28. To Było Bardziej Sztuczne Niż Cycki Barbie.

138 10 7
                                    

Otworzyła oczy, wyrywając się tym samym z transu. Wolała nie wiedzieć, co Five tak ożywienie notował. Przynajmniej dopóki sam jej nie powie.

Odchyliła się do tyłu, kładąc się na dywanie. Uniósła dłonie. Białe rękawiczki z ozdobnym diamencikiem komuś innemu służyły by do pierwszej komunii, w jej przypadku chroniły zainteresowanych przed niechybną śmiercią.

Ściągnęła je i odrzuciła nawet nie patrząc gdzie. Westchnęła, zatrzymując spojrzenie na suficie. Dlaczego Five przestał z nią gadać? Dręczyło ją to pytanie. Ten chłopak zachowywał się jak kobieta z wiecznym okresem. Niezdecydowany, z fochami oraz chumorami czterolatki, której mama nie chciała kupić lalki. Niech się wreszcie zdecyduje, bo to zaczyna się już robić nudne.

Przecież ona powiedziała mu tylko, że nie chce, by umawiał się z Izabel. Nie wspomniała nic o sobie... I może to było najgorsze? Może Five poczuł się odrzucony? Po tym, co jej wyznał raczej każdy, czułby się odrzucony.

Kurwa.

- Pierdol się, Pięć. - warknęła do siebie.

- Z tobą? Zawsze. - usłyszała jego sarkastyczny głos. Niemal natychmiast uniósła się do siadu, a zaraz potem stała na równych nogach.

Nastolatek jak gdyby nigdy nic siedział na jej łóżku z typowym dla siebie uśmiechem. Nie mógł być tutaj długo. Przecież niedawno widziała go w jego pokoju.

- Czego chcesz?

- To już nawet siostrzyczki nie można odwiedzić? - odparł wymijająco. Uciekał od odpowiedzi, a ona znała go zbyt długo, by tego nie zauważyć.

Skrzywiła się słysząc jak ją nazwał.

- Przez ponad miesiąc miałeś mnie gdzieś, a teraz nagle sobie przypomniałeś? - parsknęła.

- Też nie wykazywaś chęci do rozmów. - podniósł się, stając metr przed białowłosą. Nie odwracał spojrzenia od jej oczu, które skierowały się wyżej, chcąc spojrzeć na jego twarz.

- Ty zasrany egoisto! - uniósła się, słuchając jego słów. Lubił, gdy się denerwowała. Jej policzki robiły się różowe, tęczówki zalewały się czerwienią, a usta wykrzywiały w śmieszny sposób. - Nie wykazywałam chęci?!

Wtem przysunęła się do niego i gwałtownie uniósła kolano. Zielonooki wygiął się w pół, łapiąc się za bolące miejsce.

- Przez cały czas mnie zlewałeś, a teraz masz czelność robić mi wyrzuty?! Ty cholerny...

- Czekaj! - przerwał jej w pół zdania, gdy znów zamierzała zadać cios w zakazane miejsce. - Uspokój się, Bel.

Zatrzymała się. Założyła ręce na siebie, czekając na wyjaśnienia. Była skłonna go wysłuchać. Nie koniecznie wybaczyć.

- Streszczaj się, chcę iść spać. - powtórzyła jego ostatnie słowa w jej kierunku. Chłopak docenił tę uwagę połowicznym uśmiechem.

- Musiałem się odciąć. Planuję coś wielkiego i ty mnie rozpraszasz...

Dziewczyna parsknęła.

- Wyjdź. - powiedziała. - Raczej trafisz do drzwi. Nie jesteś aż takim debilem.

Zacisnął usta w wąską linię.

- Gdyby powiedział to ktokolwiek inny dostałby po pysku. - warknął, odwracając wzrok.

- Jaki zaszczyt! Nie jesteś zbyt łaskawy? Wizyta, rozmowa... Może byś najpierw przeprosił?!

- Tego chcesz? - uniósł brwi. - Dobra. - warknął. - Przepraszam, ok?

- To było nie szczere i bardziej sztuczne niż cycki Barbie.

- Kurwa... Przepraszam, że cię ignorowałem i się nie odezwałem. - widząc jej łagodniejszy wzrok, kontynuował. - Wybacz, że jestem dupkiem oraz egoistą. Wybacz również wszystko czego nie zrobiłem, choć zamierzałem.

- Wiesz, że wystarczyło jedno słowo? Zwyczajnie chciałam się zemścić. - bąknęła, gdy skończył.

- Jesteś walnięta. - pokręcił głową z dezaprobatą.

- A ty jesteś idiotą, a jakoś nikt Ci tego nie wypomina. - odgryzła się.

Nastolatek zrobił krok w jej kierunku. Dzieliły ich centymetry, które on z każdą chwilą likwidował.

- Pięć, nie. - powiedziała Eight w jego usta, lecz nie wykonała żadnego ruchu.

- Ostatnio nam przerwano...

- Wiesz, że się nie powstrzymam. Aż tak spieszy ci się na tamten świat?

- Wierzę w ciebie, Anabel. - wyszeptał.

Chwilę później czuła jego usta na swoich. Był delikatny, niemal czuły. Znów znajome ciepło. Tyle, że coś się zmieniło. Już nie chciała go wyłącznie dla siebie. Pragnęła zostawić je dla Niego, by mógł znów ją całować.

Oddała pieszczotę, choć nie wiedziała, co właściwie powinna robić. Five uśmiechnął się w usta dziewczyny, czując jej niepewność. Położył dłonie na jej talii i przyciągnął ku sobie.

Odsunął się dopiero, gdy zabrakło im tchu. Wiedział, że szczerzy się jak glupi do sera, lecz nie przeszkadzało mu to. Był naprawdę szczęśliwy. Może to przez wieź, która splotła ich losy, a może po prostu lubił jej towarzystwo, szczególnie, gdy byka tak blisko. W każdym razie to pierwsze napewno miało swój udział.

Nastolatka zaplotla palce na jego karku, uporczywie wpatrując się w te nieskazitelnie zielone oczy.

- Skąd wiedziałeś? - spytała.

- Widziałem cię na treningach. - wzruszył ramionami, jakby było to oczywiste. - Poza tym jakoś nie bardzo udaje ci się mnie zabić. Chyba się nie starasz. - parsknął.

- Jesteś okropny. - przekręciła oczami.

- Taki mój urok.

- Twoja żona będzie miała z tobą przewalone. - wypaliła, nim zdążyła przemyśleć swoje słowa.

- Już planujesz ślub? - uśmiechnął się szerzej, widząc jej zakłopotaną minę. - Spokojnie, Bel, żartowałem.

Znów ją pocałował, tym razem bardziej zachłannie, jakby jutro mieli zniknąć na zawsze.

Możecie pisać opinie i oceniać, a ja was żegnam.

PS. Wolelibyście happy end, czy może wręcz przeciwnie? Czekam na wasze przemyślenia.

Buźka i do zobaczenia.

Deadly Love / Five Hargreeves/ DO POPRAWY Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz