Rozdział dwunasty

496 50 209
                                    

Włamanie Blacka do zamku z pewnością miało pozostać głównym tematem na długo.

Jako, że Gruba Dama nie chciała być już strażnikiem Wieży Gryffindoru, tymczasowo został nim sir Cadogan, wraz ze swoim opasłym, nakrapianym konikiem.

Nikt nie był tym zbyt zachwycony, zważywszy na to, że ten ciągle wyzywał kogoś na pojedynek, albo wymyślał ciągle skomplikowane hasła i zmieniał je kilka razy dziennie.

- Nie da się go zmienić? - zapytała Miranda, gdy w czwartek całą czwórką skończyli już lekcje i przyszli do Pokoju Wspólnego, gdzie rozłożyli się na kanapach pod ścianą. Miranda, Maureen i Oliver wyciągnęli się na nich, podczas gdy Percy siedział sztywno i wyprostowany.

- Właśnie, mam ważniejsze sprawy na głowie, niż zapamiętywanie tych jego haseł - stwierdził Oliver, a przyjaciele popatrzyli na niego ze zrozumieniem. Też mieli tego dosyć.

- Jak na przykład sobotni mecz do wygrania - dodał po chwili, zamyślając się.

- Ostrożność ostrożnością, ale bez przesady! Wyjdzie się na chwilę i pięć minut później jest już inne hasło - rzekła zirytowana Maureen.

Percy jednak pokręcił głową ze smutkiem.

- Niestety żaden inny portret nie wyraził chęci na bycie strażnikiem po tym, co stało się Grubej Damie. Tylko sir Cadogan był na tyle mężny, by się tego podjąć - stwierdził, co spotkało się ze zbiorowym jękiem.

- Jak zaraz to się nie zmieni, to chyba ukradnę Ślizgonom ich portret i zmuszę, by pracował dla nas - mruknęła Miranda, powodując tym, że jej przyjaciele trochę się uśmiechnęli.

- Na dodatek mama wysłała mi list, żebym pilnował Harry'ego. Bo Black chce go dopaść - rzekł Weasley, po czym spojrzał w stronę Pottera, siedzącego niedaleko wraz ze swoimi przyjaciółmi.

- Do nas Hooch ma przychodzić na treningi, żeby dopilnować, aby nikomu się nic nie stało - rzekł Wood.

- Przez nikomu trzeba rozumieć Pottera - uzupełniła Miranda.

- Dokładnie - przytaknął Oliver.

Miranda przypomniała sobie, jaki dwa lata temu wydawał się być onieśmielony na jej widok, gdy razem z Oliverem przyszli wyjaśnić mu zasady Quidditcha. Z czasem jednak przyzwyczaił się do tego, że często widzi ją w towarzystwie kapitana drużyny i polubił.

Ona zresztą uważała go za dobrego zawodnika, nawet jeśli początkowo była sceptyczna co do tego, że pierwszoroczny ma być w drużynie.

Miała dobre relacje z członkami drużyny, chociaż wiadomo - z Oliverem zdecydowanie najlepsze.

Niedługo później udali się na trening, pomimo tego, że od kilku dni pogoda ciągle się pogarszała. Oni jednak nie zamierzali się poddawać, w końcu mecz miał być już za dwa dni. Niezależnie od warunków, jakie będą panowały.

Oliver i Miranda szli korytarzem, gdy nagle napotkali Marcusa Flinta, zmierzającego w ich stronę ze złośliwym uśmieszkiem.

- Gracie w sobotę z Puchonami, gdyż nasz szukający ma kontuzję ramienia. Także kiedy indziej was skopiemy, a teraz chętnie popatrzymy, jak zagracie kompletnie nieprzygotowani - rzekł kapitan Ślizgońskiej drużyny Quidditcha.

Gryfonów zamurowało - co prawda słyszeli o tym, że Malfoy został zaatakowany przez Hardodzioba, hipogryfa Hagrida, gajowego Hogwartu, jednak to było dwa miesiące temu i nie sądzili, że przez to mecz ze Ślizgonami mógłby się nie odbyć.

- To jakiś żart? - zapytał Wood zdenerwowany. Chłopak zmierzył Ślizgona nieufnym spojrzeniem.

- Nieśmieszny - stwierdziła Miranda, krzyżując ręce na piersiach.

Triemki | Oliver Wood (Zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz