Stała przed nią i patrzyła w czekoladowe oczy czekając na jakiekolwiek słowa wyjaśnienia, lecz gdy je usłyszała zatkało ją. Pojęcia nie miała czy bardziej wiarygodne byłyby moce.
– Właściwie... wpadłam w odwiedziny do najlepszej przyjaciółki. – rozłożyła ramiona i zaczęła się zbliżać. Anabel wiedząc co to oznacza wyciągnęła rękę, dając znak, że nie ma ochoty na przytulanki.
– Przyjaciółki nie wystawiają się w urodziny. Nie zrywają kontaktu na prawie rok oraz nie kłamią w żywe oczy. Jak w ogóle tu weszłaś?
– A to jest ciekawa historia. – zaśmiała się nerwowo – Od października rodzice zabronili mi cię widywać... wiesz po tym co się stało, bali się. – białowłosa zacisnęła zęby – Dlatego nie dawałam znaku życia. Potem przeczytałam w gazecie o nowych ucznennicach Umbrella Academy. Skojarzyłam fakty. Dowiedziałem się gdzie dokładnie się znajduje, zapukałam i otworzyła mi gadająca małpa. Powiedziałam o naszej przyjaźni, zawołał jakiegoś dziadka ten zaprosił mnie do środka, a pozniej na trening. I oto jestem. Cieszysz się? – znów pojawił się nerwowy uśmiech.
— Nie. —
– Dlaczego, Ojciec pozwolił Ci wejść? Nie ma w zwyczaju wpuszczać tu pierwszych, lepszych ludzi z ulicy.
– Ale... – w jej oczach pojawiły się łzy. Anabel niemal nieświadomie przekręciła oczami. Chyba spędza za dużo czasu z Piątym. – Przyjaźnimy się.
– Przyjaźniłyśmy. – warknęła przez zęby. – Jest różnica.
– Chciałabym to naprawić, ok?! Bałam się ciebie jak każdy?! Ale teraz wiem, że to nie twoja wina! Nie miał na to wpływu! Wybacz mi!
– Potrzebuję czasu. Teraz wyjdź... Proszę. – ostatnie słowa wyszeptała.
Susan że łzami w oczach skierowała się do wyjścia, a Eight do sali szpitalnej. Musi z kimś pogadać. Gdy była na miejscu z przyjemnością odkryła, że Izabel nie ma. Ostatnie czego potrzebowała to zbędne kłótnie.
– Hej. – powiedziała, siadając na krzesełku. – Jak tam?
– To ja powinienem spytać. Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha. – powiedział – A poza tym czuję że coś jest nie tak.
– Jasne. Więź. – westchnęła – Chodzi o to, że mam... To znaczy miałam przyjaciółkę. Kochałam ją, ale zraniła mnie, a teraz przyszła prosić o wybaczenie.
– Co zrobiłaś?
– Powiedziałam, że potrzebuję czasu. Nie gadałyśmy od dziewięciu miesięcy. Rozumiesz? – zapytała z nadzieją w głosie.
– Powiedzmy.
– Nie mam pojęcia co robić. Tęsknię za nią, lecz teraz mam was... – jęknęła żałośnie.
– Ładna chociaż? – zapytał z uśmiechem, co udzieliło się też dziewczynie. – Jeśli tęsknisz powinnaś do niej zadzwonić. Nimi się nie przejmuj. Chcą byś była szczęśliwa, a skoro ona może to uczynić proszę bardzo.
– Niby nie lubisz gadek o uczuciach, a jesteś w tym całkiem niezły. Dorabiasz potajemnie jako terapeuta? – zaśmiała się po chwili milczenia.
– Robię to tylko dla ciebie.
– Aww.
– Przestań. Poprostu łeb mnie boli od twoich emocji. – przekręcił oczami. – To połączenie się nasila.
– Wiem, że ściemniasz. – uśmiechnęła się cwaniacko. – Też cię uwielbiam.
– Ja wcale nie... Nieważne. Nie zmienisz zdania. – westchnął zrezygnowany.
– Właściwie jak się czujesz? Coś cię boli? – zmieniła temat.
– Pominąwszy całe ciało i organy wewnętrzne jest dobrze.
– Przepraszam Five. – spuściła wzrok –To co się stało nie powinno mieć miejsca. Ja... Ja nawet nie pamiętam dlaczego to zrobiłam. Nie wiem...
– Czekaj. Nic nie pamiętasz? – ożywił się. – Jakie masz ostatnie wspomnienie?
– Jak mówiłeś żebym się ogarnęła. Cała resztka to czarna dziura. Całkowita pustka.
– Napewno nic więcej? To co stało się potem? Nic? – może głupie pytania, ale w tamtej chwili to było nieistotne. Musiał wiedzieć.
– A co się stało, Five? – przeniosła na niego wzrok, mrużąc oczy – O czym mi nie mówisz?
– Nic. – zaprzeczył szybko – Poprostu dałem Ci wycisk. – przecież nie powie no wiesz pocałowałaś mnie, a ja ciebie. W życiu, by w to nie uwierzyła. Właściwie dlaczego tak się tym przejął? To był tylko głupi pocałunek. Nic wielkiego. – Jesteśmy kwita.
– Pójdę już. – powiedziała wstając. – Odpoczywaj.
–Nie chcesz... No wiesz, zostać? Leżałem pół roku. Przyda mi się towarzystwo. – mówiąc odkrył kołdrę ukazując białe prześcieradło. – Jeśli chcesz?
– Zapraszasz mnie do łóżka? – uśmiechnęła się wyzywające – No nie wiem. Powinnam iść... Ale skoro tak ładnie prosisz. – wzruszyła ramionami. – Posuń się.
Zielonooki wykonał polecenie i zaraz siedziała obok niego. Trawa cisza, ale mówiła więcej niż Merci, a oni mówi ponad tysiac słów.
– Izabel na ciebie leci. – Chłopak odwrócił się do niej twarzą ze zdziwieniem.
– Zazdrosna? – zapytał, a Anabel poczuła jego ciepły oddech na ustach.
– O ciebie? Nigdy!
– Dlaczego więc się denerwujesz?
– Ja... Jesteś za blisko. Nie chcę znów zrobić ci krzywdy. – powiedziała coraz bardziej zdenerwowana. – Proszę...
– O co prosisz? – szepnął, przysuwając się coraz bliżej. Ich nosy niemalże się stykały. – Czego naprawdę chcesz Bel?
Eight spojrzała w jego oczy i zmusiła się do wypowiedzenia tych dwóch słów.
– Odsuń się.
Nastolatek odchrząknął, by następnie wrócić do normalnej pozycji. Anabel wypuściła z płuc do tej pory wstrzymane powietrze. Zamarła. Czy on chciał ją... Niee. Nie może być. Przecież to Five.
– Powinnam już iść. – próbowała unormować przespieszony oddech. – Muszę iść do Klausa. – chwyciła za klamkę. Wiedząc że nie usłyszy żadnego słowa pożegnania, opuściła pomieszczenie.
— Głupia jesteś. —
– Słucham?
— Leci na ciebie. —
Usłyszawszy to niemalże udusiła się powietrzem.
—Co ci szkodzi spróbować? —
– Ale to Pięć. On do nikogo się nie przywiązuje. Co najwyżej pochodzi z kimś kilka dni, a potem rzuci jak zwykłego śmiecia. Nie chcę być jednym z nich. – szepnęła coraz bardziej przygnębiona.
CZYTASZ
Deadly Love / Five Hargreeves/ DO POPRAWY
FanfictionOd razu zaznaczę, iż tę książkę pisałam dość dawno i zawiera ona niewyobrażalną ilość błędów! Tak, zdaje sobie z tego sprawę. Naprawdę! Kiedyś wezmę się za poprawianie jej, jednakże na pewno nie stanie się to w najbliższym czasie. Rozdział z * ozc...