19

780 54 10
                                    

Po tym jak chłopak wyszedł zaczęłam nerwowo przeszukiwać moje biurko, na którym leżało pełno przypadkowych kartek oraz przy okazji pokój, jednak niczego nie znalazłam. Napisałam kilka wiadomości do chłopaka, jednak on na żadną z nich nie odpowiedział. Usiadłam zrezygnowana na łóżku zastanawiając się jaki znów popełniłam błąd. Po chwili usłyszałam szczekanie psa i przekręcanie zamka. Mama wróciła do domu. Wyszłam z pokoju.

-Posłuchaj, śpieszę się. Za chwilę będzie spotkanie w firmie LaRusso. Poszukasz dla mnie szybko pendrive z prezentacją? Nie pamiętam, gdzie go włożyłam.
Przewróciłam oczami.
-Hej.
Rzuciłam z wyrzutem do rodzicielki.
-Coś się stało?
Zamarłam na chwilę.
-Nie, nie. Zaraz znajdę ci tego pendriva. Pewnie jest w szufladzie z dokumentami.
Kobieta zaczęła szybko poprawiać się w lustrze by po chwili wyjść na jakieś denne spotkanie. Szukałam przedmiotu w szufladzie. Po chwili go znalazłam, jednak moją uwagę przykuła pewna teczka, której nigdy nie widziałam w moim domu.
-Znalazłaś?
Wzdrygnęłam się szybko zamykając szufladę. Za mną stała mama z wyciągniętą dłonią.
-Tak, trzymaj.
Podałam matce przedmiot.
-Jesteś najlepsza.
Po chwili kobieta wyszła z domu, a ja wróciłam do przeszukiwania szuflady. Wyjęłam tajemniczą teczkę po czym rozejrzałam się nerwowo po pokoju. Otworzyłam ją i zaczęłam czytać papiery znajdujące się w środku. Co jest do jasnej cholery, powiedziałam do siebie czytając kolejne słowa. Otworzyłam szerzej oczy. Nie mogłam uwierzyć w to czego właśnie się dowiedziałam.

Następnego dnia szybkim krokiem szłam w stronę dojo. Miałam tam do wytłumaczenia dwie sprawy. Kiedy byłam coraz bliżej szkoły karate czułam, że serce przyśpiesza coraz szybciej od tych całych emocji. Weszłam do środka, gdzie zobaczyłam teoretycznie wszystkich.
Podbiegłam do Elia cała poirytowana.

-O co ci wczoraj chodziło do jasnej cholery?
Eli spojrzał na mnie z góry na dół. Po chwili wyjął z kieszeni zwinięty kawałek papieru.
-Poznajesz to?
Zapytał wymachując mi kartką przed nosem.
-Niezbyt.
Rzuciłam marszcząc brwi. Chłopak mocniej zacisnął szczękę.
-Kiedy zostawiłaś mnie wczoraj samego pokoju moją uwagę zwróciła karteczka z narysowanym sercem, która wystawała z szafki.
-Grzebałeś w moich rzeczach?
Wtrąciłam cała zirytowana.
-Inaczej bym to ujął. Samo mi to wpadło w ręce.
Chłopak rozwinął papier. Zaśmiał się cicho.
-Mam to przeczytać na głos?
Zapytał nagle rozbawiony chłopak.
-Eli ogarnij się.
Poczułam, jak zaciska się moja pięść. -Dawaj Hawk.
Rzucił nagle Mitch.
-Stary przestań.
Dodał nagle poirytowany Miguel.
Chciałam wyrwać chłopakowi karteczkę z ręki, jednak on był szybszy powstrzymując mnie.
-Straight to number one...
Po tym zdaniu przypomniałam sobie co się skrywało na kartce. Czułam jak moje policzki robią się gorące.
-ELI ODDAJ TO!
-Oh, dear diary, I met a boy
He made my doll heart light up with joy
Oh, dear diary, we fell apart
Welcome to the life of Electra Heart...

Nagle wyrwałam kartkę z rąk chłopaka. Czułam, jak łzy napływają mi do oczu.
-A na końcu tekstu w serduszku inicjały M.D.
Nastąpiła chwila ciszy. Eli patrzył na mnie wściekłym wzrokiem, a Miguel stał z szeroko otwartą buzią.
-Jesteś pieprzonym dupkiem.
Rzuciłam wściekła, kiedy nagle wszedł sensei.
-Zaczynamy!
Chwilę jeszcze patrzyłam na chłopaka.
-HALO ILE RAZY MAM POWTARZAĆ?
Krzyknął nagle Johnny.

Trening się zaczął. Sensei kazał nam się ustawić w kółku.
-Dobra. Zobaczymy czy nie straciliście sił. Dzisiaj przeprowadzimy kilka walk. Na początku..
Mężczyzna spoglądał na każdego z nas.
-Diaz i Hawk.
Chłopacy spojrzeli na siebie z wściekłością. Wspaniale, pomyślałam.
Oboje weszli na mate po czym się ukłonili.
-Zniszczę cię Diaz.
Brązowooki zacisnął mocniej szczękę.
-No dawaj Eli. Wygląda jakbyś tylko umiał gadać niż działać.
Eli wymierzył w chłopaka cios z pół obrotu, jednak Miguel to ominął. Właśnie rozpoczęła się dość niebezpieczna gra. Miguel nagle powalił Eli na ziemię, jednak Eli kopnął chłopaka prosto w brzuch po chwili się podnosząc. Ciemnooki lekko się zwinął, ale walczył dalej.
Zaczęli wymierzać w siebie dość mocne ciosy z pięści w twarz. Nagle Eli wypluł krew na matę. Niespodziewanie Miguel wylądował na ziemi a Eli zaczął go okładać pięściami. Chłopak nie dawał za wygraną zrzucając z siebie Elia, po chwili chwycił go za kimono przyciągając chłopaka do siebie.
-Jeszcze raz odwalisz coś takiego a ostrzegam będzie gorzej.
-No dalej Diaz. Pokaż co potrafisz.
Miguel z całej siły uderzył Elia z pięści w twarz.
-HEJ STARCZY! CO SIĘ Z WAMI DZISIAJ DZIEJĘ?!
Na matę wpadł zdenerwowany Johnny odciągając od siebie chłopaków. Spojrzał na obojga wnerwionym wzrokiem.
-NA MIEJSCA!
Rzucił wściekły. Miguel odchodził na swoje miejsce, kiedy nagle podszedł do niego Eli kopiąc go z całej siły w plecy. Chłopak poleciał do przodu.
-HEJ! CO SIĘ Z WAMI DZIEJĘ DO JASNEJ CHOLERY?!
Johnny zaczął krzyczeć na chłopaków. Po chwili Miguel podniósł się lekko otrząsając.
-No tak, ty grasz tylko nieczysto, zapomniałem.
Rzucił wściekły Miguel.
-Trzeba było trzymać ręce przy sobie.
-HEJ! TO NIE PODWÓRKO! WŁASNE SPRAWY ZAŁATWIAJCIE SOBIE NA PLACU ZABAW! SKORO JESTEŚCIE NA TRENINGU MACIE DAWAĆ Z SIEBIE WSZYSTKO, ALE DZIAŁAĆ FAIR, ROZUMIECIE?! JESZCZE JEDEN TAKI PRZYPADEK I WYLECICIE Z DRUŻYNY.
Chłopacy spojrzeli na senseia wielkimi oczami.
-Ale..
-CISZA!
W całej sali zapanowała cisza. Mężczyzna patrzył na każdego z nas.
-Dobra, za to co się stało cały trening wszyscy, ale to wszyscy macie trenować na siłowni bez przerwy. Liny i ciężary. Podziękujcie tym panom.
Ze strony Johnnego buchała wściekłość. Nie chciał by jego uczniowie grali nie fair i zadawali nie dozwolone ciosy. Wszyscy posłusznie poszliśmy w stronę siłowni.

Trening się skończył a ja miałam jeszcze jedną sprawę do załatwienia. Czekałam aż każdy wyjdzie po czym weszłam do gabinetu senseia.

Nie taka cobra straszna jak się wydaje (Hawk x Reader) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz