5

1.1K 58 3
                                    

-Lekcja pierwsza. Jak uderzyć prawidłowo przeciwnika. Mertell wiesz jak?
Pokręciłam głową na znak, że nie wiem. Sensei postawił przed nami kukłę do ćwiczeń.
-Jeśli uderzycie tu poleci mu krew z nosa, tutaj wybijecie mu zęby, a tutaj uszkodzicie tchawice. To tylko w ekstremalnych sytuacjach. Macie próbować przebić się przez niego jakbyście próbowali uderzyć osobę za nim. Próbować!
Wypuściłam powietrze z ust i uderzyłam kukłę.
-Co to ma być, bijesz jak panienka!
-Em sensei, ale to dziewczyna.
Wtrącił nagle Miguel.
-To bez znaczenia! W moim dojo nie ma dzielenia na chłopaków i dziewczyny. Uderzamy pierwsi, uderzamy mocno, zero litości! Martell powtórz.
-Uderzamy pierwsi, uderzamy mocno, zero litości!
-ZERO LITOŚCI!
Krzyknął nagle ponownie trener. Z tymi słowami poczułam wewnętrzną energię.
-Bić przeciwnika!
Krzyknął, a ja i Miguel na zmianę przebijaliśmy się przez kukłę. Po paru seriach poczułam jak moje mięśnie ramion płoną, a oddech robi się coraz szybszy.

-Zmęczyłaś się Martell?!
-Nie sensei!
Uderzałam coraz mocniej w przedmiot.
-Starczy! Teraz pokaże wam pozycję do walki.
Mężczyzna stanął na przeciwko nas. Stanęliśmy tak samo jak on. Zaczął uderzać w powietrze, a my powtarzaliśmy jego ruchy. I tak kilka razy pod rząd. Czułam, jak pot spływa po moich plecach, jednak nie zwalniałam tępa. Po kilku minutach kazał nam przestać. Miguel miał mokrą koszulkę pod pachami, oboje dyszeliśmy jakbyśmy przebiegli maraton.

-Widzę, że słabo z waszą kondycją.
Sensei stanął naprzeciwko mnie.
Jego wzrok mnie sparaliżował.
-Uderz mnie.
-Co?
-Pozwoliłem coś powiedzieć?! Uderz!
Starałam się prawidłowo ustawić, wymierzyłam cios w szczękę jednak mężczyzna go zatrzymał.
-Mocniej panienko!
Przełknęłam nerwowo ślinę jednak powtórzyłam mój ruch tym razem dwa razy mocniej.
-JESZCZE MOCNIEJ!
Uderzyłam trzeci raz jednak on przechwycił moją rękę i powalił przez bark na ziemię. Widziałam jak Miguel się skrzywił. Spojrzałam wściekła na senseia który stał nade mną.
-Musisz szybciej reagować.
Wstałam powoli. Spojrzałam w oczy nauczyciela i niespodziewanie wymierzyłam cios w jego nos.
-Lepiej.
Powiedział lekko unosząc kącik ust, ale oczywiście go nie trafiłam.

-Miguel, chodź do gabinetu.
Rozległ się głos.
-Zaczekaj, zaraz wrócę i cię odprowadzę.
-W porządku.
Uśmiechnęłam się, a on szybko pobiegł do gabinetu senseia. Czekałam chwilę patrząc na kobrę narysowaną na ścianie. Starałam się powtórzyć ruch, który uczył nas mężczyzna.
-Y/N, idziemy?
Usłyszałam za sobą głos Miguela, na co nerwowo się odwróciłam, rumieniąc się lekko.
-Tak tak, do widzenia sensei.
Kiwnął głową w naszą stronę.

Szliśmy chwilę w ciszy. Było już ciemno, a gwiazdy pojawiły się na niebie. Było czuć miły, lekki wietrzyk.
-Było super.
Chłopak spojrzał zadowolony, a jego brązowe oczy aż zabłysły.
-Mówiłem, że to jest ekstra.
Szczerzyliśmy się od ucha do ucha. W końcu staliśmy przed moim domem.
-Dzięki Miguel, było naprawdę mega.
-Mam nadzieję, że sensei ci nie zrobił przykrości tymi swoimi odzywkami, on po prostu taki jest.
-Coś ty! Będąc szczerym dodał mi kopa przez to.
-Jeśli chcesz możemy razem trenować, w sensie robić jakieś treningi czy coś tego rodzaju.
Chłopak podrapał się po głowie.
-Możemy.
Uśmiechaliśmy się oboje. Przytuliłam chłopaka na pożegnanie, na co on odwzajemnił uścisk.
-Do jutra.
Wtrącił chłopak wkładając ręce do kieszeni, po czym poszedł w drugim kierunku.
-Narazie.
Uśmiech nie mógł mi zejść z twarzy.
Weszłam do domu, gdzie czekała na mnie mama.
-Kto to był?
Zapytała lekko się uśmiechając.
-Miguel.
Powiedziałam.
-To ten chłopak, o którym mówiłaś?
Dalej się uśmiechała. Najpewniej widziała jak się przytuliliśmy na pożegnanie.
-Właśnie ten.
Westchnęłam. Nie mogłam opanować mojego uśmiechu. Przez co zaczęłam wymachiwać nerwowo rękoma.
-Co na kolację?

Nie taka cobra straszna jak się wydaje (Hawk x Reader) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz