Jeśli zastanawialiście się kiedykolwiek czym różni się zwyczajny mundurek od tego, tak zwanego " wyjściowego" wiedźcie że w przypadku Anabel do rękawów zostały doszyte czarne rękawiczki z guziczkami bez palców. Szczerze, pojęcia nie miała dlaczego, ale nie miała czasu ani ochoty się nad tym zastanawiać.
— Maska. —
– Właśnie, maska. – nieświadomie powtórzyła słowa dziwnego, wewnętrznego szeptu.
Zaczęła intensywne poszukiwania. Po sprawdzeniu piątej zaczęła się zastanawiać, po co komu tyle kieszeni w jednej marynarce? Gdy zaczynała trącić nadzieję, znalazła ją. Bez zastanowienia nałożyła na oczy. Dokładnie zawiązała buty i wybiegała na zewnątrz.
– Myślałem że zasnęłaś. – powiedział na przywitanie Klaus, wsiadając do czarnego minivana. Jednak Eight skupiła uwagę na spojrzeniu kierowanym w jej stronę.
– Taa. Izabel sądzi że chciałaś zabić Fiva. – odezwał się Ben zapinając pasy. – Nieźle się go uczepiła. Swoją drogą ostatnio jest jakaś inna. – wzruszył ramionami.
– A wy? – zapytała, choć bała uzyskać się odpowiedzi. – Też tak uważacie?
– Co?! Nie! – wykrzyczeli niemal jednocześnie. – My wiemy że nie zrobiłaś tego celowo. Wiesz o swoich mocach od niecałych dwóch miesięcy masz prawo na małe wpadki. – pocieszał ją skośnooki.
– Ale nie gdy kosztują one życiem niewinnych.
– Kocham Fiva, ale dupek z niego. Pewnie cię wkurzył i chciałaś mu dokopać. – wtrącił Loczek.
– Nie wiem za co to zrobiłam. Ostatnie uczucie jakie pamiętam to smutek, a nie wściekłość. – spuściła wzrok. – I jest jeszcze coś...
– Jesteśmy. – przerwał Reginald wysiadając z samochodu.
Wczodzac na dach Banku otoczonego przez wozy policyjne oraz dziesiątki gapiów, czuła się jak włamywać z tą różnicą że ona idzie ich powstrzymać. W życiu nie pomyślałaby że będzie powstrzymywać napady.
Luther gestem ręki pokazał, by zajęła się trzema zamaskowanymi zbirami, pakującymi pieniądze z sejfu. Skinęła i ruszyła we wskazanym kierunku. Niemalże bezszelestnie podeszła najbliższego od tyłu, podduszajac. Chciał krzyczeć, lecz przeszkodziła mu ręka na ustach. Gdy przestał się wiercić i jego omdlałe ciało osunęło się na białe kafelki zajęła się pozostałymi.
* * *
– Gdybym używała zdolności leżeliby martwi, a tak teraz siedzą w areszcie czekając na wyrok. – tłumaczyła się, stając przed Reginaldem.
– Skoro chciałeś moce z powrotem licz się z konsekwencjami. W trakcie misji powinnaś ich używać. I nie interesuje mnie czy by przeżyci czy też nie. Zrozumiano? – mówił spokojnie aczkolwiek stanowczo.
– Ale...
– Zrozumiałaś?
– Tak, ojcze. – spuściła wzrok.
– Świetnie. Wyjdź.
Zacisnęła usta w wąska linie, odwróciła na piecie i wyszła z gabinetu. – Co jest z nim nie tak? Jeszcze kilka godzin temu był znośny można nawet żec że miły, a teraz czepia się o drobiazgi. Albo jest w ciąży albo ma kryzys wieku średniego. – pomyślała.
— Albo coś kombinuję. —
Ponownie usłyszała głos w głowie. Przyspieszywszy kroku skierowała się do jednego z pokoi wiedząc że spotka nierozłączny duet.
Jak opazona wbiegła do środka, opierać się o drzwi. Bracia posłali jej zdziwione spojrzenia, a ona dopiero odkryła że Klaus stoi bez koszulki.
– Yyy... Cokolwiek robicie, przestańcie. – powiedział nieco skrępowana. – Nie żeby coś, ale wiedząc co wiem wygląda to trochę dziwnie.
– Nie wyobrażaj sobie niewiadomo czego. Poprostu ubieram coś wygodniejszego. Też mogłabyś się przebrać.
– Przyszłaś snuć dziwne teorie czy podziwiać klatę Kluchy? – Ben przekręcił oczami.
– Chciałeś powiedzieć, niezłą klatę. – poprawiła go czym wywołała uśmiech u Klausa. – Ale nie, nie o to chodzi. Ja i Five przed tym całym atakiem odkryliśmy coś dziwnego.
– Co takiego?
* Gabinet *
Reginald siedział ze słuchawkami na uszach i dokładnie przysłuchiwał się rozmowie prowadzonej przez trójkę nastolatków.
Wystarczo być miłym, następnie wrednym i oschłym. Resztę załatwił nowy mundurek, a raczej guziczki w rękawiczkach.
– Jestem zajęty. – rzucił, notując każde wypowiedziane słowo.
– Chodzi o Piątego. – powiedział Pogo.
* * *
– Czyli co? Ty i Śpiąca Królewna macie wspólną świadomość? – upewnił się Klaus posyłając jej niepewne spojrzenie. – Wspułczyje. Wiesz o czym myslą nastoletni chłopcy? – zapytał przez co dostał z łokcia od brata.
– Jest coś jeszcze. Od tego całego incydentu słyszę głosy.
– Głosy?
– Ben, wiem jak to brzmi, ale nie wymyśliłam sobie tego. Słyszę szept. Czy ja zwariowałam? – odsunęła się na podłogę, łapiąc za głowę.
– Też je słyszałem. – powiedział cicho Loczek. – Zawsze gdy przychodziły. Gdy zamykał mnie w kaplicy. W ciemnej, zimnej kaplicy samego z Nimi. – trzęsącymi się dłońmi podpalił skręta wyciągniętego z szuflady. Dziewczyna była lekko zdziwiona. Nie przypuszczała że pali. Bynajmniej przy niej.
– Czyli uważasz że nasza Eight słyszy duchy? – Klaus wypuścił kłębek dymu. – I odłuż to świństwo. – wyrwał mu używkę, czym wywołał przeciągły jęk niezadowolenia.
– To się nie trzyma kupy. Dlaczego miałabym mieć coś wspólnego z duchami? Co wspólnego z tym wszystkim ma Five? I dlaczego on do cholery czuje to co ja? Zwariuje. – jęknęła żałośnie, wsuwając ręce we włosy i zaciskajac je w pięść.
– Numer Dziewięć pilnie potrzebna w sali szpitalnej. Powtarzam. Numer Dziewięć potrzebna w sali szpitalnej. – rozległ się głos z głośników.
– Five! – krzyknęła przerażona. Momentalnie zerwała się z miejsca i ruszyła we wskazanym kierunku.
Gdy dotarła zobaczyła Reginalda trzymającego rzucajacącego się zielonookiego, Grace wstrzykują coś do kroplówkę oraz Izabel trzymającą jego dłoń.
W pewnym momencie zaczęła się unosić, a oczy do tej pory zamknięte, otworzyły się świecąc żółtym blaskiem.
Rozdział później niż zazwyczaj, ale jednak jest.
Jak sądzicie dlaczego nasza Bel słyszy głosy? Jestem serio ciekawa waszych teorii. Piszcie w komentarzach, a ja was żegnam.
Do zobaczenia w Poniedziałek.
CZYTASZ
Deadly Love / Five Hargreeves/ DO POPRAWY
FanfictionOd razu zaznaczę, iż tę książkę pisałam dość dawno i zawiera ona niewyobrażalną ilość błędów! Tak, zdaje sobie z tego sprawę. Naprawdę! Kiedyś wezmę się za poprawianie jej, jednakże na pewno nie stanie się to w najbliższym czasie. Rozdział z * ozc...