Jak codzień obudziła się w swoim łóżku. Jak zawsze spojrzała na zegar ścienny: 15.32. Wyciągnęła z szafy pierwsze lepsze ciuchy i poszła do łazienki. Wyszła z niej ubrana w seledynowe dżinsy, biały bawełniany sweter oraz tego samego koloru rękawiczki.
Udała się do pokoju Piątego. Coś w głowie mówiło że tak trzeba. Nie miała pojęcia dlaczego, ale to zrobiła. Jak zawsze chłopak, weszła bez pukania. Jednak pomieszczenie było puste.
– Pokój numeru Pięć pozostanie niezamieszkany. - usłyszała za sobą charakterystycznie zachrypnięty głos. Odwróciła się, by zobaczyć w drzwiach szympansa.
– Dlaczego?
– Co pamiętasz z wczoraj?
– Rozmawiałam z Alli, a potem przyszłam tutaj...
Anabel dopiero teraz zdała sobie sprawę że jej ostatnie wspomnienie to rozmowa z Allison. Nie pamiętała spotkania z Izabel oraz tego co zdarzyło się później.
– Pogo, co się wczoraj stało? – zapytała co raz bardziej przestraszona. — No mów!
– Napadłaś na niego w lesie...
– Powiedz, gdzie On jest? Gdzie jest Five?!
– W sali szpitalnej, tylko... – nastolatka nie słuchała dalej. Biegiem ruszyła we wskazane miejsce.
Gdy dotarła na miejsce jej serce pękło po raz drugi. Patrzyła przez szybę ze łzami w oczach. Leżał tam. Nieprzytomny leżał na łóżku szpitalnym przypięty do tysiąca kabli. Na krześle obok siedziała Nine trzymająca jego dłoń.
– Jest w śpiączce. – powiedziała przygnębiona Grace, stając obok. – Musiałam ją wymusić inaczej już, by umarł. Jednak decyzja o wybudzeniu należy wyłącznie do niego. Stracił dużo Energi, regeneracja może potrwał miesiące, a nawet lata.
– Ja mu to zrobiłam? – zapytała półgłosem. – Dlaczego wszystkich krzywdzę? Dlaczego każdy na mojej drodze umiera? Po co w ogóle chciałam te diabelskie moce z powrotem?! Może gdyby ich... Mnie nie było nie leżałby tu teraz, przypięty do monitorów.
– Myszko, to nie twoja wina. – przytuliła Eight. Gdy tylko jej głowa dotchnęła ciepłego ciała Matki, nie wytrzymała. Łzy, które usilnie próbowała powstrzymać spływały po policzkach.
– Mogę do niego wejść? Na osobności? Proszę, mamo. Nie dotchnę go. Chcę tylko go zobaczyć. Proszę. – szetnęła błagalnie.
– Idź, powiedz Izabel, by poszła odpocząć. Siedziała przy nim całą noc. – przejechała ręką po jej białych włosach.
– Dziękuję.
Gdy weszła na salę spotkała się z morderczym wzrokiem bliźniaczki. W tamtej chwili łączył ich wyłącznie wygląd, a i on był zupełnie inny. Nine miała krótkie blond włosy, jednolite niebieskie oczy oraz ciemniejszą cerę od siostry. Jedynie rysy twarzy były identyczne.
– Przez ciebie może nie przeżyć. Ledwo go wczoraj odratowałam. Mało ci tego co zrobiłaś? Przyszłaś go dobić?
– Nie przyszłam się kłócić. Proszę tylko byś zostawiła nas samych.
– Nie. – powiedziała stanowczo.
– Sprzeciwiasz się zdaniu mamy? Możesz z nią o tym porozmawiać, albo w ogóle idź naskarż Tacie. – mówiła zmęczona.
– Dobra –warknęła – Narazie Five. – nachyliła się, składając na jego czole oraz policzku pocałunek. – Masz godzinę. – powiedziała na odchodne.
— Suka. I ona jest tą siostrzyczką, o której tak myślisz? —
– Hm? Jest tu ktoś? – rozejrzała się na boki, jednak była sama. Nie licząc oczywiście chłopaka. Grace także gdzieś poszła.
Przysunęła ruchome krzesło i siadła po jego lewej stronę. Przyglądając się mu. Przypomniała sobie. Pamiętała już jak dotarła na polanę. Jak ją zostawił. Jak pokłóciła się z Izabel. Jak zaczęła na niego wrzeszczeć i okładać pieściami. Lecz nic więcej.
– Hej. – zaczęła niepewnie. – Wiem że pewnie mnie nie słyszysz, ale chcę... Właściwie nie mam pojęcia co powiedzieć. Nie panowałam nad sobą... Z resztą jak zawsze. Wiesz co jest najlepsze? Moje wspomnienie to ty, a raczej twoje słowa. Wszystko co się stało potem zostało, jakby wymazane. Rozumiem że to żadne usprawiedliwienie... Właściwie nic mnie nie usprawiedliwia, ale proszę ten ostatni raz byś mi wybaczył. Tylko tego pragnę. Ostatnimi czasy stałeś się jedną z najważniejszych osób w moim życiu. Wierz lub nie, ale zależy mi na tobie. Tak więc, przepraszam i dziękuję za wszystko co dla mnie zrobiłeś choć nie musiałeś. Za słuchanie użalania, pomoc przy mocach oraz znoszenie wszystkich humorów, a to nielada wyczyn, nawet ja tego nie ogarniam. – uśmiechnęła się smutno – Wybacz mi. Ten ostatni raz...
Pewnie siedziałaby jeszcze chwilę gdyby nie alarm. W głośnikach rozbrzmiał głos Reginalda.
– Misja. Napad na bank przy King Street West. Macie minutę. – usłyszała piknięcie oznaczające koniec przekazu.
– Nie, nie, nie...– szeptała gorączkowo. Niczym Struś Pędziwiatr wyrwała się biegiem do gabinetu Ojca.
Znalazła go wychodzącego, trzymającego czarny materiałowy pokrowiec.
– Nie mogę iść. – mówiła, gorączkowo przestępując z nogi na nogę. – Mogę zostać?
– Dlaczegóż to? Odzyskałaś moce pora by się do czegoś przydały. Bierz strój i leć się przebierać. – podał zabezpieczony kostium. – Biegnij.
— Podstępny Chujek. —
– Zwariowałam. Teraz nawet słyszę głosy. – skarciła siebie w myślach. – Już idę. – dodała na głos.
Wiem że krótki rozdział, ale jak wcześniej wspominałam jestem w trakcie przeprowadzki. Postaram się w piątek wstawic dłuższy.
Do zobaczenia.
CZYTASZ
Deadly Love / Five Hargreeves/ DO POPRAWY
FanfictionOd razu zaznaczę, iż tę książkę pisałam dość dawno i zawiera ona niewyobrażalną ilość błędów! Tak, zdaje sobie z tego sprawę. Naprawdę! Kiedyś wezmę się za poprawianie jej, jednakże na pewno nie stanie się to w najbliższym czasie. Rozdział z * ozc...