Rozdział trzydziesty drugi

126 18 68
                                    

W końcu luty powoli przeszedł w marzec. Na błoniach nadal jeszcze leżał śnieg, chociaż powoli topniał. Niezależnie jednak od warunków pogodowych, Oliver i tak starał się jak najczęściej wyciągać drużynę na boisko. Chciał, by jak najwięcej trenowali, gdyż za kilka miesięcy miał być mecz ze Ślizgonami. Miranda czasami mu towarzyszyła, siedząc na trybunach.

Tego dnia jednak Oliver i Miranda sami przyszli na boisko. Chłopak chciał, by oderwała swoje myśli od wszystkiego i skupiła się na tym, co lubi.

Jeszcze było widno, więc na szczęście na razie nie było tam dementorów. Oboje wzięli swoje miotły i przygotowali się do startu.

- Ani waż się dawać mi forów! - zagroziła mu Miranda.

- Miałbym dawać ci fory? No wiesz co? - oburzył się Wood.

W rzeczywistości jednak chciał jakoś sprawić, by się szczerze uśmiechnęła. Zastanawiał się, czy to by coś pomogło, gdyby wygrała.

Naprawdę tęsknił za jej szczerą radością. Od kilku miesięcy była głównie smutna. Ciężko było się temu dziwić, ale chciał jakoś jej pomóc.

- W takim razie dobra, lecimy - rzekła Miranda. - Pięć okrążeń.

- Zgoda.

Wznieśli się do góry w tym samym momencie. Wiał chłodny wiatr, ale oni nie zwracali na to uwagi. Nie zważali też na piękny, ośnieżony krajobraz, gdyż  skupiali się na locie wokół boiska.

Miranda dawno nie latała, ale teraz musiała przyznać, że brakowało jej tego. Lubiła te wyścigi z Oliverem i spędzanie czasu z nim.

- Wygrałam! - krzyknęła Miranda, kiedy odbyła pięć okrążeń i wylądowała na ziemi.

- Gratuluję - odparł Wood, stając obok niej. Zazwyczaj nie lubił przegrywać, ale tym razem naprawdę zależało mu, by zapomniała chociaż na chwilę o smutku i się z czegoś ucieszyła.

- Mam nadzieję, że nie dawałeś mi forów? - zapytała podejrzliwie.

- Oczywiście, że nie - zapewnił ją gorliwie Oliver.

Dziewczyna uznała, że nie ma sensu drążyć. Mimo wszystko doceniała, że chciał jakoś zająć jej myśli, dotychczas skupione głównie na żałobie.

W szkole tak czy siak łatwiej było pomyśleć o czymś innym. Z dala od domu, w którym wszystko przypominało babci. Poza tym wiedziała, że ma młodsze siostry, którymi musi też się zająć. One też to wszystko przeżywały i dlatego musiała być silna.

Nie mogła się najbardziej załamać, skoro wisiała nad nią odpowiedzialność za siostry. Musiała się nimi zająć, bo w Hogwarcie to ona była najstarsza z rodziny.

- Ollie... Dziękuję, że jesteś - powiedziała Miranda, po czym przytuliła go. On odwzajemnił przytulasa.

- Zawsze będę.

~

Oliver i Miranda wrócili do Pokoju Wspólnego zmarznięci od zimna, ale  mimo wszystko w dobrych humorach. Miranda doceniała, że przyjaciel tak się stara.

Po tym, jak się przebrali w swoich dormitoriach, wrócili do Pokoju Wspólnego i usiedli z Maureen i Percym, którzy odrabiali lekcje.

- Jak tam się bawiliście? - zapytała Anderson.

- Dobrze - stwierdził Wood.

- Wygrałam - obwieściła Ellis. - A co tam u was?

- Głównie nauka. Mam nadzieję, że uda mi się się zdać - rzekła Maureen, patrząc z irytacją na notatki. Miranda wiedziała, że im bliżej, tym przyjaciółka bardziej się stresuje.

Triemki | Oliver Wood (Zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz