„Gdy los chce Teb upadku, niech walą tarany,
Niech gród, ogniem i mieczem legnie pokonany.
Nieszczęściem, nie podłością upadek odznaczmy,
Wzbudźmy litość, nie wzgardę, i bez wstydu płaczmy!
Lecz dziś któż gromi Teby? — Słaby jeden młodzian,
Ani konnicą zbrojny, ni zbroją przyodzian;
Włos ma skropiony mirrą, wieńce z miękkich róży,
A szkarłat, złotem tkany, za odzież mu służy."
Przemiany, Owidiusz
Cały pałac się trząsł. Ziemia pod nimi drżała, jakby tytani jakimś sposobem wydostali się z Tartaru i próbowali przebić się na powierzchnię. Gdyby Dionizos był zwykłym mieszkańcem Teb, pewnie właśnie to ujrzałby oczami wyobraźni – wielcy Cyklopi i Sturęcy rozdzierają ziemię i po torturach Podziemia wreszcie mogą zaczerpnąć świeżego powietrza, a potem w ramach zemsty mszczą się na delikatnych ludziach.
To nie jednak giganci wywołali ten zamęt. Dionzos stał na środku więzienia i w pełnym skupieniu kierował swoją moc do ziemi, z której wyrastały coraz dłuższe i grubsze łodygi winorośli. Wkrótce większość z nich przypominała bardziej konary drzew, niż gibkie rośliny. Plątanina korzeni pięła się po schodach, wzdłuż ścian i sufitów. A potem Dionizos rozkazał winorośli zmiażdżyć wszystko, co zdołał nią opleść.
Pył posypał się na jego głowę i bóg wina zrozumiał, że prawdopodobnie zawalił także pomieszczenie nad nimi. Nim sufit runął, gruba łodyga wsparła go i unieruchomiła. Dionizos starł z czoła pot i z szerokim uśmiechem spojrzał na Hermesa.
Posłaniec bogów stał z założonymi dłońmi i z niepokojem śledził jego poczynania. Dionizos mógłby uznać, że nie robi to na nim wrażenia, gdyby oczy Hermesa nie były przy tym szeroko otwarte, a źrenice rozszerzone.
Pomimo całej tej nonszalancji, Dionizos także był pełen podziwu dla samego siebie. Przez czas klątwy wszystko się w nim wzmocniło, a mocy przybyło. Wręcz jakby wraz z osłabieniem umysłu, zyskało jego ciało. Dionizos miał tylko nadzieję, że nie jest to tymczasowe i skoro klątwy już nie ma, to nagle nie utraci swojej siły.
- Postaraj się nas tu nie pogrzebać – mruknął Hermes.
- No wiesz co – Dionizos strzepnął pył ze swojego ramienia. - Chyba nie powiesz mi, że nie marzyłeś, by zostać pogrzebanym ze mną na całą wieczność?
Hermes uśmiechnął się lekko, a potem parsknął śmiechem.
- Zanim wróciłeś, moją największą rozrywką były wycieczki z wiatrami i pomoc herosom – powiedział.
- Jestem bogiem zabaw, Hermesie – przypomniał mu Dionizos. - Rozrywki w moim wydaniu są znacznie ciekawsze.
Nim wszystko runęło im na głowę i faktycznie zostali pogrzebani, bogowie postanowili opuścić więzienie. Dionizosowi było szkoda zamkniętych więźniów, głównie dlatego, bo znaczna ich część była zwyczajnymi uczestnikami jego wielkiej imprezy. Z tego powodu bez zastanowienia wyrywał kraty i zamki, dając im wolność.
Dopiero przy ostatniej celi się zatrzymał. Ujrzał w niej zatrwożonego Terezjasza, który choć widział wiele w swojej głowie, nie mógł dostrzec winorośli i nie miał pojęcia, co się w ogóle dzieje.
- Spokojnie, wieszczu – zwrócił się do niego Dionizos. - Nie stanie ci się krzywda.
Bez problemu pozbył się zamka i rozkuł wróżbitę. Ten niemal od raz upadł na kolana i chwycił rąbek jego szaty.
CZYTASZ
Historia o słodkim szale, trzeźwej kukułce i pieśni wina
Short StoryDionizos, bóg wina, przyjemności, pożądania i zabawy, po długiej nieobecności powraca do Hellady. Niestety, nic oprócz paru mglistych wspomnień nie jest w stanie sobie przypomnieć. Na dodatek stale musi się pilnować, by nie zwrócić na siebie uwagi n...