego słowa były szczere.
— Potrafię zadbać o siebie — prychnęła delikatnie urażona, przez co między nimi zapadła chwilowa cisza. W tym czasie kobieta pogrążyła się we własnych myślach. Przyłapała się także na podgryzaniu dolnej wargi i od razu wypuściła ją ze swoich zębów. — Zgoda — powiedziała po dłuższym czasie. Przeniosła na niego wzrok, lecz jej oczy nie wyrażały zbyt wielu emocji. Były one puste, pozbawione uczuć, które mogły być kluczowe. Damien patrzył w nie, szukając – nawet on nic nie dostrzegł. — Pójdę z wami do miasta Ocalałych — poinformowała pewniej i bardziej stanowczo.
Mężczyzna przyglądał się jej z delikatnym lękiem w oczach. Obawiał się czegoś, ale uszy Agnes nie miały tego usłyszeć, a umysł wiedzieć.
— Świetnie — skomentował cicho i spojrzał na swojego brata. Blaise siedział nadal w szerokim fotelu, lecz jego świadomość odpłynęła do raju sennego. Uśmiechnął się na jego widok.
Damien wstał ze swojego miejsca, sięgając po koc i przykrył nim chłopca. Dorzucił jeszcze drewno do kominka, po czym ponownie zajął miejsce w najbardziej ciepłym kącie domku.
— Prześpij się. Ja popilnuję porządku — zaproponował mężczyzna z czystej grzeczności. Rozsiadł się wygodniej w fotelu i oparł głowę o krawędź oparcia.
— Nie trzeba — odparła niechętnie Agnes. — Nie jestem zmęczona — dodała bardziej władczo. Poprawiła włosy, które zdążyły już całkiem wyschnąć i rozejrzała się ponownie po wnętrzu domku. Było w nim coś, co przyciągało kobietę.
— Przed nami jeszcze trochę drogi... musisz mieć energię — nalegał, sądząc że powinna się zdrzemnąć.
— I bez snu mam jej wiele. — Uśmiechnęła się do niego sympatycznie, lecz spojrzenie nie trwało długo. Zaraz wróciła do wpatrywania się w nawierzchnię kominka, która ogromnie ją interesowała. — Posiedzę z tobą — dodała, nie patrząc na niego. — Jeśli chcesz, możesz się przespać. — Agnes wstała ze swojego miejsca i podeszła do nurtującego ją napisu na kominku. Przedstawiał on same literki, inicjały. Dotknęła ich koniuszkami palców, jakby badała głębokość rys.
— Nie trzeba — odparł po chwili mężczyzna, nie patrząc na nią. Kobieta zaś zerknęła w jego kierunku, odrywając się od diagnozowania zapisków.
— Jak znaleźliście to miejsce? — nie mogła powstrzymać się przed wypowiedzeniem tego pytania. Podeszła do stojącej półki, która znajdowała się przy ścianie i przeleciała wzrokiem po jej zawartości. Jej wzrok przykuła własnoręcznie rzeźbiona figurka żołnierza.
— To długa historia... — zaczął Damien, wzdychając głośno. Wyprostował się i spojrzał na kobietę. — Błądziliśmy i się natrafiło. Stwierdziłem, że tu stworzymy naszą osadę... wtedy jeszcze nie wiedziałem nawet o Bestiach — zaśmiał się smutno. Miał nadzieję na „normalne" życie, a okazało się, że znalazł się w samym centrum końca świata.
Agnes wzięła do rąk figurkę i przyjrzała się jej uważnie. Spodobała się jej, stąd to zainteresowanie. Odwróciła na drugą stronę, zerkając na podstawkę. To właśnie wtedy jej oczy przybrały nienaturalny rozmiar.
— Cage — przeczytała na głos nazwisko, marszcząc brwi oraz czoło.
— Hm? — podchwycił starszy Frost i podszedł do kobiety, sądząc że znalazła coś ciekawego.
— Nazwisko Samuela — powiedziała takim głosem, jakby właśnie dowiedziała się o czymś tragicznym.
— Mieszkał tu?
— Nie wydaje mi się. — Pokręciła głową, będąc w ogromnym zaskoczeniu. Stała nieruchomo, wpatrując się w literki, nie mogąc zrozumieć. — Zawsze mówił, że nie wywodzi się stąd — dodała cichym głosem.
— Może to zbieg okoliczności — podsunął myśl, nie chcąc główkować nad nieznanym. — Pokaż. — Przejął od niej żołnierzyka i sam się mu przyjrzał. — M. Cage — przeczytał poprawny podpis, jak sądzili, twórcy drewnianej zabawki. — To nie Samuel — zauważył i zadowolony oddał przedmiot prosto w jej dłonie. — Nie masz czym się głowić. — Odszedł kilka kroków i spojrzał na ogień. Miał coś w sobie, co przyciągało każdego. — Powinnaś odpocząć.
— Może i masz rację... — zmieniła zdanie, odkładając niepewnie figurkę na swoje miejsce. Wzięła głęboki wdech, będąc w stanie wątpliwości. Czuła się nieswojo, a jej umysł próbował skojarzyć fakty i wysnuć logiczne wytłumaczenie tego, co zobaczyła. Jednak bezskutecznie.
Obdarowała mężczyznę krótkim spojrzeniem, po czym oznajmiła, że położy się u góry. Damien przytaknął sympatycznie i odprowadził kobietę do momentu, w którym zniknęła z zasięgu jego wzroku. Wrócił do opierania głowy o fotel i przymknął oczy. Ciepło z kominka przyjemnie koiło jego zranione ciało, a umysł napajał zadowalającym spokojem.
Agnes poruszała się powoli po piętrze domku. Przestała czuć się swojo i uważała na każdy krok. Weszła do sypialni, którą wcześniej pokazał jej Damien, i ponownie rozejrzała się po jej wnętrzu. W nozdrzach od razu poczuła zmieszany zapach kilku świec, który w połączeniu dawał intensywny rezultat. Spojrzała na łóżko, które od początku wołała do niej, aby się położyła i dała odpocząć swojego zmęczonemu ciału. Nie brała tego tak do siebie. Wiedziała, że nie będzie w stanie całkowicie oddać się relaksowi, o którym marzyła. Instynkt przetrwania obowiązywał przez cały czas, nie mogła, a nawet nie umiała pozwolić sobie na chwilę wyłączenia się od świata rzeczywistego i zadbania tylko o siebie – wydawało się jej to zbyt normalne, czyli niedorzeczne w tym świecie.
Zdjęła buty – a to samo w sobie było zbyt ryzykowne – i usiadła na dużym łóżku. Pochyliła się, aby łokciami dotknąć kolan i schyliła głowę, patrząc na podłogę. Włosy momentalnie opadły jej na twarz, tworząc zasłonę. Wypuściła powolni powietrze i pokręciła głową. Była rozchwiana emocjonalnie, a to rzadkość u niej. Zazwyczaj była osobą pewną siebie o stałych uczuciach i małej spontaniczności. Nie pozwalała sobie na odchylenia, jednak tym razem znajomość z Damienem zmieniała ją. Stawała się nieco inna, lecz sama nie widziała tego tak wyraźnie.
Przeczesała włosy, odgarniając je do tyłu i wypuściła powietrze z głośnym świstem. Wyprostowała się, po czym opadła bezwładnie na pierzynę. Jej ręce były wyciągnięte, nogi dotykały podłogi, a głowa mogła wreszcie odpocząć.
Przymknęła oczy tylko na chwilę, a jej mózg potrafił oddalić się na tyle daleko, że nie miał chęci do powrotu do rzeczywistości. Mimo niewygodnej pozycji, oddała się w ramiona nicości, która zawładnęła jej ciałem oraz duszą.
CZYTASZ
Ludzkie zmysły
Ficção GeralŚwiat nie jest już taki jak wcześniej. Niczym nie przypomina początku lat dwutysięcznych... ludzkość całkowicie wymiera za sprawą śmiertelnej choroby. Niszczy ona człowieczeństwo, zamieniając każdego w bestialskie zwierzę, pragnące wyłącznie pożywie...