Ramzes wydzierał się w niebogłosy na coś w kuchni, Elizabeth jęknęła głośno zakrywając twarz poduszką. Wczoraj zgodnie z tradycją trwająca już miesiąc Sam wpadł zaraz po pracy, zjedli kolację obejrzeli jakiś mało ciekawy film komediowy a potem dosłownie przywiązał ją do łóżka, co niesamowicie wkurzyło kobietę, tęskniła za normalnym związkiem bez ciągłych szybkich numerków albo ostrych maratonów. Kot nagle ucichł, to poskutkowało natychmiastowym biegiem do pomieszczenia. Blondyn właśnie złapał kota za kark próbując go uciszyć.
- W tej chwili go zostaw! Pojebało cię? – warknęła uwalniając kota z uścisku mężczyzny.
- Mnie? Ten kocur jest pojebany, łazi za mną krok w krok i syczy. Masz go oddać, Twoja matka pewnie nie miałabym nic przeciwko.
- Prędze podziękuję Tobie niż oddam Ramzesa – przytuliła kota mocno do siebie.
- Zastanów się nad tym co mówisz Królowo, tym razem udam że tego nie słyszałem. Następnym czeka cię kara.
Nie zdążyła zareagować na jego słowa, bo odwrócił się i wyszedł na korytarz, a potem usłyszała tylko trzaśnięcie drzwiami, nawet nie zauważyła że był ubrany. Zerknęła na zegar w kuchence dochodziła czwarta rana, dzisiaj miał wolne gdzie on się szykował o tej porze? Zdenerwowana ruszyła z zadowolonym kotem najpierw zamknąć drzwi, a potem do sypialni chcąc wykorzystać parę godzin snu.
Szczupła brunetka siedziała na biurku Elizabeth kręcą z niedowierzaniem krótko ściętymi włosami.
- Ann co ja mam zrobić, nigdy nie zostawię mojego Ramzesa... Sam zachowuję się jak palant, niby jest miły ale jak tylko odbiera telefon od kumpli z pracy zmienia się w prawdziwego chuja- blondynka przygryzła wargę obserwując koleżankę. Kiedyś zwróciłaby się o radę do Katie, ale od kilku tygodni zachowywała się jak nawiedzona. Ciągle twierdziła, że Lizzy wszystko wyolbrzymia zamiast cieszyć się związkiem z takim facetem.
9- Nie znam gościa, jednak jest strasznie dziwny. Ja rozumiem lubić seks na ostro – zaczerwieniła się delikatnie na bladej twarzy- tylko non stop? Te siniaki ostatnio na nadgarstkach oraz szyi to było przegięcie – Ann uśmiechnęła się smutno. – Tu chodzi o twoje życie, pogadaj z nim- obie zamilkły słysząc otwierającą się windę. Elizabeth nie musiała nawet spoglądać w jej stronę, od razu poczuła kto zawitał do pracy po delegacji w Szkocji, poczuła napięcie całego ciała. Nadal utrzymywali stan zimnej wojny, a cała firma chodziła na palcach nie chcąc wywołać awantury. A ta szła jak się okazało przed Jamesem, kurier z wielkim bukietem róż kroczył dumnie do jej biurka, prawie jęknęła widząc ten kicz.
- Pani Elizabeth Castelli prawda?
- Nieźle - wyszeptała Ann wstając. – Dzień dobry szefie – przemknęła sprawnie omijając kuriera.
- Witaj Ann, ładny kolor byłaś u fryzjera?
- Tak, dziękuję- Elizabeth mogła założyć się o premierę, że brunetka właśnie spaliła buraka.
- Gdzie mam podpisać – westchnęła czekając na komentarz Carringtona. Chłopak odszedł szybkim korkiem, nawet on widział minę mężczyzny. – Dajesz, nie mam dziś nastroju na zgryźliwości.
- Czy ja coś mówię? – spojrzała na niego, stał z nonszalancko włożonymi dłoni w spodnie od szarego garnituru. Odkąd wyjechał musiał zapomnieć o maszynce, kilkudniowy zarost dodawał mu dodatkowego uroku. – Czyżby kłopoty w raju?
- Goń się Carrington – przewróciła oczami stawiając kwiaty na ziemi za sobą, nie znosiła czerwonych róż, najchętniej oddałaby komuś cały bukiet albo rzuciła nim w swojego szefa, uśmiechnęła się pod nosem. W sumie mogłaby to zrobić jeśli powie o parę słów za dużo.
- Wiem co ten cwany uśmieszek oznacza, nie pozbędziesz się ich rzucając ten badziewi w moim kierunku. Może podrzucić mu numer do porządnej kwiaciarni, zresztą możesz spisać z ostatniego zamówienia- wypowiadając ostatnie słowa już zamykał drzwi gabinetu.
- Dupek – warknęła.
Dwa tygodnie później...
Sam delikatnie objął blondynkę pod czas wejścia do restauracji, umówili się dzisiaj na wspólną kolację z Katie i Mattem. Elizabeth widziała jak bardzo był niezadowolony z tego spotkania, od kliku dni robił się nerwowy. Już dwa razy przełożył z kumplami wypad na polowanie ze względu na jakieś sprawy służbowe, miała wrażenie że ich związek opiera się tylko na ciągłym pieprzeniu oraz zaspakajaniu jego potrzeb. Dodatkowo czuła coś niedobrego wiszącego w powietrzu, jej przyjaciółka zachowywała się obcesowo i ciągle imprezowała, a przyjaciel wręcz unikał tematu ich związku. Tylko dlatego zmusiła się do wyjścia gdziekolwiek z Samem, który nie dawał jej grama przestrzeni. Pozostała dwójka siedziała przy stoliku bardzo oddalona od siebie, złe przeczucia chyba właśnie nabierały kształtu.
- Hej, jak się macie? – Elizabeth podeszła do Katie całując policzek dziewczyny. Matta przytuliła mocno czując, że właśnie tego potrzebuje.
- Doskonale- od razu odparła ruda. – Musimy wam coś powiedzieć, w sumie to rozstaliśmy się jakiś czas temu.
- Co ? – Elizabeth nie potrafiła ukryć zdziwienia, szukała w oczach przyjaciół oznak kiepskiego żartu. Kobieta siedziała wesoło mieszając swojego drinka, a mężczyzna unikał jej wzroku. – Kiedy zamierzaliście mi o tym powiedzieć i dlaczego do cholery mówisz tak radośnie, to facet z którym chciałaś założyć rodzinę, kochacie się od tak dawna.
- Kochaliśmy, nie rób dramy. Ludzie się rozstają – machnęła nonszalancko ręką.
- Jak ty się zachowujesz?! Kurwa nie poznaję cię, a przyjaźnimy się od zawsze. – Sam złapał rękę blondynki mocno ściskając palce wokół nadgarstka.
- Nie przeklina, jesteś damą Królowo – powiedział głosem bez emocji. – To dorośli ludzie, mają prawo decydować o sobie, my nie powinniśmy się wtrącać.
- Nie no genialnie, wypchajcie się wszyscy- warknęła wstając, chwyciła tylko torebkę ruszając w stronę tarasu, nienawidziła scen jednak teraz musiała zaczerpnąć trochę świeżego powietrza. Dobrze, że miała na sobie kremowy garnitur ponieważ póki co maj nie zachwycał ciepłymi dniami. Oparła się łokciami o drewniany płot, centrum było dwie ulice dalej a tu panowała przyjemna cisza, za to kochała Londyn. Po paru minutach usłyszała kroki, znała je doskonale od długiego czasu. Matt zawsze poruszał się sprężystym krokiem, pełnym energii.
- Przepraszam Lizzy, chciałem żeby to ona wszystko Ci powiedziała, wiesz babska solidarność itp. – spojrzała na niego, nie wyglądał zbyt dobrze. Sińce pod oczami dodawały mu lat, musiał też ostatnio trochę schudnąć. Jak mogła tego nie zauważyć? No tak nie miała na to nawet wolnej minuty przez swojego chłopaka. – Nakryłem ją z jakimś typkiem, pracują razem – niedowierzanie było widoczne w jej spojrzeniu – też miałem taką minę. Próbowałem to ogarnąć, wiesz przebaczyć ale ona nawet tego nie chciała. Nie poznaję własnej kobiety – pokręcił głową.
- Matko jestem beznadziejną przyjaciółką, powinna być przy tobie a Katie wręcz udusić za to co zrobiła – wtuliła się w niego. – Tak mi strasznie przykro.
- Wiem blondyneczko – stali tak chwilę nic nie mówiąc. – Kocham cię jak siostrę.
- Ja ciebie też braciszku. Co teraz będzie?
- Dostałem posadę w Birmingham, będę uczył technik psychologicznych innych policjantów, czas wykorzystać moje studia z psychologii. Wyjeżdżam jutro na miesiąc.
- Powinnam być wściekła... Zostawiasz mnie – westchnęła głośno. – Zawsze mówiłam, że to nadajesz się do tego jak nikt inny.
- Elizabeth- usłyszeli głos Sama stojącego przy drzwiach. – Musimy wracać, chciałbym pójść wcześniej spać, mam zmianę o trzeciej – skinęła głową.
- Masz do mnie dzwonić i pisać! – objął ja mocno.
- Gdyby coś było nie tak muszę o tym wiedzieć, martwię się – szepnął cicho. – Uważaj na siebie, pamiętaj że na miejscu masz innych ludzi którzy o Ciebie dbają. Jeśli będziesz potrzebowała bezpieczeństwa masz Carringtonów, oni tratują cię jak członka rodziny.
Zaskoczona odeszła do chłopaka starając się przetrawić sens tych słów. W aucie niewiele bodźców zewnętrznych do niej docierało, przyjrzała się profilowi Sama. Ostre rysy twarzy przypominały drapieżnika, czy Matt ostrzegał właśnie przed nim?
- Słyszałaś co mówię? Musisz z nią pogadać, to wina Matta że nie była szczęśliwa. Może to lepiej?
- Serio? Skończmy ten temat, to moi przyjaciele nie mieszaj się w to.
CZYTASZ
High heels
RomanceBogaty, atrakcyjny i pewny siebie właściciel firmy nie potrafi poradzić sobie ze swoją asystentką. Elizabeth to piękna kobieta o włoskim temperamencie. Świetnie wykształcona i niezawodna jeżeli chodzi o pracę doprowadza go do szału. Czy kiedy kobiet...