Dziś tak na luzie ;) od następnego akcja przyśpieszy. Szykuję jeszcze jakieś 5-6 rozdziałów i koniec historii. Miłego czytania ;)
Rano starając się nie obudzić śpiącego Jamesa wstała zamierzając przygotować spokojnie rzeczy do pracy. Przed ósmą gotowa do wyjścia zadzwoniła do Roco ustalając, że to on podrzuci ją dzisiaj. Właśnie miała wychodzić gdy zaspany James stanął w korytarzu uważnie lustrując blondynkę ubraną w dopasowaną czarną spódnicę oraz niebieską koszulę wiązaną pod szyją.
- Mogę wiedzieć dlaczego wychodzisz sama? – uniósł lewą brew czekając aż odpowie.
- Masz dziś spotkanie u klienta na dziewiątą trzydzieści, także Roco dziś będzie moim szoferem – z uśmiechem podeszła całując naburmuszonego bruneta w usta.
- Zapomniałem, mogłaś mnie obudzić – mruknął. – Uwielbiam te twoje szpilki – przewróciła oczami cofając się o krok.
- Śniadanie masz na blacie kuchennym, do zobaczenia o jedenastej – puściła mu jeszcze oczko zamykając za sobą drzwi. Ruszyła do windy przyciskając guzik z oznaczeniem parkingu. Ze zdenerwowania przystępowała z nogi na nogi, zamierzała powiedzieć Roco o smsie z wczoraj, nie chciała by James zamykał ją w złotej klatce, ale nie była głupia bała się o swoje bezpieczeństwo. Widząc łysego mężczyznę czekającego przy czarnym volvo odetchnęła głęboko. – Cześć.
- Witam moją ulubioną koleżankę – uśmiech rozświetlił jego twarz.
- Musimy najpierw pogadać – oznajmiła cicho. – Dostałam wiadomość, nie chciałam żeby James ze świrował jeszcze bardziej dlatego proszę byś mu o tym nie mówił.
- Pokaż – wyciągnął rękę po telefon, uważnie odczytał sześć słów zaciskając wargi. – Szef nie będzie zadowolony Lizzy...
- Proszę, jeśli otrzymam coś znów to mu o tym sama powiem -przytaknął.
- Sprawdzę numer, prześlij to do mnie. Mam też coś dla ciebie, nawet Carrington o tym nie wie. Tylko ty i ja, tak będzie bezpieczniej – wyciągnął z czarnej marynarki pudełeczko. – To twój zegarek, podczas waszego pobytu na Dominikanie dałem go mojemu specowi, zamontował tam nadajnik. Jest niezauważalny i nikt inny nie może o nim wiedzieć, rozumiesz?
- Okej – kiwnęła głową na zgodę. – Muszę nosić go non stop?
- Tylko poza apartamentem, zawsze cię znajdę – założył złoty zegarek na lewy nadgarstek kobiety. – To na wszelki wypadek – zapewnił.
- Wiem Roco, jedźmy już do pracy. Muszę nadrobić sporo zaległości, a na lunch idę z Ann posłuchać trochę plotek na twój temat – wesoło wsiadła do suva widząc konsternacje na twarzy ochroniarza.
Zniecierpliwiony brunet miał ochotę roznieść windę w drobny pył, dochodziła jedenastą a on nie mógł doczekać się zobaczenia długonogiej blondynki. Od rana zdążył przejrzeć kalendarz widząc zaplanowane na nowo spotkania, dostał też kilka bardzo oficjalnych e-maili od asystentki. Powinien być zadowolony, nigdy nie chciał by jego życie prywatne miało wpływ na pracę ale teraz miał ochotę pokazać każdemu pracownikami do kogo należy Elizabeth. Jak na złość zaraz po otwarciu windy ujrzał wysokiego bruneta siedzącego na biurku asystentki, obydwoje zanosili się śmiechem. Lizzy wyglądała pięknie odchylając głowę, zacisnął pięści ignorując recepcjonistkę i mordując swojego klienta spojrzeniem.
- Morison czyżbyś nie raczył zaczekać na mnie w gabinecie tylko musisz przeszkadzać moim pracownikom w ich obowiązkach? – niewzruszony słowami mężczyzna wstał z biurka uśmiechając się wesoło.

CZYTASZ
High heels
RomanceBogaty, atrakcyjny i pewny siebie właściciel firmy nie potrafi poradzić sobie ze swoją asystentką. Elizabeth to piękna kobieta o włoskim temperamencie. Świetnie wykształcona i niezawodna jeżeli chodzi o pracę doprowadza go do szału. Czy kiedy kobiet...