Rozdział dwudziesty czwarty

251 26 103
                                    

Hejo!

W końcu udało mi się skończyć ten rozdział! Nie chciałam, by był na siłę, dlatego trochę zeszło. Ale w końcu go skończyłam i dodaję!

W międzyczasie doszłam do wniosku, że chciałabym, by Miranda, Oliver i Maureen znali się od dziecka. Dlatego dopisałam we wcześniejszych rozdziałach kilka zdań, które trochę to zasugerowały, ale nie zmieniają jakoś wiele w fabule. Także spokojnie.

~

Po słowach babci zapanował chaos.

Miranda nie miała pojęcia, co się dzieje. Myron został przy babci, chcąc jej jakoś pomóc, a Martin szybko wybiegł z pokoju, najwyraźniej chcąc wezwać pomoc.

Przybiegli rodzice, a niedługo potem nawet siostry, które najwyraźniej usłyszały hałasy i chciały zobaczyć co się dzieje. Po chwili jednak zostały wygonione, a za nimi poszedł Myron, by je jakoś uspokoić. Któreś z rodziców wezwało magomedyka.

Panowała panika, a Miranda chyba nigdy jeszcze tak bardzo się nie bała. Co się stanie z babcią?

W końcu jednak przybył Magomedyk, który kazał im wszystkim wyjść z pokoju. Rodzice zostali jednak w środku, natomiast Miranda i Martin ruszyli do kuchni, gdzie był już Myron z trojaczkami.

- Czy babcia umrze? - zapytała z niepokojem Mariane.

Zadała pytanie, które pojawiło się w głowie każdemu z nich.

Na szczęście starsi bracia przejęli rolę uspokajaczy, bo ona sama nie czuła się na to gotowa. Nie chciała przyjąć do wiadomości, że babcia mogłaby umrzeć.

Gdy zobaczyła rodziców i Magomedyka, już wiedziała. Nie musiała pytać, by widzieć łzy i ból, jaki malował się na twarzach rodziców.

Powinna być silna, ale nie umiała. Miała ochotę krzyczeć.

Dlaczego?

Zdawała sobie sprawę z jej ciężkiego stanu, ale mimo to miała nadzieję, że babcia z tego wyjdzie. Przecież ledwo co rozmawiały i żartowały sobie.

Nie mogła uwierzyć, że tak po prostu ją straciła.

~

- Co teraz?

Miranda siedziała skulona na łóżku, a obok niej znajdował się kotek. Zadała mu to pytanie, na co on tylko zamruczał.

Czuła się fatalnie.

Za kilka dni miał się odbyć pogrzeb babci. Ona nie czuła się na siłach, by ją pożegnać.

Dziadek od strony taty umarł, gdy była bardzo mała i nie wiedziała co się dzieje. Rodzice mamy nie żyli już wcześniej, więc nawet ich nie mogła pamiętać.

Nie spodziewała się, że babcia umrze. Czarodzieje żyją w końcu dosyć długo, więc dlaczego w ogóle miała myśleć o tym, co się kiedyś stanie?

Nawet nie dopuszczała do siebie myśli, że coś takiego mogłoby się stać.

Przez głowę przewijały jej się wspomnienia z babcią, które bolały. Czy zawsze już tak będzie?

Czteroletnia dziewczynka o kasztanowych włosach biegała po trawie. Uśmiechała się radośnie, drepcząc po trawniku.

- Mirciu, chodź! Zaraz obiad - powiedziała babcia, podchodząc do niej. Wzięła ją za rękę. - Tin, Myr, też chodźcie!

Triemki | Oliver Wood (Zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz