15. Pojebało Cię

193 8 3
                                    

– Five, mam sprawę. – oznajmiła, wchodząc do jego pokoju.

Chłopak oderwał nos od notesu, spojrzał na nią. Była piąta nad ranem, a ta wparowuje do niego jak do siebie i poprostu mówi że ma sprawę. Czasami zastanawiał się, dlaczego wciąż się z kumpluje?

– Zapukałabyś chociaż. – przewrócił oczami, poświęcając jej całą uwagę.

– Po co? Ty do mnie nie pukasz. Poza tym wiem że nie śpisz. Za... – spojrzała na wyimaginowany zegagek na ręce. – ... jakieś piętnaście minut byśmy się spotkali na kawie.

– Co ja z tobą mam? – westchnął – Mów.

– Mam sprawę. – powtórzyła. – Chodzi o moje moce.

– Dlaczego przychodzisz z tym do mnie? Ojciec...

– Tak wiem. – ucieła – Ojciec napewno mnie wysłucha bla, bla... Tu chodzi o coś innego. Chcę je z powrotem .

– Pojebało cię.

– Może jeśli dowiem się jak je przywrócić, nauczę się kontroli nad nimi. – zignorowała jego uwagę.

– Jak zamierzasz tego dokonać?

– Tutaj zaczynają się schodki. Muszę doświadczyć wszystkiego. Każdej emocji. Bólu, radości, smutku, gniewu... Wszystkiego rozumiesz? Odpowiedź na Twoje pytanie. Dlaczego przychodzę do ciebie? Mówiłam że wymyślę inny sposób, by doświadczyć skrajności i oto jestem. – rozłożyła szeroko ręce. – To rozwiąże wszystko. Problemy z opanowaniem, powrót zdolności, więź...

– Co jeśli się nie uda? – przerwał wyliczankę. – Co jeśli odzyskasz, lecz nie zdołasz nad nimi zapanować?

– W najgorszym wypadku będę chodziła w rękawiczkach do końca mizernego życia. Nigdy nikogo naprawdę nie dotchnę, nie przytulę, nie pocałuje... Tylko ja stracę Five. – podeszła bliżej nastolatka – Mogę stracić wszystko, ale i tak podejmę ryzyko. Z tobę czy bez ciebie. Wybór jest twój. Pomożesz mi czy mam sobie radzić sama?

Patrzała w jego zielone oczy, jakby chciała wyczytać z nich odpowiedź, jednak ta nie nadeszła. Minęła minuta potem kolejna, a potwierdzenia jak nie było tak nie ma. Anabel zdała sobie sprawę że się nie doczeka.

– Spoko. – powiedziała nieco bardziej zawiedzona niż chciała. – Rozumiem. – uniósła ręce w geście obronnym i zniknęła za drzwiami.

Szczerze? Miała nadzieje na inny rozwój wydarzeń. Chodź... na co właściwie liczyła? Na to że pójdzie tam, a on zgodzi się na wszystko bez mrugnięcia? Chyba tak. Widocznie wciąż nie pozbyła się dziecięcej naiwności. Przecież to Five!

Teraz idąc do Pogo liczyła, że chociaż on pomoże. Dlaczego do niego szła? Odpowiedź jest prosta i niezbyt jest z tego dumna. Potrzebuje testera.

Znalazła go w salce szpitalnej. Porządkował leki, nie zwracając na nic uwagi.

– Pogo? – dotchnęła jego ramienia, a szympans drgnął.

– Słucham.

– Mam malutką proźbę. Są może jakieś myszki? Wiesz...

– Niestety nie ma. – uciął. – Reginald zwrócił wszystkie dwa dni temu.

– Cholera. – szepnęła sama do siebie.

– Język.

– Wybacz. Ale naprawdę jej potrzebuję. Mam teorie na temat mocy i chciałabym ją sprawdzić. Wiesz wydaję się dość porządna...

– Dobrze. - przerwał potok słów. – Powiadomię cię gdy jakaś będzie.

– Dziękuję. Masz może metylofenidat?

Deadly Love / Five Hargreeves/ DO POPRAWY Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz