7

1K 65 14
                                    

Po tej całej nieprzyjemniej akcji wróciłam do domu. Nie wiadomo, dlaczego gryzło mnie sumienie.
Postanowiłam napisać do Elia.

Eli
                  Hej pogadajmy na spokojnie

                                  Spotkamy się jutro?

                                                                ???

Na żadną z wiadomości nie odpisał. Dlaczego właśnie to ja czułam się jak skończona idiotka? Rzuciłam telefon na łóżko i gapiłam się w sufit. Eli to super gość. Bardzo go polubiłam przez ostatnie dni. Nagle usłyszałam dźwięki powiadomienia. Rzuciłam się jak poparzona po telefon, jednak nie był to Eli tylko Aisha. Pytała co u mnie. Miałam dobre relacje z dziewczyną. Ona również była dzisiaj w dojo. Szybko jej odpowiedziałam, jednak nie miałam siły z nią pisać.

Przez ostatnie kilka dni chłopak się nie pojawiał w szkole, nie odpowiadał na moje wiadomości, ani telefony. W końcu minął tydzień. Co jest do jasnej cholery. Szłam przez szkolny korytarz.

-Demetri!
Krzyknęłam w stronę chłopaka.
Demetri się obrócił. Przez kilka dni nie rozmawialiśmy.
-Em, wiesz może co się dzieje z Elim?
Chłopak zmrużył oczy.
-Nie wiem.
Odpowiedział krzyżując ręce na piersi.
-Musisz coś wiedzieć jesteś jego przyjacielem. Nie odpowiada na moje wiadomości, po porostu nic..
Chłopak nagle odszedł.
-Dupek z ciebie Demetri!
-To Cobra Kai są dupkami.
-Co? Uważasz, że ja i Miguel jesteśmy dupkami? Demetri! Wracaj tu!
Chłopak odszedł nawet na to nie odpowiadając.

Skurwiel. Rzuciłam szybko.

Szłam w stronę dojo. Tym razem sama. Nie chciałam, żeby Miguel dotrzymywał mi towarzystwa. W końcu dotarłam na trening. Wszyscy już byli ubrani w swoje kimona. Szybko poszłam się przebrać. Wchodząc na mate zobaczyłam, że wszedł ktoś jeszcze.

-Eli?
Chłopak stanął pewnie w drzwiach. Miał na głowie niebieskiego irokeza.
-No proszę. Warga?
Sam sensei był w szoku metamorfozy Elia. Chłopak spojrzał podnosząc brwi w stronę senseia.
-Znaczy, Jastrzębiu.
Eli zdjął buty i wszedł na matę. Spojrzał w moją stronę, nagle nasze spojrzenia się zetknęły. Chciałam do niego podejść, uderzyć, zapytać czemu się nie odzywał. Targały mną emocje, aż mocniej zacisnęłam pięści.

-Zaczynamy! Ustawić się! Ćwiczymy wykopy.
Ustawiliśmy się w pary. Jedna osoba stała za workiem treningowym, a druga uderzała nogą w przyrząd. Trenowałam z Aishą. Z całych sił uderzałam w worek.

-Wow spokojnie dziewczyno, oszczędzaj siły na dalszy trening.
Nie wiadomo czemu, ale ta uwaga mnie zdenerwowała. Kopnęłam worek z całej mojej siły, aż Aisha poleciała na podłogę.
-Nie źle Martell.
Spojrzał na mnie sensei.
-Jezus przepraszam, nic ci nie jest?
Spojrzałam przestraszona w stronę dziewczyny pomagając jej wstać.
-Masz dzisiaj gorszy dzień, co?
Przełknęłam ślinę.
-Ja po prostu...ćwiczmy dalej.
-Hej, w porządku, możesz mi powiedzieć. Przecież się przyjaźnimy.
Posłała mi przyjacielski uśmiech.
-Tak wiem.
-W ogóle mam plan jak się odegrać na tej lasce ze szkoły.
Aisha uśmiechnęła się chytrze.
-Jaki?
-Urządzimy dzisiaj imprezę, ale w miejscu, gdzie ona ją miała zrobić. Pokrzyżujemy jej wszystkie plany. Przyjdziesz prawda?
Dalej uderzałam w worek, nie zwalniając tempa.
-Tak, jasne.
Rzuciłam w stronę dziewczyny. Nie miałam dzisiaj humoru na żadne imprezy, ale pomyślałam, że spędzony czas z Aishą, może poprawi mi humor. Trening się skończył.

-To do siedemnastej.
Rzuciła miło dziewczyna.
-Narazie.
Miałam jeszcze dwie godziny. Lekko bolały mnie mięśnie nóg, jednak dało się to przeżyć. Wróciłam do domu. Przebrałam się i zjadłam obiad. Pieprzony Eli, tak trudno napisać jedną wiadomość? Dalej przeżywałam niespodziewane spotkanie z chłopakiem w dojo. Jeśli pomyślał, żebym się poczuła jak on wtedy, kiedy mu nie odpisywałam to mu się udało. Nadeszła szesnasta. Powoli zaczęłam zmierzać w stronę plaży.

Nie taka cobra straszna jak się wydaje (Hawk x Reader) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz