17

952 56 15
                                    

Minęło kilka dni. Właśnie dzisiaj miały się odbyć zawody karate. Chciałam tam iść dopingować chłopaków i w sumie czułam duże podekscytowanie, również chciałam znów się zobaczyć z sesneiem. Była sobota rano. Na dworze było przyjemnie ciepło, a ptaki wesoło ćwierkały za oknem. Szykowałam się do wyjścia na zawody, kiedy nagle zatrzymała mnie mama. Podała mi kartkę zgiętą na pół.

-Co to?
Zapytałam rozwijając kawałek papieru. Kiedy przeczytałam zawartość jaka się tam kryła, aż mnie zamurowało. Spojrzałam na kobietę wielkimi oczami.
-Zaraz, ty tak na poważnie?
Zapytałam dalej będąc w szoku.
-Możesz iść.
Rzuciła szybko. Była to zgoda na wystartowanie w zawodach karate podpisana przez nią. Musiała zachować tą kartkę od Johnnego. Przytuliłam ją dziękując kilka razy pod rząd. Miałam już wychodzić, patrzyłam na rodzicielkę w rogu drzwi.
-Nie pójdziesz zobaczyć?
Kobieta spojrzała na mnie srogo.
-Nie.
Rzuciła szybko.
-Nie chcę patrzeć jak dzieci się biją.
Nie powiem trochę mi się zrobiło przykro, jednak kiwnęłam tylko głową na znak, że rozumiem.

Wyszłam z domu biegnąc, ile miałam siły w nogach. Po kilku minutach dotarłam na zawody. Szukałam wzrokiem mojego dojo, kiedy nagle zauważyłam jakiegoś chłopaka z mojej szkoły karate.
-Hej, słuchaj.
-O hej, Y/N.
-Taaak hej.
Nie ważne, że nawet nie pamiętała imienia tego chłopaka.
-Posłuchaj musisz się ze mną zamienić. W sensie wystartuję za ciebie na zawodach, rozumiesz?
Chłopak patrzył na mnie tępym wzrokiem.
-Chyba sobie żartujesz.
-Słuchaj będąc szczerym sensei wolałby żebym ja wystartowała.
Nie chciałam psuć chłopakowi humoru, ani sprawiać mu przykrości, ale jakoś musiałam zadziałać. On dalej nie chciał ustąpić mi miejsca. Cholera jasna. Powiedziałam do siebie. Rozejrzałam się wokoło, po czym podeszłam do chłopaka bliżej łapiąc za jego bark.
-Posłuchaj nie chcę używać siły, ale zawsze mogę ci teraz wybić bark, więc i tak nie wystartujesz. Co powiesz senseiowi, że dziewczyna Cię uderzyła?
Powiedziałam dalej przytrzymując jego bark równocześnie coraz bardziej na niego naciskając. Chłopak zaczął rozglądać się nerwowo.
-Dobra!
Uśmiechnęłam się, po czym poszliśmy do Johnnego.

-Y/N?
Spojrzał na mnie sensei będąc w szoku. Podałam mężczyźnie zgodę na wystartowanie. Johnny patrzył na mnie później na kartkę i tak kilka razy.
-Wystartuję za niego.
Powiedziałam wskazując na chłopaka stojącego obok mnie. Sensei kiwnął głową, po czym poszliśmy do reszty drużyny.
-Y/N?
Rzucił zadowolony Eli. Miguel spojrzał na mnie będąc w lekkim szoku.
-Witam drużyno, to co kopiemy tyłki Miyagi-Do?
Powiedziałam uśmiechając się na co reszta zrobiła to samo. Nagle wkroczył sensei. Spojrzał na nas.
-W tym nie będziecie uczestniczyć.
Spojrzałam na resztę, która miała białe kimona. Mężczyzna podał każdemu z nas po jednym czarnym kimonie.
-MACIE DAĆ Z SIEBIE WSZYSTKO!
Krzyknął nagle donośnie mężczyzna.
-TAK SENSEI.
Krzyknęliśmy wszyscy razem.

Staliśmy przed salą czekając aż prowadzący wywoła nazwę naszego dojo.
-Jak się czujesz?
Nagle podszedł do mnie Eli.
-Nerwowo.
Chłopak uśmiechnął się w moją stronę. Spojrzałam na Miguela, który podskakiwał rozgrzewając się przed wejściem. Nagle usłyszeliśmy nazwę naszego dojo. Przygotowani weszliśmy równo na salę gimnastyczną, równocześnie krzycząc "Cobra Kai". Za nami szedł sensei. Można było wyczuć w powietrzu adrenalinę. Obróciłam głowę w stronę trybun, gdzie siedziało mnóstwo ludzi. Wszyscy byli brawo. Nagle zobaczyłam jeszcze jedną osobę, która weszła na salę. Była to moja mama, która usiadła obok mamy Miguela. Poczułam jak momentalnie serce mi przyspiesza. Po chwili zawody się rozpoczęły. Kolejne dzieciaki walczyły ze sobą. Jedne walki były szybkie, a niektóre dość dłuższe. W końcu nastał czas na Miguela, który bił się z jakimś chłopakiem, którego mama strasznie krzyczała ze strony trybun.
-DAWAJ DIAZ!
Krzyknęłam. Chłopak stał przygotowany do ataku.
-1 dla Cobra Kai!
Krzyknął prowadzący, kiedy Miguel powalił chłopaka na ziemię. Trzymałam kciuki, żeby ciemnowłosy dał sobie radę. Udało się Miguel przeszedł dalej.

W końcu większość walk się skończyła. Ja, Miguel i Robby z Miyagi-Do staliśmy na podium. Spojrzałam na ciemnowłosego stojącego obok mnie. Chłopak spojrzał na mnie uśmiechając się. Po chwili  chwyciłam go za rękę żebyśmy poczuli się lepiej. Poczułam jak serce silnie uderzało w mojej piersi.

Zaczęła się walka. Stanęłam naprzeciw Robbiego. Ukłoniłam się lekko. Zaczęłam atakować chłopaka, jednak on omijał moje ciosy.
-DASZ RADĘ Y/N!
Usłyszałam donośny krzyk senseia. Z boku widziałam LaRusso który ledwo mógł ustać w miejscu. Nagle chwyciłam chłopaka przywracając go przez bark na ziemię.
-1 dla Cobra Kai.
Znów usłyszałam ten sam głos. Spoglądając na trybuny zobaczyłam mamę która rozmawiała z mamą Miguela. Znów stanęliśmy naprzeciw siebie.
-No dawaj.
Rzuciłam cicho do Robbiego. Nagle chłopak podbiegł do mnie starając się uderzyć w klatkę piersiową. Omijałam jego ruchy, jednak on nie dawał za wygraną.
-ZRÓB WYKOP!
Słyszałam za sobą głos senseia. Spojrzałam w oczy chłopaka. Nie czułam w nich gniewu tylko bardziej spokój i opanowanie. Nagle, kiedy chłopak pobiegł uderzyłam go w twarz z wykopu.
-2 DLA COBRA KAI. JESZCZE JEDEN PUNKT.

Zacisnęłam mocno pięści. Obróciłam się w stronę senseia, na co on w moją stronę kiwnął głową, również zrobiłam to samo. Nagle Robby pobiegł do mnie robiąc niespodziewany wykop w moją twarz stając równocześnie na jednej ręce. Przeleciałam przez matę. Nastąpiła chwila ciszy. Robby szybko pobiegł w moją stronę. Czułam jak po wardze leci ciepła krew.
-1 dla Miyagi-Do.
Powiedział lekko zszokowany sędzia. Chłopak podszedł do mnie wyciągając rękę bym mogła wstać. Poczułam falę gniewu, jednak nie miałam siły się podnieść. Wściekła uderzyłam pięścią w matę.
-Czas!
Rzucił szybko Johnny odbiegając do mnie. Mężczyzna wytarł krew z mojego nosa.
-Posłuchaj, będziesz na 3 miejscu. To nie jest zły wynik. Jestem z ciebie dumny i zawsze byłem. Wiedziałem, że zajdziesz daleko. Widzę, że już nie masz siły, zrezygnuj proszę.
Spojrzałam na niebieskie oczy senseia.
-Nie ma mowy sensei. Nie poddam się teraz. Wytrwam do końca walki.
Mężczyzna pomógł mi wstać. Spojrzał na mnie wystraszony. Wyszłam na przeciw Robbiego.
-Na pewno jesteś gotowa?
Zapytał chłopak kłaniając się równocześnie.
-Zamknij się.
Rzuciłam szybko. Próbowałam dalej omijać jego ciosy, jednak nogi coraz bardziej odmawiały mi posłuszeństwa. Nagle znowu poczułam, że ląduję na ziemi.
-2 DLA MIYAGI-DO.
Przetarłam dłonią twarz. Cholera jasna strasznie mnie boli głowa. Nagle chłopak podszedł do mnie ścinając moją nogę.
-MIYAGI-DO PRZECHODZI DO FINAŁU.
Podbiegł do mnie sensei.
-Brawo dzieciaku. Jestem dumny, bardzo dumny.
Johnny pomógł mi wstać. Potarł dłonią moje włosy.
Mężczyzna wyprowadził mnie z maty. Usiadłam na ziemi obok Elia.
-Byłaś super.
Rzucił w moją stronę chłopak. Chwyciłam się za głowę. Teraz walczył Miguel. Zmęczona położyłam głowę na ramieniu Elia. Widziałam jak sensei chodzi w kółko obserwując ruchy Miguela. Nagle usłyszałam sędziego.
-1 DLA COBRA KAI!
Spojrzałam na matę. Miguel dalej bił Robbiego. Wszyscy mu dopingowaliśmy. W końcu chłopak wygrał.
-COBRA KAI WYGRYWA!
Rozradowani wpadliśmy na Miguela. Chłopak zadowolony trzymał puchar mówiąc do mikrofonu. Sensei pobiegł w stronę Robbiego. Nie miałam pojęcia czego on może od niego chcieć. Wszyscy poszliśmy w stronę rodziców.
-Miguel!
Krzyknęłam w stronę chłopaka na co się odwrócił. Przytuliłam go z całych moich sił, chłopak odwzajemnił uścisk.
-Chciałabym, żeby między nami było wszystko w porządku.
Chłopak kiwnął głową.
-Ja też.
Powiedział zaciskając usta. Poszliśmy w stronę naszych rodziców.
-Jednak przyszłaś.
Wtrąciłam w stronę mamy, kobieta uśmiechając się mnie przytuliła. Poznała Miguela i mu pogratulowała wygranej.

Minął dzień po zawodach. Weszłam do dojo Johnnego, gdzie byli już wszyscy uczniowie. Stanęłam na macie łapiąc się z tyłu za ręce. Nagle wszedł Johnny.

-Wróciłam sensei.
Powiedziałam uśmiechając się w jego kierunku. Mężczyzna z uśmiechem kiwnął głową. Cieszyłam się, że mogłam wrócić do karate. Jednak nie był to jeszcze koniec.

Więc no notatka od autorki. Postanowiłam tą książkę podzielić tak jakby na części. Więc kończę pierwszą część i w tej samej książkę będzie druga. Mam nadzieję, że jakoś można mnie zrozumieć xD. Obiecuję że w tej drugiej części bedzie więcej Hawka😌. I mam nadzieję że książka wam się podoba. Więc do zobaczenia w następnych rozdziałach ❤.

Nie taka cobra straszna jak się wydaje (Hawk x Reader) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz