10

1K 65 25
                                    

Byłam pokłócona z trzema dla mnie ważnymi osobami, przez co czułam się okropnie. Zastanawiałam się po co w ogóle przyszłam do tej szkoły.

Weszłam na stołówkę. Nasz stolik jak go nazywał Demetri stolik frajerów był pusty. Eli miał nowych znajomych, Miguel siedział z chłopakami z cobra kai, a Demetriego nawet nie mogłam wypatrzeć w tłumie. Usiadłam przy jednym z wolnych miejsc. Robiłam coś w telefonie. Czułam się tak samo jak w poprzedniej szkole, czyli samotnie. W sumie była to moja wina, więc czego mogłam się spodziewać. Pomyślałam o powrocie do domu. Nie chciałam tu dłużej siedzieć, to było bez sensu.

Nagle usłyszałam, jak ktoś wykrzyczał moje nazwisko.
-Martell? Nie wierze! Ty tutaj, co za niespodzianka.
Znałam ten głos. Już na pewno słyszałam go gdzieś wcześniej. Obróciłam się by zobaczyć kto to. Stanęłam w bezruchu. Znałam tego gościa w poprzedniej szkole. Najwidoczniej przeniósł się tutaj tak samo jak ja. Był to James. Wysoki brunet z zielonymi oczami. Miał styl nawet można powiedzieć z lat 80. Często nosił vintage koszule i szerokie jeansy. Pamiętam, że nasze relacje w poprzedniej szkole nie były, aż takie miłe. Był zwykłym pieprzonym dupkiem, a ja nie byłam lepsza.

-Jak ci mija dzień? Dawno się nie widzieliśmy.
Podszedł do mnie ze swoim kumplem z bandy Kylera. Ciekawe sobie wybrał towarzystwo.
-Znasz ją?
Prychnął chłopak stojący obok bruneta.
-Oj i to bardzo dobrze. Prawda Y/N? Ciekawie było w poprzedniej budzie.

Bardzo dobrze wiedziałam o co mu chodziło. Spojrzałam na niego przerażona, żeby nic nie palnął głupiego.
-Przestań.
Rzuciłam w jego stronę z wściekłym spojrzeniem.
-Ta panienka była mistrzem imprezowania.
Objął mnie swoją długą ręką.
-Y/N wyobraź sobie nie piła nigdy tylko brała coś lepszego.
-Zamknij się James.
Poczułam na sobie wzrok Miguela i Elia.
-Oj nie wstydź się. Narkotyki to nie taka zła sprawa. Ale przyznaj zawsze dobrze się bawiłaś.

Wyrwałam się z jego uścisku, po czym z całej siły uderzyłam go z pięści w twarz. Chłopak otrząsnął się lekko, wycierając krew spływającą z ust.
Cała stołówka się na nas gapiła. Wiedziałam co za chwilę nastąpi. Musiałam jak najszybciej się stamtąd teraz ewakuować. Rzuciłam się w pośpiechu w innym kierunku, jednak on był szybszy. Pociągnął mnie za kaptur mojej bluzy przez co wylądowałam równocześnie na ziemię.

-I co teraz zrobisz Martell?
Zapytał rzucając złowieszczy uśmiech.
-Ej dupku!
Usłyszałam głos. Nagle James upadł obok mnie na ziemię.
-Nic ci nie jest?
Zapytał chłopak. Otworzyłam szerzej oczy z niedowierzania. Eli uklęknął naprzeciw mnie pytając się czy wszystko w porządku. Nagle James się podniósł.
-No chodź!
Krzyknął w stronę Elia. Chłopak się podniósł. Uderzył Jamesa w twarz na co drugi zrobił to samo. Zaczęła się bijatyka. Wszyscy zaczęli wyjmować telefony. Eli chciał go kopnąć jednak drugi skosił jego drugą nogę, przez co niebieskooki wylądował na ziemi.

-Hej!
Krzyknął kolejny chłopak uderzając Jamesa z tacy w tył głowy. Zobaczyłam Miguela. Podał Eliowi rękę by mógł wstać. Oboje się do siebie uśmiechali.
-Przepraszam stary.
Zwrócił się Miguel do Elia.
-Jesteśmy braćmi Cobra Kai, również zachowałem się jak skończony idiota, przepraszam.

Chłopacy uścisnęli sobie dłonie. Po chwili, jednak elita szkoły uznała, że nie można przegapić takiej bijatyki. Kyler i jego przydupasy włączyli się do gry. W stołówce rozpętał się chaos. Wstałam na równe nogi. Zacisnęłam pięści. Nagle poczułam, jak ktoś uderza mnie od tyłu w nogę przez co znów wylądowałam na ziemi.  Podniosłam się szybko i zablokowałam cios napastnika w moją szczękę tak samo jak robił to sensei. Byłam pod swoim wrażeniem. Wykręciłam jego rękę przez co aż zapiszczał z bólu. Nagle zobaczyłam Miguela, który bił się z Kylerem. Chłopak chciał go uderzyć w twarz, jednak Miguel zablokował go uderzając równocześnie drugą ręką w miejsce pod ramieniem. Kyler spojrzał na niego z przerażeniem.

-To właśnie Cobra Kai.
Powiedział a jego oczy aż płonęły nienawiścią. Zablokowaną ręką chłopaka uderzył go w twarz. Trzeba przyznać to było bardzo efektowne. Miguel puścił Kylera, a on poleciał na podłogę. Eli podszedł do przyjaciela. Miał całe poobijane knykcie, z których spływała krew.

Nagle do stołówki wszedł nauczyciel. Donośny głos mężczyzny wypełnił całe pomieszczenie. Wszyscy obróciliśmy się w jego stronę. Dawno nie przeżyłam czegoś takiego. Stałam z podbitym okiem i obolałą nogą.
-Wszyscy ze mną!
Rzucił wściekły nauczyciel.
Spojrzałam na Miguela i Elia. Z jednej strony było mi bardzo głupio, jednak z drugiej chłopacy sobie wybaczyli.

Szliśmy wolno za nauczycielem do pielęgniarki. Zagroził nam, że będzie dzwonił po naszych rodziców, jednak będąc szczerym każdy miał to gdzieś. Nasza trójka usiadła pod ścianą obok gabinetu pielęgniarki. Chciałam powiedzieć cokolwiek, jednak nie wiedziałam jak zacząć rozmowę. Siedzieliśmy w ciszy.

-To było nie złe.
Zaczął pierwszy Miguel.
-Przepraszam Miguel znowu przez mnie dostałeś w twarz.
Dodałam. Chłopacy się zaśmiali.
-Tym razem ci się nie należało.
Dodał Eli. Miguel machnął brwiami.
-W końcu pokazaliśmy Kylerowi i jego bandzie przydupasów.
Powiedział zadowolony Miguel.
-Było warto.
Dodał Eli.
Wszyscy zaczęliśmy się śmiać jak niemoralni.

Nauczyciel o dziwo nie zadzwonił do naszych rodziców. Ukarał nas wszystkich kozą. Będąc szczerym myślałam, że będzie gorzej. Przez tą całą sytuację poczułam ulgę na sercu. Może będzie jak na początku? Nauczyciel z powrotem puścił nas na lekcje. Szliśmy pustym korytarzem.

-Ten twój tekst do Kylera był odpowiedni do sytuacji.
-Dzięki Batmanie. Następnym razem lepiej może dobieraj sobie znajomych.
-Wypomnę ci kiedyś te słowa.
Machnęłam palcem przed oczami ciemnowłosego.
-Ty niby jesteś Batmanem?
Zaśmiał się Eli.
-Sam nie wiem jak to się stało.
Dodał rozbawiony Miguel.
-Bardzo zabawne.
Eli poczochrał mnie po włosach. Tak właśnie w tym momencie wszyscy się pogodziliśmy.

Nie taka cobra straszna jak się wydaje (Hawk x Reader) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz