22

727 47 12
                                    

Mijały kolejne dni a mnie nadal dręczyło sumienie. Przez wszystkie rzeczy, które wydarzyły się ostatnich dni miałam mętlik w głowie. Postanowiłam w końcu porozmawiać na ten temat z moją mamą. Kobieta siedziała przy stole pijąc kawę. Był ranek, więc szykowała się do pracy.

-Musimy porozmawiać.
Zaczęłam niepewnie. Rodzicielka spojrzała na mnie spod kubka.
-O co chodzi?
Westchnęłam ciężko. Zaczynała się kolejna z niezręcznych rozmów.
-Chce znać prawdę o moim ojcu.
Kobieta odstawiła kubek marszcząc brwi. Przybrała, jakby bojową postawę.
-To znaczy?
-Dlaczego ukrywałaś przede mną prawdę? Kim był mój tata? Znaczy... Dlaczego Johnny?
-Skąd ty?
-Znalazłam dokumenty w szufladzie, spokojnie Johnny mi o tym nie powiedział. Dlatego zabroniłaś mi chodzić do dojo?
Przełknęłam ślinę.
-To nie jest rozmowa na teraz.
-A na kiedy w takim razie? Mamo muszę wiedzieć.
Kobieta przetarła dłonią twarz.
-Posłuchaj... To co się stało między mną a Johnnym nie powinno nastąpić. To były młodzieńcze lata..
-Jestem wpadką?
Zapadła niezręczna cisza.
-Świetnie Johnny...
Powiedziałam cicho do siebie.
-On odszedł. Wiedziałam, że znalazł sobie inną kobietę i tyle. Ja poznałam twojego tatę i uznaliśmy, że nie powiemy ci prawdy.
Na ostatnie zdanie głośno prychnęłam.
-Świetnie.
-Posłuchaj bardzo przepraszam. Uznaliśmy, że to będzie lepsza decyzja.
Pokiwałam lekko głową.
-Rozumiem.
-Szykuj się do szkoły.
Kobieta podeszła całując mnie w czoło. Po chwili wyszła do pracy.

Czyli Johnny nas zostawił, miał mnie i moją mamę gdzieś. Siedziałam jeszcze chwilę przy stole po czym wyszłam do szkoły.

Była lekcja biologii. Nauczyciel tłumaczył jakiś temat, ale ja się na nim za bardzo nie skupiłam. Dalej myślałam o rozmowie w moją mamą. Spojrzałam leniwie na okno, za którym panowała ulewa. Wprawiało mnie to w jeszcze gorszy nastrój. Po chwili poczułam, jak ktoś przysiada się do mnie.

-Ładna pogoda.
Powiedział męski głos siedzący obok mnie. Od razu rozpoznałam osobę mi towarzyszącą.
-Słuchaj nie mam ochoty prowadzić dialogu niczym ze zmierzchu.
Chłopak zamilkł.
-I co, tak po prostu chcesz mnie spławić? Że niby nic..
-Miguel to był błąd, tyle.
Chłopak zaskoczony zmarszczył brwi.
- No tak rozumiem byłem odskocznią.
-Skończ.
Poczułam w sobie momentalnie gniew. Przetarłam dłonią oczy i tak do końca lekcji żadne z nas nie zamieniło ze sobą ani słowa. Z jednej strony czułam poczucie winy, jednak z drugiej kierował mną gniew. Wszystko to było jakieś niezręczne i chore.

Siedziałam na stołówce przeglądając coś w telefonie. Już nawet nie przeszkadzała mi samotność. Właśnie powtórzyła się sytuacja, w której nie miałam się do kogo odezwać i muszę się przyznać, że była to moja wina.
Nagle ktoś zajął miejsce naprzeciw mnie. Uniosłam wzrok znad telefonu.
-Hej.
Odezwał się chłopak spoglądając na mnie. Był to Eli. Spojrzałam na niego lekko zaskoczona.
-Podoba ci się?
Zapytał uśmiechając się niepewnie.
-Gdzie twój irokez?
Chłopak potarł dłonią włosy, które nie były ułożone w jego czerwony irokez jak na codzień tylko swobodnie opadały mu po bokach. Widać, że były lekko przycięte. Chłopak lekko przegryzł dolną wargę.
-Czasem warto zmienić coś w sobie.
-Robisz to dość często.
Zaśmiałam się na co chłopak zrobił to samo.
-Em.. słuchaj nie chce się kłócić. Przepraszam zachowałem się jak dupek.
-Ja też przepraszam.
Chłopak zmarszczył brwi.
-Niby za co?
-Ja.. po prostu przepraszam.
-W porządku, idziemy dzisiaj razem do dojo?
Eli wziął łyk wody.
-Nie idę.
-Dlaczego?
-Muszę pomóc w czymś mamie.
-Mało dobra wymówka, nie umiesz kłamać.
Przewróciłam oczami. Chłopak przyglądał mi się, jakby chciał mnie prześwietlić.
-Jeśli nie chcesz mówić to okej, tylko chcę wiedzieć jakbyś miała jakiś problem, albo jakby coś się złego działo.
Pokiwałam lekko głową. Chłopak wyjął w moją stronę rękę bym mogła ją chwycić na co odwzajemniłam gest.
-Dobra chodźmy na lekcje.
Nagle usłyszałam dzwonek mojego telefonu.
-Zaczekaj. Tak?
- Y/N?
-Em, tak a o co chodzi?
-Tutaj Daniel LaRusso, twoja mama wylądowała w szpitalu.
-Zaraz co? Skąd masz mój numer i co się stało?
-Wszystko ci powiem na miejscu.
-Tak zaraz będę.
Rozłączyłam się. Czułam jak moje ręce się trzęsą.
-Co się stało?
Zapytał zdenerwowany Eli.
-Moja mama jest w szpitalu. Muszę do niej jechać.
-Jechać z Tobą?
-Nie, nie, nie. Zadzwonię później.
Rzuciłam szybko po czym pobiegłam w stronę wyjścia.

Nie taka cobra straszna jak się wydaje (Hawk x Reader) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz