14

985 65 14
                                    

Weszłam nadal lekko zszokowana do domu. Mama siedziała z uśmiechem przy stole przeglądając magazyn, który kupiła w pobliskim kiosku. Próbowałam opanować emocje, jednak nadal trzęsłam się przez pocałunek z chłopakiem. Wzięłam kilka głębszych oddechów po czym podeszłam do kobiety.

-Mam super wieści!
Powiedziała z taką radością, że aż sama się uśmiechnęłam. Mama poszła w stronę kuchni zrobić herbatę.
-Co się stało?
Zapytałam siadając na krześle.
Kobieta wyszczerzyła zęby.
-Dostałam lepiej opłacalną pracę.
Rzuciła radośnie, a w jej oczach można było dostrzec młodzieńczą radość.
-To wspaniale. Jaką?
-W salonie Daniela LaRusso!
Kobieta podrygiwała w kuchni.
Słysząc to momentalnie mina mi zbrzydła.
-Że u tego LaRusso?
-Coś nie tak?
Matka zauważyła moje zdziwienie. Nie chciałam jej psuć humoru moimi opiniami na temat Daniela więc tylko na nią patrzyłam. Kobieta jednak kontynuowała.
-Wiesz, sprawdzałam opinie w internecie tych szkół karate. - Zaczęła łagodnie - Szkoła LaRusso ma bardzo dobre opinię. Nie preferuje przemocy.
-Zaraz do czego ty dążysz mamo?
Kobieta spojrzała na mnie wypuszczając ciężko oddech.
-Posłuchaj, pozwolę ci trenować karate u LaRusso.
-W Miyagi-Do? Chyba sobie żartujesz. Nie mam zamiaru ćwiczyć u wroga mojego senseia. To jak...zdrada.
Matka spojrzała na mnie pytająco.
-Słuchaj albo karate u Daniela, albo nic.
Prychnęłam na jej odpowiedź. Skrzyżowałam ręce na piersi marszcząc równocześnie brwi. Jednak byłam ciekawa tej nagłej zmiany zdania.
-Pójdę.
Kobieta odwróciła się w moim kierunku.
-Pójdę na dzień próbny. Niczego, jednak nie obiecuję.
Spojrzała na mnie lekko się uśmiechając. Po chwili zmieniłam temat. Nie chciałam psuć końca dnia rodzicielce.

Następnego dnia wstałam dość wypoczęta. Była sobota, właśnie dzisiaj miałam udać się do dojo Miyagi-Do. Leżałam jeszcze chwilę na łóżku wracając myślami do wczorajszego wieczoru. Strasznie chciałam porozmawiać z Elim czy napisać do niego wiadomość, jednak czułam do tego blokadę nie wiadomo, dlaczego. Przetarłam leniwie oczy po czym wstałam się uszykować.

Szłam dość szybko w kierunku dojo LaRusso. Po kilku minutach byłam na miejscu. Przekroczyłam próg dojo, z którego z daleka było słychać donośne okrzyki. Najpewniej wszyscy już byli na miejscu. Po chwili znalazłam się na tarasie, który prowadził na otwartą przestrzeń. Przede mną stali członkowie Miyagi-Do. Nagle obok zjawił się Daniel.

-Witamy w Miyagi-Do.
Rzucił radośnie w moją stronę. Miał na sobie białe kimono oraz tego samego koloru opaskę na głowie. Czułam na sobie wzrok całej grupy, jednak nie było to przyjacielskie spojrzenie. Podniosłam nieco wyżej głowę, a mężczyzna spojrzał na moją czarną bluzę z napisem "No Mercy". Machnął lewą brwią. Będąc szczerym przyszłam tutaj z czystej ciekawości, sprawdzić, jak wygląda trening w konkurującej szkole karate. Oczywiście nie miałam zamiaru dołączyć do dojo Daniela. Prędzej bym wolała dwudziesto cztero godzinny trening z Johnnym.

-Więc zatrudnił Pan moją mamę tak?
Zaczęłam nagle. Mężczyzna pokiwał głową.
-Wczoraj mnie namawiała bym wstąpiła do Miyagi-Do.
-Widziałem wczoraj w parku jak ćwiczyłaś. Chciałbym Cię w swojej drużynie. Dobrze omijasz ciosy, jesteś zwinna. Mogłabyś się nam przydać.
Wtrącił nagle Daniel. Patrzyłam na niego z niedowierzaniem.
-Czy Pan mnie śledził?
-Co? Nie, tylko przechodziłem.
Spojrzałam na niego z lekkim przerażeniem. Stalker się znalazł. Rozejrzałam się dookoła.
-To co mam się uczyć jak prawidłowo oddychać, czy jak prawidłowo układać ręce?
Dodałam nagle patrząc w stronę Sam. Nie darzyłam jej dużą sympatią. Zadawała się z największymi dupkami w szkole i bogatymi laskami. Wydawała się tak samo typowa jak one. Tylko przyporządkować się społeczeństwu.

-Tutaj nie uczymy się jak wygrywać dobijając przeciwnika, tylko jak wygrać honorowo.
Podniosłam brwi. Już się nie dziwię, dlaczego Johnny ma takie zdanie o LaRusso.
-Czyli według Pana Cobra Kai zachowuje się niehonorowo?
Mężczyzna był zamieszany moim pytaniem. Nagle poczułam niepohamowany gniew. Odeszłam od Daniela podchodząc do grupki osób zaciskając mocno pięści.

-Demetri? Co ty tu do jasnej cholery robisz?
Chwyciłam chłopaka za kołnierzyk koszuli. Czułam na sobie spojrzenia wszystkich tu zgromadzonych.
-To samo co ty Y/N. Chcę się uczyć karate.
-Mogłeś dołączyć do Cobra Kai.
-Wasz sensei nie jest normalny. Przynajmniej Pan LaRusso szanuje i nie BIJĘ swoich uczniów!
Poczułam jak przepływa przeze mnie fala gniewu. Momentalnie powaliłam chłopaka na ziemię, trzymając w niewielkiej odległości swoją pięść od jego twarzy. Mogłabym złamać jego nos bez wahania. Nagle poczułam jak ktoś mnie odciąga od ciemnowłosego. Był to chłopak z włosami, które sięgały mu lekko za ucho.
-Wszyscy z Cobra Kai jesteście tacy sami. Dupki i nic więcej!
Krzyknął w moją stronę Demetri. Podniosłam się posyłając mu mordercze spojrzenie. Po chwili, jednak postanowiłam opuścić dojo. Stanęłam w rogu odwracając się do Daniela.
-A i dzięki za pracę dla mojej mamy LaRusso.
Rzuciłam w jego stronę wychodząc. Nienawidziłam ich jeszcze bardziej. Pieprzony Daniel.

Nastał poniedziałek. W weekend powiedziałam mamie, że nie mam zamiaru chodzić do dojo Daniela. Była zdziwiona moją decyzją, jednak ją uszanowała. Wchodząc na stołówkę zobaczyłam uśmiechającego się do mnie Miguela obok którego postanowiłam usiąść. Nie mówiłam chłopakowi o sytuacji z Demetrim nie miałam zamiaru go tym denerwować. Miguel opowiadał o nowo obejrzanym filmie do którego mnie zaczął namawiać, bym też go zobaczyła. Kiwałam głową w jego stronę, jednak myślami byłam gdzieś indziej. Szukałam po pomieszczeniu Elia, którego nie widziałam od początku dnia. Przejeżdżałam wzrokiem przez każdy stolik. Nagle napotkałam jego błękitne oczy. Chwyciliśmy kontakt wzrokowy na jakieś pół minuty, on po chwili odwrócił wzrok kontynuując rozmowę z kolegą. Ja natomiast starałam się słuchać dalszej wypowiedzi Miguela, który nagle mówił o zawodach karate.

-Wszystko w porządku?
Zapytał ciemnowłosy popijając sok z kartonika.
-Tak, tak ja tylko. - Zawahałam się chwilowo. - Co tam u senseia?
-Chyba dobrze, denerwuje się naszymi zawodami.
Pokiwałam lekko głową.
-Poczekaj chwilę.
Wypaliłam nagle odchodząc od stolika przyjaciela. Podeszłam do Elia na co on zdziwiony podniósł na mnie wzrok.
-Możemy pogadać?
Chłopak pokiwał lekko głową. Wyszliśmy ze stołówki na korytarz gdzie było o wiele ciszej.

Żadne z nas nie wiedziało jak zacząć rozmowę. Staliśmy w ciszy jakąś minutę.
-Jeśli chodzi o to co się stało..
Zaczęłam, jednak chłopak szybko mi przerwał.
-Przepraszam, ludzie często popełniają błędy, nie chcę, żeby coś się między nami popsuło.
-Naprawdę uważasz to za błąd?
Zapytałam na co chłopak spojrzał na mnie zdziwiony. Przyznam, że słowa, które wypowiedział przed chwilą trochę mnie zabolały. Eli stał chwilę otwierają usta i zamykając je po chwili, jakby chciał coś powiedzieć, jednak się przed tym powstrzymywał.
Kiwnęłam zrezygnowana głową.
-Sam nie wiem.
Wypalił nagle. Spojrzałam na niego. Trzeba przyznać uczucia są okropne, tylko przez to powstaje więcej problemów.
-Według mnie to nie było nic złego, ale skoro ty myślisz inaczej to w porządku.
Chłopaka był w szoku moją wypowiedział.
-Zaraz, uważasz, że...chwila..
Eli plątał się w własnej wypowiedzi. Pod tym nowym Elim nadal jest ten sam lekko zawstydzony swoimi uczuciami chłopak. Nagle pocałowałam go szybko w usta, na co on się jeszcze bardziej zdziwił.
-Nie myśl za dużo. Do zobaczenia El serpiente.
Rzuciłam w jego stronę odchodząc korytarzem, a jego mina wyrażała więcej niż tysiąc słów.

Nie taka cobra straszna jak się wydaje (Hawk x Reader) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz