Rozdział 24

110 10 5
                                    

Kamil, Macy- Warszawa!- krzyknęliśmy razem, widząc zieloną tabliczkę z białym napisem.

Nawet to nie obudziło towarzyszy. Co sprawiło, że zwątpiłam, czy na pewno żyją. Spojrzeliśmy z Kamilem po sobie. Odpięłam pasy bezpieczeństwa i oprałam się o podłokietnik brzuchem. Zaczęłam mocno szturchać Anię, która dopiero po chwili się obudziła. Odetchnęłam z ulgą. Teraz przyszła kolej na Łukasza, jednak po chwili odpuściłam, widząc, że fakiś się już rozbudziła.

Macy- Jak można tak kurwa spać, żeby nie słyszeć, że krzyczymy, śmiejemy się i nie wiem co jeszcze.

Fakiś- Macy, po może trzech godzinach spania, jeszcze na bombie, nie sposób kurwa nie spać. Przejebane uczucie.

Macy- Domyślam się.

Łukasz- Która godzina?

Macy- Jedenasta.

Łukasz- Gdzie jesteśmy?

Macy- W Warszawie.

Łukasz- Już?

Kamil- No, bliżej stąd jest do Macy, więc najpierw ją wysadzę i dopiero do was, dobra?

Łukasz- My się dostosujemy, spokojnie.

Faktycznie, niedługo później dojechaliśmy pod mój blok. Ponownie się odpięłam i wzięłam na kolana worek oraz torbę. Kamil zatrzymał się, a następnie dał mi szybkiego całusa w czoło.

Kamil- Będzie dobrze.- uśmiechnął się nieco, co smutno odwzajemniłam.

Pożegnałam się i wyszłam z pojazdu. To, co miałam przy sobie zarzuciłam na ramię. Otworzyłam bagażnik, wygrzebałam z niego walizkę oraz futerał. Zamknęłam go za sobą, po czym udałam się w kierunku klatki, jednocześnie wyciągając telefon z kieszeni. Wybrałam numer do Krystiana, który po chwili odebrał.

Macy- Zaraz wchodzę do domu.

Krystian- Dobra, to poczekasz chwilę, zostało nam pół godzinki drogi.

Macy- W porządku, myślisz, że powinnam przebrać się z dresów?

Krystian- No nie wiem, możesz, ale nie odjeb się jak na, nie wiem kurwa, jakieś coś. Tylko tak wiesz, jak zwykle.

Macy- Dobra, to zadzwoń jak będziesz w okolicy.

Krystian- Zadzwonię, pa.- rozłączył się.

Wspięłam po schodach, następnie weszłam do mieszkania. Ściągnęłam buty i popędziłam do pokoju. Zaczęłam się rozpakowywać, odkładając ubrania do prania. Jako, iż zajęło mi to trochę czasu, szybko wstawiłam bieliznę. Z resztą prania wolę poczekać na Krystiana, wyjdzie drugie tyle. Z szafy wyciągnęłam czarne proste jeansy oraz ciemnoszary tank top. Niemal od razu po moim przebraniu, do mieszkania weszła cała brygada, wraz z pełnymi energii psami.

Krystian- Przedłużyło się trochę.- wyszczerzył się i odłożył bagaże na bok, a przynajmniej ich część, ponieważ Julka również niosła jakieś torby.

Macy- Nawet lepiej.

Krystian- Wszystko masz?

Macy- Mam.- sprawdziłam kieszenie.

Krystian- To chodź, im prędzej tam będziemy, tym lepiej.- wysilił się na uśmiech.

Zeszliśmy na dół, oboje czuliśmy tą niewyjaśnialną atmosferę. Można powiedzieć, że była ciężka. Był to jeden z takich momentów, w których czas płynie inaczej. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w kierunku domu rodzinnego.

Macy- Dzwoniłeś do niej?

Krystian- Dzwoniłem.- powiedział nerwowo stukając w kierownicę.

Macy- Mówiła coś?

Kiedyś będzie lepiej... Fanfik Nexe i ewronOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz