- Reginaldzie, obudziła się! - zawołała. Mężczyzna szybko zawrócił i podszedł do leżanki.
- Jak...? To możliwe. Jej serce uderza zaledwie pięć razy na minutę. - gestem ręki wskazał kardiograf.
- Mogę już iść? - zapytała Eight, co skutkowało zdziwionymi spojrzeniami ze strony pozostałej dwójki. - Proszę? Jestem zmęczona. Chcę się położyć. - wytłumaczyła.
- Tak, złotko. - Grace skinęła głową. Anabel obdarzyła ich wymuszonym uśmiechem. - Co się właściwie stało? - zapytała gdy dziewczynka wyszła.
- Niedługo się dowiemy. - odparł bez emocji.
***
Anabel już dawno spała, gdy do jej pokoju ktoś wszedł. A dokładniej Five. Sam nie wiedział po co do niej przyszedł. Może czuł się za nią odpowiedzialny? Albo po prostu się martwił? Nie. On o nikogo się nie martwi. Usiadł na ruchomym krześle i cierpliwie czekał aż się obudzi.
- Nie...Zostaw... - zaczęła się niespokojnie wiercić. - Nie! - krzyknęła, wciąż śpiąc.
Podszedł do niej.
- Eight. Eight obudź się. - budził ją, uważając by nie dotknąć nagiej skóry. Dziewczyna otworzyła oczy. Pchnęła chłopaka na ziemię. Siadając na nim okrakiem zaczęła go podduszać. Znów znajome uczucie. - Przestań... to ja... - wydyszał. Jego twarz zaczęła sinieć uwidaczniając żyły. Anabel jak oparzona odskoczyła od Fiva. - Normalna jesteś?! - siadł rozmasowując szuję, a ona ubrała białe rękawiczki.
- Nigdy więcej mnie nie dotykaj, rozumiesz?! - także podniosła głos. - Co ty tu w ogóle robisz?!
- Chciałem sprawdzić czy jeszcze żyjesz, a ty się na mnie rzuciłaś! Pieprzona wariatka! - tłumaczył.
- To dlaczego po prostu się nie teleportowałeś, geniu...?!
- Przestań na mnie wrzeszczeć! - przerwał jej. - Nie mogłem ok? - mówił spokojniej. - Gdy próbowałaś mnie zabić...zablokowałaś jakoś moje moce.
- Ou...-nastała niezręczna cisza, którą przerwał Five.
- Dlaczego tak szybko cię wypuścili?
- Właściwie nie wiem. - wzruszyła ramionami. - Zapytałam, ale nie sądziłam, że się zgodzą. - znów zapadła cisza. Każde z nich było pogrążone we własnych myślach.
- Co się stało z twoimi rodzicami? - zapytał ciekawy. Eight poczuła ukłucie w sercu.
- Nie twoja sprawa. -warknęła.
- No dobrze, nie chcesz nie mów, ale ja i tak się dowiem. - zapewnił, a Anabel przełknęła ślinę. Nie chciała by ktoś o tym wiedział. - W takim razie co się stało po tym jak uciekłaś? Widziałem tego faceta. Co tam się stało? - dopytywał powoli się do niej zbliżając.
- Co cię to obchodzi? Czemu nagle się mną zainteresowałeś? - zapytała.
- Może się zakochałem? - zapytał z cwaniackim uśmiechem. Przed jej oczami stanął wczorajszy dzień.
Mężczyzna chwycił jej dłonie i uniósł do góry. Była bezbronna, nie mogła nic zrobić. On zaczął się o nią ocierać. Jego oddech przyśpieszył, a ona powstrzymywała wymioty, gdy poczuła ostry zapach alkoholu. Swoją wolną rękę wsunął pod bluzę dotykając przez bokserkę jej brzucha...
Five wciąż się zbliżał. Zaczęła się cofać. Nie zaszła daleko, gdyż jej plecy napotkały przeszkodę w postaci ściany.
Mężczyzna wyciągnął dłoń w kierunku jej brzucha...
Nie chciała znów tego przeżywać.
- Nie dotykaj mnie! - krzyknęła przerażona. Piąty momentalnie się odsunął.
- Czyli miałem rację. On naprawdę chciał to zrobić... może nawet zrobił... - spojrzał na nią ze współczuciem.
Eight miała łzy w oczach. Five sie domyślał, domyślał się a jednak spróbował.
- Wynoś się! - wtedy przy mężczyźnie nie okazywała strachu, teraz jednak to zrobiła. Była jednocześnie przestraszona i zła. - Powiedziałam wyjdź! - krzyknęła łamiącym się głosem. Five nie posłuchał, wciąż się jej przyglądał. - Wypad! - drzwi gwałtownie się otworzyły.
- Co się stało? Słyszałem krzyki. - do pokoju wszedł numer Jeden w piżamie.
- Zabierz go stąd...proszę. - Luther spojrzał na nią. Siedział skulona w kącie pokoju. Pierwsza łza spłynęła po jej policzku. Natychmiast podszedł do Piątego, chwycił za ramie i wyrzucił za drzwi.
- Spokojnie, nie płacz. Five to idiota. - próbował ją pocieszyć. - Zawołać kogoś?
- Nie, chcę zostać sama. - Pokręciła głową na boki. Luther uszanował jej wolę i wyszedł.
***
- Coś ty jej zrobił, debilu?! - krzyczał numer Jeden prowadząc Fiva za ramie do jego pokoju. Piąty wciąż nie mógł używać mocy, inaczej już by go tutaj nie było.
Nie reagował na słowa brata. Myślał o tym co zrobił. Owszem nie raz doprowadził kogoś do łez, ale tym razem było to w ,,celach naukowych". Dlaczego więc tak zareagowała? Dlaczego tak ją to dotchnęło? Przecież nic takiego nie zrobił, nie mógł by gdyby był pewien że to się stało, naprawdę polubił ich poranne kawy.
- Nie zbliżaj się do niej, rozumiesz? - z przemyśleń wyrwał go Luther. Skinął głową i bez słowa wszedł do pokoju. Nie miał ochoty się kłócić, albo doprowadzić kolejnej osoby do płaczu.
CZYTASZ
Deadly Love / Five Hargreeves/ DO POPRAWY
FanfictionOd razu zaznaczę, iż tę książkę pisałam dość dawno i zawiera ona niewyobrażalną ilość błędów! Tak, zdaje sobie z tego sprawę. Naprawdę! Kiedyś wezmę się za poprawianie jej, jednakże na pewno nie stanie się to w najbliższym czasie. Rozdział z * ozc...