Rozdział dwudziesty trzeci

399 36 284
                                    

Miranda obudziła się w poranek Bożego Narodzenia i usiadła na łóżku. Prezenty znajdowały się pod choinką na dole i tam też zamierzała się udać.

Najpierw jednak poszła do łazienki i wzięła też ubrania do przebrania. Na dół zeszła w ciepłym, czerwonym swetrze z wyszytym białym bałwankiem i śnieżkami, oraz czarne legginsy. Do tego też miękkie skarpetki w renifery oraz granatowe kapcie. Włosy zostawiła rozpuszczone.

Zanim jednak nastąpiło wypakowanie prezentów, całą rodziną zjedli przy stole wspólne śniadanie. Rodzice chcieli, by chociaż teraz jak najwięcej czasu spędzić razem - w końcu przez cały rok każdy był praktycznie gdzie indziej.

Usiedli przy stole w dziewiątkę - babcia też z nimi usiadła, chociaż pomogli jej przyjść na dół. Świąteczne śniadanie jedli w akompaniamencie rozmów i świątecznych piosenek słuchanych z czarodziejskiego radia.

Byli szczęśliwi, mimo zmartwień, które ich otaczały. Najważniejsze było jednak, że byli w tym wszystkim razem.

Rozmawiali o pracy, szkole i życiu. W pewnym momencie trojaczki zaczęły mówić o chórku profesora Flitwicka, do którego należały.

- Jak się dowiedziałyśmy, że istnieje taki chór, to od razu poszłyśmy się zapisać - powiedziała Monica z uśmiechem, patrząc na siostry.

- Możliwe, że będziemy śpiewały w następnym koncercie! - dodała Melinda z entuzjazmem, nie bacząc na fakt, że jeszcze nie połknęła swojej kanapki. - Nie możemy się doczekać!

- Cieszymy się z tego i naprawdę was wspieramy. Ale nie wiem, czy dalej będą cię chcieli, jak będziesz pluła jedzeniem naokoło - powiedziała mama, na co Melinda się obruszyła.

- Oj mamo! Wcale nie pluję!

- Plujesz.

- Nie!

- Co jeszcze tam jest ciekawego? - przerwał im Owen. Melinda skrzyżowała ręce na piersiach i przybrała naburmuszoną minę.

- Najlepsze jest to, że tam są osoby z praktycznie każdego domu i nikt nie ma z tego powodu żadnych problemów. To naprawdę miła odmiana od tych rywalizacji międzydomowych - powiedziała Mariane. - Są osoby z różnych lat i domów i nikt się tym nie przejmuje.

- To naprawdę cudownie! Przydałoby się, by więcej osób przestało traktować inne domy jak wrogów - rzekła babcia. Przez większość czasu siedziała cicho, jedząc swoje śniadanie.

- Chociaż my i tak mamy znajomych w każdym domu - pochwaliła się Monica. - Z Gryffindoru najlepiej dogadujemy się z Jasonem Chase'em i Colinem Creevey'em, chociaż on jest rok starszy. Ale Jason zna też Ginny Weasley i Lunę Lovegood. Je też poznałyśmy, Ginny jest w Gryffindorze, a Luna w Ravenclawie jak my. Obie są rok starsze, ale miłe. Ze Slytherinu jest Astoria Greengrass, a z Hufflepuffu...

- Christopher Cooper - dokończyła Mariane. - Znaczy gadamy z różnymi osobami, ale z nimi najlepiej. Chris jest w chórze, reszta nie.

Melinda nadal siedziała obrażona, podczas gdy jej siostry się rozgadywały.

- Nie podoba mi się natomiast, że muszę siedzieć na eliksirach z Romildą Vane, bo Snape nas tak usadził - stwierdziła Monica. - Ona jest nieznośna! A Melinda i Mariane nie chcą się ze mną zamienić! Wolą siedzieć z kimś innym!

- Tak to czasami bywa - stwierdziła Melinda w końcu. - Na razie się nie zamieniam! Lubię siedzieć z Jasonem, zawsze mnie po kryjomu rozśmiesza...

- A ja z Astorią Greengrass na Historii siedzę. Toria jest naprawdę sympatyczna, w przeciwieństwie do niektórych Ślizgonów, jak Harper - powiedziała Mariane.

Triemki | Oliver Wood (Zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz