•Eijiro proszę…- zamknąłem oczy spuszczając głowę w dół opierając czoło o jego klatkę. Dalej trzymałem swoje palce pod szczęką czekając z nadzieją na tętno….
Nic nie słyszałem. Nic nie czułem. W moich uszach rozbrzmiewał głucha cisza. Cisza, która doprowadzała mnie do szaleństwa.
Uniosłem głowę odrywając ją od klatki chłopaka. Spojrzałem na jego twarz. Pomimo że była cała zakrwawiona i tak wyglądała spokojnie wręcz była identyczna do tej, którą widziałem kiedy niosłem go śpiącego do pokoju. Dopiero teraz uświadomiłem sobie, że jeszcze nic nie jestem stracone, że może jeszcze wyjdzie z tego. Że mogę my jeszcze pomóc… uratować…
•To tak nie może być… Nie pozwolę, aby to się tak skończyło… Masz być przymnie czy tego chcesz, czy nie… Nie pozwolę Ci odejść nie teraz…- powiedziałem mając nadzieję, że może jednak mnie słyszysz.
Odłożyłem bezwładne ciało na ziemię tuż przede mną. Splotłem swoje palce ze sobą kładąc je na środku klatki piersiowej chłopaka.
•1, 2, 3, 4, 5…- zacząłem odliczać na głos utrzymując równe tempo uciskania klatki piersiowej. Starałem się nie śpieszyć i robić jak najbardziej prawidłowe uciśnięcia klatki. Co chwilę zerkałem na twarz Eijiro w poszukiwaniu jakiejkolwiek reakcji. Kiedy skończyłem uciskać klatkę chłopaka chwyciłem jego szczękę unosząc ją do góry przy tym rozchylając jego usta. Zatkałem jego nos. Wziąłem głęboki wdech i wpuściłem powietrze w układ oddechowy chłopaka. Jego płuca podniosły się i zaraz opadły. Zrobiłem drugi wdech dalej taka sama reakcja. Dalej się nie ruszał.
Szybko wróciłem do poprzedniej czynności powtarzając ją na zmianę wraz z wdechami. Po około 90 uciśnięciach moje ręce zaczęły cierpnąć. Po całych ich długościach przechodziły coraz mniej przyjemne dreszcze i mrowienia. *Dasz radę. Nic cię nie boli. Wszystko jest dobrze. No dalej dawaj Eijiro… wstawaj…*.
•Midoriya! Gdzie jesteś!- słyszałem przez otwarte drzwi głos Aizawy. Ale w tej chwili nie mogłem nic zrobić. Wpuściłem ostatni wdech w płuca chłopak unosząc jego klatkę do góry. Przyłożyłem dwa palce pod szczękę próbując wyczuć tętno. Cały czas patrzyłem na twarz Eijiro.
* No dalej wstawaj dasz radę… Eijiro wstań proszę…* Zamknąłem oczy spuszczając głowę. Po moim policzku spłynęła kolejna słona łzą zostawiając na nim mokrą linię spływającą, aż do brody. *Proszę nie…* Przycisnąłem mocniej palce pod szczęką chłopaka.
Otworzyłem szeroko oczy gwałtownie unosząc głowę w górę. Spojrzałem na twarz chłopaka leżącego przede mną jego nozdrza delikatnie się poruszały. Szybko skierowałem wzrok na klatkę piersiową ona też się ruszała. Na moich ustach zaczął pojawiać coraz większy uśmiech. Pod palcami zacząłem czuć delikatne pulsowanie powracającego tętna.
Teraz po moim policzku spływały łzy. Ale już nie smutku tylko szczęścia. Szczęścia, któro otrzymałem na nowo. Wziąłem chłopaka na kolana przytulając się do niego.
•Bożee… Nawet nie wiesz jak się cieszę, że jednak żyjesz… Nigdy więcej mi tak nie rób… już nigdy mnie tak nie strasz. – mówiłem wtulając w siebie Eijiro.
•MIDORIYA!!!- słyszałem krzyk tuż za mną wymieszany ze szukaniem butów. Nagle na balkon wbiegł przerażony Aizawa, który niema natychmiast podleciał do mnie i Eijiro.
•Kirishima! Cholerna! – powiedział klęcząc tuż zaraz naprzeciwko mnie odgarniając włosy z czoła Eijiro.
•Chłopcze co tu się stało!- zapytał cały przerażony widokiem zmasakrowanego chłopaka.
•Nie wiem znalazłem go leżącego na ziemi. On nie oddychał więc zrobiłem mu masaż serca i wdechy, i on przed chwilą zaczął znów oddychać.- wyjaśniłem.
CZYTASZ
"Zauroczenie a Miłość" ❤Dekukiri💚
FanfictionCo by się stało jak miłość naszego rekina zostałaby zniszczona, sprawiając tym samym, że chłopak stanie na skraju swojej wytrzymałości psychicznej? Co by się stało jeżeli historia, którą nikt nie znał, która od zawsze była skrywana przez grubą maskę...