2. Potrafię To Co Ona

321 15 2
                                    

Prawie całą noc nie spała, przed oczami miała umierających rodziców. Uchodziło z nich życie, a to wszystko było jej winą, to ONA im to zrobiła, przez nią mogą nie przeżyć kolejnych dni.

Zegarek wskazywał za piętnaście szóstą.

Podeszła i otworzyła szafę z nadzieją, że coś w niej znajdzie, o dziwo było tak kilka kompletów mundurków. Wzięła jeden i wyszła z pokoju. Szła przez dom szukając łazienki. Nie znalazła jej, ale za to spotkała mał... Pogo.

-

Przepraszam wie pan może, gdzie jest łazienka? - zwróciła na siebie uwagę szympansa.

- Oczywiście, na końcu korytarza, ostatnie drzwi po lewej. - Uśmiechnął się przyjaźnie. - Mów mi Pogo.

- Anabel - odwzajemniła gest. -Dziękuję pan... To znaczy Pogo... to ja już pójdę. -skinął głową, a nastolatka udała się we wskazanym kierunku.

Po chwili była już w łazience. Zakluczyła drzwi, sięgnęła ręcznik z szafeczki i ruszyła pod prysznic

Pół godziny później wyszła zawinięta w ręcznik. Stanęła przed lustrem i przetarła zaparowaną powierzchnię. W odbiciu zobaczyła bladą nastolatkę o błękitnych oczach oraz blond włosach. Opłukała twarz. Gdy się wytarła i ubrała usłyszała wołanie Grace. Szybko wyszła z łazienki i podążyła za głosem.

- Dzieci przedstawiam wam wasze nowe siostry, to jest Eight. - wskazała ręką. - A to jest Nine. - wskazała ręką Izabel. - Zamieszkają z nami na jakiś czas. Zapoznajcie się. - powiedziawszy to wyszła.

- Hej. -pomachała mulatka. - Jestem Allison. - uśmiechnęła się. - Może przedstawię resztę. - spojrzała na pozostałych. -Wiec po kolei. Luther numer jeden, jest mega silny. - wskazała na blondyna. - Diego numer dwa umie podkręcić wszystko czym rzuca. - szatyn skinął głową. - Numer trzy, czyli ja za pomocą formułki mogę zmusić ludzi do wszystkiego. Klaus numer cztery widzi i gada z duchami. - uśmiechnął się nastolatek z lokami. - Five, czyli pięć potrafi się teleportować. - wskazała obojętnego zielonookiego - Numer sześć to Ben ma w brzuchu jakiś portal, z którego wychodzą macki. - Brunet podniósł delikatnie rękę. - I Vanya numer siedem nie ma mocy, ale za to przepięknie gra na skrzypcach. - wskazała szatynkę.

***

Po skończonym śniadaniu Reginald powiedział, że dziś wyjątkowo nie ma treningu. Anabel domyślała się, że musi zająć się sprawą z policją, w końcu żadne z ich trójki nie chciało by całe miasto dowiedziało się o ostatnich wydarzeniach.

Więc siostry, Klaus oraz Allison poszli do galerii. Anabel miała na sobie rękawiczki, czarną bluzę oraz tego samego koloru dżinsy które pożyczyła jej mulatka. Po czterech godzinach chodzenia w końcu poszli do McDonalda. Odebrali zamówienia i zajęli stolik.

- To...jakie w ogóle macie moce? - spytał Klaus zajadając się frytkami.

- Daj rękę. - rozkazała Izabel. Loczek wzruszył ramionami, wykonując zadanie, gdy ich dłonie się zetknęły chłopak się szeroko uśmiechnął. - Wychodzi na to, że przez dotyk potrafię uleczać i poprawiać nastrój, ale nie umiem jeszcze nad tym panować.

- Super, a ty Eight? - zapytał dalej szczęśliwy.

- Potrafię to co ona tylko odwrotnie. Uwierz nie chcesz tego poczuć na własnej skórze...dlatego noszę rękawiczki. - pokazała czarny materiał.

- Wiesz co to znaczy? - odezwała się szczęśliwa Alli.

- Że mogę przez przypadek was zabić? - odparła sarkastycznie, popijając cole.

- Nie. - przekręciła oczami. - Musimy ci kupić ładne rękawiczki. Chodźcie. - wstała od stołu zabierając papierki po jedzeniu.

Pół godziny później miała już siedem różnych par. Gdy już wszystko zakupili, udali się w drogę powrotną rozmawiając o głupotach.

- Idę do siebie! - krzyknęła Anabel, wchodząc po schodach z różnymi siatkami ze sklepów. Weszła do pokoju, odłożyła rzeczy i usłyszała pukanie do drzwi. - Proszę. - zza drzwi wychylił się Ben.

- Hej... pomyślałem, że może byś chciała żebym oprowadził cię po akademii. - podrapał się po karku.

- Czemu nie. - wzruszyła ramionami.

Chłopak się uśmiechnął i wyszli z pokoju.

Deadly Love / Five Hargreeves/ DO POPRAWY Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz