Weekend minął w mgnieniu oka, jak zawsze w poniedziałkowy poranek Elizabeth przyjechała wcześniej żeby skorzystać z darmowego karnetu na siłownie. Uwielbiała tak zaczynać tydzień, szczególnie że dziś umówiła się z Ann która pracowała w dziale księgowości. Bardzo się polubiły podczas jednego ze szkoleń, a do tego nie zaliczały się do firmowych plotkarek. Lizzy zostawiła swoje rzeczy na przebranie w szatni i podążyła do sali z bieżniami gdzie brunetka kończyła rozgrzewkę.- Hej, co tak wcześnie? - uśmiechnęła się włączając urządzenie obok.
- Mamy dziś zebranie z tym pompatycznym dupkiem Brusem - jęknęła. Ann była szczupłą, wysoką brunetką z krótko ściętym bobem. Często jej przyjaciele porównywali ją do Królewny Śnieżki dzięki typowo angielskiej urodzie. - A jak tam udała się wystawa twojej mamy i opowiadaj o tym przystojniaku, poznałaś go w końcu?!
- Tyle pytań na raz? Mama zdobyła same pozytywne recenzje w dzisiejszych gazetach, także mam nadzieję, że wszystko dopiero się zaczyna. A co do Sama - mimowolnie policzki blondynki zaróżowiły się - poznaliśmy się bardzo dokładnie przez prawie cały weekend.
- O matko! - przerwała bieg odskakując na bok. - Chcę poznać każdy szczegół, jest aż tak dobry? Zaczniecie się spotykać?
- Nie wiem... W łóżku no cóż uwielbia dominować i nie tylko tam, nie potrzebuje faceta który uważa się za alfę i omegę. Wiesz jak tego nienawidzę, muszę mieć kontrolę nad swoim życiem.
- Związki to kompromisy, prawda? Pozwolisz mu w łóżku być Greyem a on dostosuje się do Ciebie na co dzień.
- Jesteś niepoprawną romantyczką, musisz przestać czytać te wszystkie romansidła bo ryją ci tą uroczą główkę Śnieżko - roześmiały się obie. Kilkanaście minut później Ann uciekła nie chcąc zostać złapana na spóźnieniu. Siłownia powoli wypełniła się ludźmi, po godzinie nie można było znaleźć wolnego miejsca, więc Elizabeth zakończyła trening, z ulgą weszła pod letni prysznic. Zmieniły legginsy na czerwoną dopasowaną spódnicę, do tego założyła białą koszulę oraz czarne szpilki. Natura obdarzyła ją nieskazitelną cerą, więc nałożyła delikatny krem bb, wytuszowała rzęsy. Skończyła właśnie nakładać brzoskwiniową pomadkę na usta gdy rozległ się dźwięk telefonu, na wyświetlaczu zobaczyła imię Sama odebrała uśmiechnięta.
- Dzień dobry Panie policjancie.
- Witaj Piękna, jak minął poranek? - usłyszał odgłosy ulicy w tle.
- Właśnie wychodzę z siłowni i idę do biura, a Ty złapałeś jakiś groźnych przestępców dzisiaj?
- Może kilku ale bardziej mam ochotę przykuć do łóżka ciebie - wyszeptał chrapliwym głosem. - Będę o czwartej.
- Sam... Pracuje do siódmej, mamy dzisiaj zebranie - w międzyczasie przejrzała się w lustrze, wyglądała nienagannie. - Może umówimy się jutro na jakąś kolację?
-Tęsknie - odpowiedział wyraźnie niezadowolony. - Poczekam do jutra, o której cie odebrać i wyślij mi adres biura.
- Myślę, że po piątej będę gotowa do wyjścia, jak tylko skończymy rozmowę wyślę wszystko.
- W takim razie do jutra Piękna.
- Aaa Sam... Podoba mi się ta wizja, weź kajdanki.
- Co tylko sobie życzysz Królowo - słychać było jak uśmiecha się wypowiadając te słowa.
- Do zobaczenia - rozłączyła połączenie i szybko wysłała adres firmy.
Zebrała wszystkie rzeczy do torby treningowej, wychodząc z szatni pomachała dziewczynie z recepcji i przywołała windę. Wchodząc do biura nie zobaczyła żywej duszy, część jeszcze nie rozpoczęła pracy a inni odbywali właśnie zebranie w sali konferencyjnej, lubiła ten spokój. Szybko podeszła do biurka, schowała torbę do szafki i zalogowała się do systemu sprawdzając kalendarz spotkań swojego szefa. James za pół godziny zaczynał spotkanie z członkiem rady nadzorczej, miał przekonać go do nowej kampani reklamowej - konserwatywny w poglądach Barry nie lubił zmian więc zapowiadał się ciężki początek dnia. Musiała uczestniczyć w tych negocjacjach, ponieważ staruszek miał do niej słabość, przypominała mu jego wnuczkę, która obecnie mieszka w Australii. Zebrała dokumenty oraz korespondencję do gabinetu Jamesa. Na ulicach panowały poranne korki, a wiosenne słońce przebijało się przez białe chmury. Elizabeth posegregowała pisma i poprawiła niesymetrycznie ułożone długopisy. Carringoton uwielbiał porządek, do szewskiej pasji doprowadzały go źle położone poduszki na kanapie dla gości, także układała również je. Odwróciła się na dźwięk energicznych kroków, tylko jedna osoba poruszała się w ten sposób. Eleganckie oksfordy Jamesa zatrzymały się na wysokości wzroku blondynki.
CZYTASZ
High heels
RomansBogaty, atrakcyjny i pewny siebie właściciel firmy nie potrafi poradzić sobie ze swoją asystentką. Elizabeth to piękna kobieta o włoskim temperamencie. Świetnie wykształcona i niezawodna jeżeli chodzi o pracę doprowadza go do szału. Czy kiedy kobiet...