Rozdział 38

19 1 0
                                    

— I było tak źle? — spytał zadowolony Damien, kiedy skończyli swoje miłosne igraszki.

Znajdowali się na brzegu, próbując wysuszyć swoje przemoknięte ubrania oraz równie wilgotną skórę.

— Nie — odparła krótko Agnes, przeczesując swoje włosy. Westchnęła przeciągle, przy czym mruknęła gardłowo, ale bardzo cicho. — Było świetnie — wyznała, zerkając na niego znacząco.

Mężczyzna rozpalił ognisko, dzięki czemu mogli ogrzać się, kiedy chłód zaczął się nasilać. Kobieta zazgrzytała zębami i od razu zbliżyła się do ognia, wystawiając dłonie przed siebie. Przyjemne ciepło ogarnęło jej skórę, dając ukojenie.

Siedzieli, wpatrując się w płomienie, które nie były spokojne. Wiatr próbował je ugasić, lecz bez pozytywnego rezultatu.

— Jeszcze kiełbasek nam brakuje — zażartował Damien, lecz kobieta poczuła się nieswojo przez jego nieśmieszny tekst. W jej głowie pojawiły się wspomnienia, a tęsknota za normalnym życiem owiała jej umysł.

— Chyba już nigdy ich nie skosztuję — wyznała smętnie, co skutkowało z przeszywającym spojrzeniem Frosta.

— Czemu? — Mężczyzna był zaskoczony. — W osadzie są świetni „kucharze"... potrafią zrobić nawet kiełbasę! — wyjawił dumny Damien.

— Nie wierzę! — zaśmiała się Agnes, wyrażając ogromne niedowierzanie. — Uwierzę dopiero jak spróbuję! — powiedziała podstępnie, wpatrując się w jego twarz. — O! Albo pianki! Kiedyś tak często je jadłam — podsunęła z nadzieją.

— Kwestia dobrego przygotowania cukru. — Wzruszył ramionami, ale ostatkami sił starał się utrzymać wyraz twarzy poważny.

— Nie mów, że umiesz zrobić pianki! — Uśmiech nie schodził z jej ust. Tym razem jednak doszedł do tego także przeszywający wzrok.

— No dobra! Pianek nie umiem zrobić! — wyznał rozbawiony, co skutkowało zawiedzionym westchnięciem Evans. — Ale potrafię wiele innych rzeczy. — Poruszył znacząco brwiami, a Agnes zaśmiała się wesoło.

— O tym się już przekonałam — skwitowała szczerze i przeniosła wzrok na ogień. Po chwili jednak podeszła do Damiena i dała mu krótkiego buziaka w usta.

— Pora wracać — powiedział nagle mężczyzna, patrząc w jej oczy. Wyrażały one zawiedzenie, ale doskonale rozumiała, że musieli wracać. — Muszę zobaczyć co z Blaisem — dodał, zerkając w niebo. Dookoła panowała ciemność.

— A właśnie. — Agnes pstryknęła placami, przypominając sobie o jednej z kwestii. — Gdzie on jest?

— Został w domu dla dzieci poniżej trzynastego roku życiu — wytłumaczył krótko i przeczesał swoje włosy.

— I co on tam robi?

— Wiesz, bardziej chodzi o to, że tam ma opiekę przez całą dobę. Niczego mu nie brakuje — powiedział, przełykając ślinę. Zamyślił się na moment, ale zaraz wrócił do rzeczywistości. — Czasami nocuje u mnie, ale teraz nie ma takiej potrzeby.

— Och — westchnęła jedynie, spoglądając w pochmurne niebo. Pogoda diametralnie się zmieniała i stawała się coraz mniej pewna. — Faktycznie pora wracać — przyznała rację mężczyźnie i przeniosła na niego wzrok.

Damien pokiwał potakująco głową, po czym podszedł do ogniska i ugasił je. Każdy w tym świecie potrafił podstawowe czynności, które służyły do przetrwania.

Kiedy mogli śmiało stwierdzić, że nie zostawili nic, co mogłoby zaszkodzić przyrodzie oraz sprawić niebezpieczeństwo, odeszli w stronę wysokiej, ale nie tak stromej skarpy. Damien wykazał się kulturalnym zachowaniem i podał pomocną dłoń kobiecie, aby ułatwić jej wspinanie się po wzgórzu. Odwdzięczyła się szerokim i szczerym uśmiechem, który był uroczy sam w sobie.

Ludzkie zmysłyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz