12

987 59 8
                                    

Wracałam z Elim do domu. Miguel chciał się jeszcze spotkać z senseiem, więc poszedł do dojo. Pewnie poszedł się pochwalić senseiowi o swoim zwycięstwie. Byłam z nich obu dumna. Szliśmy z Elim wolnym krokiem, bo moja noga ledwo wytrzymywała ból od uderzenia.

-Przepraszam, że byłem takim dupkiem.
Zaczął chłopak.
-Już po sprawie. Dlaczego z dnia na dzień się tak zmieniłeś?
Chłopak ugryzł się w policzek.
-Słowa senseia mnie zmotywowały do zmiany. Chciałem przestać być ofiarą losu.
Pokiwałam głową. Nastąpiła chwila ciszy.
-Fajny ten twój nowy styl.
Chłopak się zaśmiał.
-O co chodziło z tym gościem na stołówce?
Zaczął nagle chłopak.
-On... znaliśmy się w poprzedniej szkole. Pamiętasz jak rozmawialiśmy ostatnio jak się spotkaliśmy o moim życiu? Nie chciałam się zagłębiać w to co się wtedy działo.
Chłopak pokiwał głową.
-Kiedy mój tata zmarł. - Poczułam, jak ścisnął mi się głos. - Poznałam nowych znajomych. Byli tacy, jakby w moim stylu. Wydawali się spokojni, nie zadawali się z dużą ilością osób. Kiedy się zagłębiłam w to towarzystwo zaczął się jeden z cięższych okresów mojego życia. Chodziliśmy razem w różne miejsca w mieście. Bawiliśmy się świetnie, aż w końcu James i jego znajomi kazali mi zapalić trawę.

Chłopak był lekko zmieszany moimi wyzwaniami. Ale nic nie mówił bym mogła kontynuować.

-Później to nam nie starczyło. Chcieliśmy więcej, więc przerzuciliśmy
się na coś mocniejszego. Trwało to może z rok, albo i nawet więcej, sama już nie pamiętam. Mama nie mogła na mnie patrzeć, ale równocześnie z całych sił próbowała mi pomóc. Wysyłała mnie na odwyki, na których było okropnie. Kiedy uciekałam z domu szukała mnie na ulicach, w jakiś obrzydliwych uliczkach, kiedy leżałam naćpana pod przypadkowymi blokami. To był koszmar. Cały czas sobie wmawiałam, że to nie uzależnienie, że to chwilowa zabawa, że w każdej chwili mogę przestać. Pewnego dnia, kiedy nie widziałam się z mamą około tygodnia. Prawie przedawkowałam w jakiejś starej norze. Obudziłam się w szpitalu, a obok mnie siedziała na krześle zapłakana matka. Nie wiedziałam co powiedzieć. Jej łzy mnie sparaliżowały, jednak zaczęłam ją tam błagać o kolejny odwyk. Przyrzekałam, że się postaram. Aż się udało. Wpakowała przez to gówno kupę kasy. Rozumiesz, nie polecam tego nikomu.

Chłopak nie wiedział co powiedzieć.
-Naprawdę współczuję.
Tylko to mógł z siebie wycisnąć.
-Najgorsze już minęło.
Uśmiechnęłam się lekko. Szliśmy chwilę w ciszy.
-Przepraszam za tą akcję na plaży. Byłem wściekły, że nie powiedziałaś mi o związku z Miguelem.
Spojrzałam na niego zdziwiona.
-Nie jesteśmy razem.
Eli podniósł brwi.
-To było nieporozumienie.
Dodałam lekko zmieszana. Było widać na twarzy chłopaka lekki uśmiech.
-A ty i Moon?
-Raczej nic z tego nie będzie.
Nie wiadomo dlaczego, ale ta wiadomość mnie bardzo zadowoliła.
-Mogę jutro przyjść po ciebie i pójdziemy razem na trening. Co ty na to?

Westchnęłam ciężko. Odpowiedziałam chłopakowi o tym, że mama mi zabroniła ćwiczyć po tym jak się dowiedziała, że bez jej wiedzy chodzę na karate.

-Ale.. i co teraz zrobisz?
Pokiwałam głową na znak, że nie mam pojęcia.
-Narazie muszę wymyśleć co powiedzieć mamie, dlaczego mam znów podbite oko. Gorzej niż w poprzedniej szkole.
Zaśmialiśmy się oboje. W końcu byliśmy na miejscu.
-I co jej powiesz?
-Najpewniej prawdę.
Chłopak się uśmiechnął.
-Do jutra Eli.
Powiedziałam uśmiechając się.
-Powodzenia.
Zaśmiał się chłopak. Przytuliłam go i weszłam do domu.

Stanęłam na korytarzu. Nasze spojrzenia się zetknęły. Podeszłam do niej, jednak ona na mnie nie krzyczała. Opowiedziałam o całej sytuacji. Kobieta pogładziła swoją miękką dłonią moje włosy. Po chwili przyniosła lód bym mogła przyłożyć go na miejsce około żeber, gdzie widniał ogromny siniak.
-Nie jestem zła.
Powiedziała po chwili. Poczułam ogromną ulgę. Miała delikatny głos. Pokiwałam zmęczona głową, a po chwili zasnęłam na kanapie z lodem na żebrach.

Nie taka cobra straszna jak się wydaje (Hawk x Reader) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz