Rozdział osiemnasty

431 45 281
                                    

W dzień meczu Krukonów z Puchonami było zimno, zresztą nic dziwnego - był w końcu listopad, a zaraz niemalże grudzień. Jednak i tak w przeciwieństwie do meczu Gryffindoru z Hufflepuffem na początku listopada, dzisiaj nie padało.

Miranda wraz z przyjaciółmi zamierzała kibicować Krukonom, gdyż przegrana Puchonów dawała szansę na dalszą możliwość walki o Puchar Quidditcha Gryfonom. Oczywiście Oliver wraz z drużyną będą musieli pokonać zarówno Ravenclaw, jak i Slytherin, i to najlepiej z jak największą ilością punktów, jednak wierzyła, że dadzą sobie radę.

Oliver przy śniadaniu i tak się stresował, chociaż tego dnia nie grał.

- A co jeśli Puchoni wygrają? Wtedy nie będziemy mieli już szans na Puchar! - powiedział Oliver, siedząc przed nietkniętą kanapką.

- Ale może przegrają. Jeszcze nic nie jest przesądzone - stwierdziła Miranda, klepiąc go po plecach. - I zjedz coś w końcu!

- Właśnie, musisz mieć siłę. Według poradnika zdrowego odżywiania... - zaczął Percy, siedzący po drugiej stronie przyjaciela.

- Z pewnością będzie dobrze - rzekła Maureen, przerywając rudowłosemu. - I naprawdę zjedz coś!

Wood w końcu niechętnie zaczął przeżuwać kanapkę. Rzeczywiście może niepotrzebnie stresował się czymś, na co nie miał wpływu. Jednak po prostu bardzo mu zależało na Pucharze. Zwłaszcza, że to był jego ostatni rok.

Przyjaciele po śniadaniu zobaczyli się z Penelopą i jej przyjaciółką Luise, by wraz z nimi udać się na trybuny Ravenclawu. Niektórzy posyłali zdziwione spojrzenia Oliverowi, który w końcu miał być ich następnym rywalem. Jednak ten nawet nie zwracał na nie uwagi, zbyt przejęty meczem.

Usiedli też zarazem w innym sektorze niż pozostała część drużyny Gryffindoru, gdzie zapewne Percy nie miałby znowu ochoty siedzieć w pobliżu braci.

Miranda już naprawdę miała wrażenie, że to bywa czasami zbyt przesadne. Mieli różne relacje, jednak żeby aż takie rzeczy odstawiać?

Jednak nic na to nie mogła poradzić, bo w końcu to nie była jej sprawa. Sami musieli dojść do zgody.

Usiadła pomiędzy Oliverem, a Maureen. Przed nimi natomiast znaleźli się Percy, Penelopa i Luise. Penelopa w pewnym momencie wzięła swojego chłopaka za rękę, a ten jej nie odtrącił. Było to w sumie urocze.

I chyba miała na niego jakiś minimalny wpływ.

W końcu zaczął się mecz, który komentował jak zwykle Lee Jordan.

- Proszę państwa, oto nasi zawodnicy! Davies i Diggory patrzą na siebie groźnie, jak zresztą pozostali zawodnicy również! Podają sobie ręce i zaczyna się!

Słychać było, że jest podekscytowany.

- Stretton ma kafla, podaje do Daviesa... Teraz przejmuje go Macavoy, ale na szczęście Page dobrze broni i nie przepuścił kafla! Teraz kafla ma Jones i podaje do Macavoy... Obok nich jest Preece, ale... ale teraz kafla ma Davies i zaraz strzeli gola. Czy strzeli? Tak, udało się! Fleet nie potrafi bronić...

- Jordan! - rozległ się karcący głos profesor McGonagall.

- Przepraszam! Oczywiście chodziło o to, że jest dziesięć do zera dla Ravenclaw! Oby tak dalej, a może Puchoni przegrają! Znaczy teraz Rickett odbija tłuczek, który teraz kieruje się w stronę Samuelsa, ale ten go zauważył i odbija! - Lee cały czas komentował mecz, czasami wtrącając coś na temat zawodników.

- Może rzeczywiście Krukoni wygrają? - zastanawiał się Oliver, widząc, że Krukoni mają coraz większą przewagę. - Oby tylko Chang złapała tego znicza.

Triemki | Oliver Wood (Zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz