- Zwołuje naradę wojenną.
Leżała na łóżku głową zwisającą w dół, słuchając uważnie Klausa. Podobno miał ważną sprawę, a przyjaciołom się nie odmawia pomocy. Poza tym sama jej potrzebowała. Ale o tym zaraz, najpierw sprawa chłopaka z lokami i wyjątkowo dobrą klatą jak na początkującego uzależnieńca.
- Zwołuję się ją tylko przy poważnych przypadkach. - wyjaśnił Ben, kręcąc się na ruchomym krześle.
- TO jest poważne. Poznałem kogoś. - wypalił podekscytowany. Brunet z wrażenia zaprzestał wykonywanej czynności. - Jest cudowna!
- Świetnie! - mówiła równie podekscytowana. -Czekaj... Cudowna? Ty nie jesteś no wiesz... Gejem? - przeniosła się do siadu, dokładnie studiującąc rysy jego twarzy.
- Co? Nie! - zaprzeczył niemal natychmiast - Przynajmniej narazie. Niczego nie wykluczam ok? - wyjaśnił widząc zdziwienie.
- Kurna. - warknęła, wyciągając z białych dżinsów sto złotych. Podała je jakże szczęśliwemu Benjaminowi.
- Założyliście się o to?
- Taa. Ty zakładasz się o własne życie, więc czemu i my nie powinniśmy? Nie gniewaj się. Poprostu...
- Chcę połowę. - przerwał, a Anabel zatkało.
- Eee...
- Stoi. - Ben wzruszył ramionami. - Kim jest ta biedaczka? - powiedział przez co dostał poduszką od białowłosej. - Za co?
- Poznałem ją w paczkarni. Tej za rogiem. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Jest taka urocza... Wracając. Od Agnes dowiedziałem się, że ma na imię Kate. Jest stałym gościem. Co powinienem zrobić? Naprawdę mię się podoba. Chcę z nią zamieszkać, ożenić się, a potem zestarzeć na jakiejś farmie... - rozmarzył się.
- Zacznijmy od podstaw. Powiedz wszystko czego się dowiedziałeś. - powiedziała spokojnie.
***
- Plan jest prosty: Przechodzi dziś na paczka. Podchodzisz do niej, zagadujesz i zapraszasz na randkę. - powtórzyła ten niezniery skomplikowany pomysł drogi raz - Wszystko zrozumiałeś?Wyglądał jakby dostał ataku paniki. Teraz zbladła, oddech znacznie przyspieszył i zaczął się pocić.
- Klaus? - pomachała mu dłonią przed oczami. - Kontaktujesz?
- Zajmę się tym. -powiedział drugi tym razem pewny brat. Złapał loczka za brodę i wymierzył pożadnego liścia.
- Oszalałeś?! Tak się nie robi!
- Pomogło. Klucha, rozumiesz co do ciebie powiedziała? Tak? To leć na podryw Romeo! - wepchnął go do restauracji. - Mi lady... - szarmancki otworzył drzwi.
- Dziękuję. - powiedziała z uśmiechem. Weszła do środka i zajęła ostatni stolik przy oknie. Chwilę później zobaczyła przed sobą przyjaciela. - Poradzi sobie? Nie chce, by cierpiał. - nerwowo skontrolowała sytuację.
Czwórka siedział przy blacie, rozmawiając z czarnowłosą dziewczyną. Chyba się polubili.
- Nie będzie. Wiesz jaki jest. Przeżyje chwilowe zalamanie, a potem wszytko wruci do normy. - zapewnił.
- Teraz może być inaczej. Naprawdę mu na niej zależy. Co jeśli spróbuję ja pocałować, a ona go wyśmieje, powie żeby dał dobie spokuj, odejdzie w zachodzące słońce o już nigdy więcej się nie zobaczą...? - zaczęła wyłamywać palce.
Ben siedział naprzeciw niepewnie obserwując jej poczynania.
- Wydaje mi się, że nie rozmawiamy tylko o Kate. Mów co się dzieje.
- Nic. Jest ok. Poprostu martwię się o niego.
- Anabel, wiem, że ściemniasz. Gadaj co się dzieje inaczej... - przesiadł się tyz obok niej, by następnie wyciągnąć rękę w kierunku jej gołego policzka. -... Nie zawaham się.
- Chodzi o...
- Udało się! - krzyknął uradowany Klaus, przerywając tym samym Eight. - Widzimy się tutaj jutro o tej samej porze. Danke! - rzucił się na Benia, który odwzajemnił przytulasa. - Tobie też Bel. - delikatnie objął ją w pasie. - Dziękuję.
- Od czego ma się przyjaciół? - uśmiechnęła się, ostrożnie oddając gest.
- Stawiam trzy pierwsze kolejki! Agnes, najlepsze paczki jakie masz! - krzyknął do blondynki.
* * *
Patrzyla w okno. Przyglądała się spieszącym przechodniom, dziecią na rowerach czy zakochanym parą mijających pączkarnię.
- Jak sądzisz? - zapytał skośnooki wyrywając ją z zamyślenia.
Szczerze powiedziawszy zapomniała gdzie oraz z kim jest.
- Hym?
- Coś się stało?
- Nic. - upiła łyk coli. - Myślę o Susan. - skłamała.
- Tej lasce, które cię wystawiła i olewała przez ponad pół roku? - tym razem odezwała się loczek.
- Tak. - westchnęła - Dziś przyszła do Academii prosić o wybaczenie. A ja ją wyprosiłam. Poprostu nie wiem co powinnam zrobić.
- Chcesz znów jej zaufać?
- Tak.
- Więc na co czekasz. -zapytał Ben.
Bialowlosa posłała im wdzięczny uśmiech.
- Chyba macie rację. Zadzwonię do niej.
* * *
Jak mówiła tak też zrobila. Gdy tylko znow znalazła się w swoim pokoju wybrała numer Sus.
Z kolejnym minionym sygnałem mijała równiej jej nadzieja na rozmów. Gdy miała się rozłączać doboel ją słodki dziewczęcy głos.
- Halo?
CZYTASZ
Deadly Love / Five Hargreeves/ DO POPRAWY
FanfictionOd razu zaznaczę, iż tę książkę pisałam dość dawno i zawiera ona niewyobrażalną ilość błędów! Tak, zdaje sobie z tego sprawę. Naprawdę! Kiedyś wezmę się za poprawianie jej, jednakże na pewno nie stanie się to w najbliższym czasie. Rozdział z * ozc...