Rozdział 2

304 21 32
                                    

Kolejny dzień. Nie mam na nic ochoty, nie wyszłam nadal z łóżka, jest 13.57. Krystian nadal śpi, co mnie wcale nie dziwi, to samo Julka. Przyjemnie siedzi się samemu w swoich niedokońca własnych ścianach. Nie mam ochoty na spotkania, wyjścia, czy cokolwiek innego. Co najwyżej mogę, wręcz muszę iść do sklepu, chyba cel jest jasny. Ta myśl lekko przekonała mnie do wyjścia, nie ma energetyków. Zsunęłam się z łóżka i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam z niej bieliznę, czarne jeansy oraz fioletową bluzę, dlaczego bluzę w lato? Nie mam dzisiaj ochoty pokazać komukolwiek tego, co się dzieje w środku. W takie dni, czuje się o wiele bardziej komfortowo w bluzach, dresach, T-shirach, niż w obcisłym topie. Może jestem dziwna, nie mnie to oceniać.

Ubrałam się i wyszłam z pokoju, od razu wbiłam się do łazienki. Poranna rutyna, przecież nie wyjdę w takim stanie do ludzi. Pomalowałam się i ruszyłam do kuchni, wypadałoby coś zjeść. Taktyczne tosty? Mogą być. Skoro wstawiam tosty to i tak muszę czekać, kawa? Proste, że tak.

Zaparzyłem sobie kawę i wstawiłam tosty, po chwili bardzo profesjonalne śniadanie było gotowe. Zjadłam, zmyłam naczynia i wróciłam się umyć zęby. Założyłam buty i przypięłam Momo na smycz. Wyszłyśmy z mieszkania i zakluczyłam drzwi. Zeszłam po schodach i wyszłam z klatki. Momo załatwiła swoje potrzeby niemal od razu, jednak postanowiłam się przejść. Warszawa jest piękna, szkoda tylko, że tego niedoceniam. Jedyne, co ja robię w tym mieście, to siedzę w pokoju i mam wyjebane.

Zaczęłam przechadzać się po parku, nie jest ich za wiele w okolicy. Wpatrywałam się w ziemię, jak to by pewna osoba powiedziała, w buty. Momo przewijała mi się w polu widzenia. Poczułam jak w coś wchodzę.

Macy- Kurwa mać, przepraszam.- podniosłam do góry głowę, aby zobaczyć w kogo wdepłam.

Kamil? Co on tu robi? No to mam przejebane, teraz będzie tyle pytań, że mogę już umierać.

Kamil- Jaki zbieg okoliczności.- zaśmiał się.

Macy- Mhm.- wyminęłam go.

Kamil- Co się stało?

Zaraz kurwicy dostanę, przysięgam.

Macy- Nic.- poszłam dalej, a ten debil za mną.

Kamil- Proszę cię, co się stało?- złapał mnie od przodu.

Macy- Kurwa co chcesz?- próbowałam przejść dalej.

Kamil- Co się stało?- powtórzył pytanie.

Macy- Nic, a nawet jeśli, chuj ci do tego.

Kamil- Martwię się.

Macy- Dobrze wiedzieć.- ostatecznie wyrwałam się.

Poszłam dalej, a Kamil siedział mi na ogonie. Po chuj on za mną idzie? Powoli wracałam do domu, on za mną. Czy on musi? Pierdolca dostanę. Jestem już blisko mieszkania, a ten nadal za mną idzie.

Macy- CZEGO TY DO CHUJA CHCESZ?- odwróciłam się.

Kamil- CO SIĘ DZIEJE?!- wydarł się.

Macy- MÓWIŁAM CI JUŻ!- zauważyłam smutek w jego oczach, po tym, jak skończyłam.

Zamilkł i stanął jak wryty. Tak, jakby nie był w stanie czegokolwiek powiedzieć, bo myślał, że się rozpłacze. Nie mam ochoty z kimkolwiek gadać, a tym bardziej z nim. Dlaczego mam się mu zwierzać? Nie mam po prostu dzisiaj humoru i tyle.

Poszłam dalej niezważając na tego debila. Wstąpiłam do żabki, od razu ruszyłam na energetyki. Oczywiście za mną stanął Kamil.

Kamil- Po co ci tego tyle?

Kiedyś będzie lepiej... Fanfik Nexe i ewronOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz